BABICA - Strona domowa
Miejsce martyrologii - pomnik ku czci poległych
W Babicy, w pobliżu skrzyżowania do Brzozowa i Krosna, w grudniową noc 1943 roku
rozegrała się ostatnia w życiu tragedia, dla około 50 więźniów przywiezionych
tam prawdopodobnie z rzeszowskiego więzienia.
W „Przewodniku po miejscach męczeństwa i walki” wydanym przez Referat Historii
Partii Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Rzeszowie,
w 1969 roku na str. 135 czytamy: „W grudniu 1943 roku w nocy, do Babicy
przyjechały dwa samochody, eskortowane przez Niemców, które zatrzymały się na
szosie Rzeszów-Czudec, przy drodze prowadzącej do lasu. Z samochodów tych
wyprowadzono około 50 ludzi z rękami skrępowanymi drutem kolczastym i
poprowadzono ich do lasu. Po pewnym czasie w lesie rozległy się strzały z broni
maszynowej. Po tej egzekucji Niemcy wrócili do samochodów i odjechali. 10 lipca
1958 roku ekipa Ministerstwa Gospodarki Komunalnej dokonała ekshumacji zwłok,
które pochowano na cmentarzu wojennym w Sanoku. Na miejscu hitlerowskiej zbrodni
wzniesiono pomnik”. Podobnej treści,
choć w skrótowej formie widnieje wpis w „Przewodniku po
upamiętnionych miejscach walk i męczeństwa, lata 1939-1945” wydanym w 1966 r.
przez Radę Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa (str. 294-295).
Opracowując w
1970 roku monografię krajoznawczą: „Babica i okolice” wszedłem w posiadanie
relacji byłej nauczycielki miejscowej
szkoły podstawowej Władysławy Płodzień, której udało się zebrać w dniu 24 maja
1965 r. relacje okolicznych mieszkańców: Weroniki Błyskalowej, Katarzyny
Szmigiel i Franciszka Szmigla, o tej, jak się okazuje tajemniczej do dziś
zbrodni. Zawiera ona nieco inny opis tamtych wydarzeń. I dlatego pozwolę sobie
zacytować jej pełną relację:
„Weronika Błyskalowa mieszkała wraz z rodziną najbliżej miejsca zbrodni.
Szczególnie ojciec Weroniki Błyskalowej, Aleksander Kempa (obecnie już nie żyje)
interesował się sprawą zamordowanych w Babicy. Ob. Franciszek Szmigiel próbował
odkopać mogiłę i zorientować się, czyje zwłoki tam się znajdują. Najpierw
spróbuje przytoczyć opowiadanie Weroniki Błyskalowej. Osoba ta podaje czas
zbrodni, chociaż nie zupełnie jest tego pewna-grudzień 1943 r. Sama miała wtedy
15 lat. W swej relacji powołuje się na ojca, który za życia wiele na ten temat
mówił. W kilka dni przed zbrodnią przechodził koło ich domu drogą polną od szosy
głównej do lasu granatowy policjant z Czudca (podała nazwisko - Stachak). Ojciec
wymienionej zauważył, że policjant udał się do lasu. W kilka dni później na
szosie głównej niedaleko drogi polnej wiodącej do lasu zatrzymał się samochód
(prawdopodobnie przybyły od Rzeszowa). Było to wieczór. Około 22 godz., w nocy
ojciec Błyskalowej zauważył przechodzących drogą koło jego domu Niemców. Szli w
kilku grupach. Świecili latarkami. Kiedy go Niemcy zauważyli, rozkazali odejść
do domu. Obok domu stały również żona Kempy i córka (Błyskalowa). Kobiety
usłyszały krzyk Niemca i cofnęły się do domu.
Wszyscy
w domu przypuszczali, że Niemcy odbywają ćwiczenia. Mimo to, w domu zapanował
jakiś niepokój, wszyscy czuwali. W pewnym czasie (około 24 godz.), usłyszano
kilka serii strzałów od strony lasu. Około godz. 3 po północy ojciec zauważył
wracających Niemców. Szli cicho i bez świateł. Ob. W. Błyskalowa
była na drugi dzień w lesie i zauważyła świeże usypisko z ziemi i pocięte
kulami drzewa (o ile można jej wierzyć ?). Weszła na to usypisko, nogi zaczęły
się jej padać iż robiło jej się nieprzyjemnie. Nie była jednak pewna czy to
mogiła.
Później wszystko poszło w zapomnienie. W lesie było dużo
śniegu, nikt tam nie uczęszczał. Dopiero na wiosnę ludzie natknęli się na świeżą
mogiłę. Byli pewni, że Niemcy tu zagrzebali zamordowanych. Ob. Franciszek
Szmigiel próbował sprawdzić, czy tak jest na pewno. W. Błyskalowa podała także
nazwisko ówczesnego dziedzica w Babicy Jarochowskiego, który rzekomo też miał
odkopywać mogiłę. (Nikt nie wie, gdzie udał się po wyzwoleniu). Od
Jarochowskiego nic się nie dowiedziano. Prawdopodobnie nikt go o to nie pytał.
Kiedy po wyzwoleniu wydobywano szczątki rozstrzelanych,
znaleziono różaniec, buty i pas typu wojskowego, pantofle filcowe, dość długie
włosy. (wyglądały na kobiece). Błyskalowa wymieniła nawet strzępy sutanny.
Wydobyto tez około 12 czaszek. (? mój znak zapytania).
A teraz kilka zdań zasłyszanych od Franciszka Szmigla i
jego matki Katarzyny Szmigiel. Katarzyna Szmigiel twierdziła, że to był rok 1940
względnie 1941 w styczniu lub lutym. W tym czasie Niemcy dokonali wielkich
aresztowań młodych ludzi w Rzeszowie. Franciszek Szmigiel nie mieszkał tu, gdzie
obecnie, to znaczy przy drodze, którą Niemcy prowadzili nieszczęśliwców na
rozstrzelanie. Pamięta tylko, że Niemcy owej zimy (1941) prowadzili jakieś
ćwiczenia w okolicy lasu. Jest przekonany, że w tym czasie dokonali mordu
(ćwiczenia były upozorowane).
Na
wiosnę, kiedy już ludzie mówili o zamordowanych w lesie, o świeżej mogile,
postanowił ujrzeć na własne oczy. Udał się do lasu z Ob. Pasternakiem (Pasternak
pozostał na skraju lasu, aby dać znać, gdy się będzie ktoś zbliżał). Nabrała go
chęć odkopać grób. Wziął się do pracy. Odkopał tylko część mogiły. Zobaczył
zwłoki mężczyzny (wiek raczej średni). Zwrócone twarzą do ziemi. Zamordowany
miał na sobie brązowe (odciął kawałek z tego ubrania, ale później gdzieś
zgubił). Poza tym widać
było, że zwłoki przykryte są kocem. Ponieważ,
ktoś się zbliżał, szybko zakopał mogiłę i już tam więcej nie powrócił.
Nie słyszał też, aby ktoś
inny odkopywał. Nikt też nie odkrył, kto byli oni rozstrzelani. Ob. Błyskalowa
orzekła, że najwięcej mógłby powiedzieć były policjant z Czudca – Stacha, ale
nikt nie zna miejsca jego pobytu”. W
podpisie Władysława Płodzień.
Tyle oryginalnej relacji.
Ostatecznie udało się ustalić, że w grudniu 1943 roku hitlerowcy rozstrzelali tu
około 50 osób, którym ręce skrępowano uprzednio drutem kolczastym. Zbrodnia ta
nie wiadomo dlaczego nigdy nie była objęta dochodzeniem. A może tak zatajono jej
szczegóły!. Według nie potwierdzonych informacji, znad grobu miało zbiec dwóch
skazańców, czego jednak nie udało mi się potwierdzić. Wspominany już policjant
granatowy, a jednocześnie komendant placówki AK
„Czereśnia” z Czudca Karol Stachak,
zmarł 12 marca 1972 r. w Bydgoszczy i jest pochowany na rzeszowskim
cmentarzu Pobitno. Były właściciel Babicy Joachim Jarochowski również nie żyje.
Zwłoki zamordowanych, jak już
wspomniałem, ekshumowano 10 lipca 1958
roku przez specjalną ekipę z Ministerstwa Gospodarki Komunalnej, która dokonała
ekshumacji zwłok. Nie wiadomo dlaczego zwłoki zostały przewiezione do kwatery
żołnierzy Wojska Polskiego na cmentarzu komunalnym przy ul. Rymanowskiej w
Sanoku. Rzekomo brygadzie ekshumacyjnej było… po drodze. Na protokół
ekshumacji zarówno w Urzędzie Miejskim w Sanoku, jak i w Urzędzie Gminy w
Czudcu nie udało mi się natrafić.
Na
miejscu kaźni w latach sześćdziesiątych minionego wieku wzniesiono Pomnik Walki
i Męczeństwa.
Zbudowany pomnik miał kształt
krzyża. Był wykonany z metalu i został umieszczony w krzyżu maltańskim.
Prowadziły do niego schodki. Tamten pomnik możemy obejrzeć już tylko na
zachowanej fotografii we wspomnianym na wstępie przewodniku. Zbocze wzniesienia
na którym był on zlokalizowany obsunęło się przed kilkoma laty,
a sam pomnik runął w pobliską dolinę.
Zarosła także ścieżka. Po schodkach prowadzących do niego, nie było też żadnego
śladu. Pozostał jedynie żałosny widok resztek pomnika, nad którym patronat
został po prostu zapomniany. Dla mnie, człowieka szanującego historyczną
przeszłość swojego narodu, było to faktem upokarzającym. Czy można było mieć
wtedy do kogoś pretensje? Wydaje mi się,
że tak.
Zdjęcie pomnika z lat 70-tych

Ruiny Pomnika Walki i Męczeństwa w babickim lesie w latach
90-tych XX w.
Miejsce hitlerowskiej kaźni w Babicy jest jednym z
wielu w naszym regionie. Może ktoś powiedzieć, że zamordowali tam tylko około 50
osób i to niewiadomego pochodzenia. Jednakże to nasz naród ma szczególne prawo i
obowiązek głośno wołać: „Przebaczamy, ale nie zapomnimy! I dlatego zapadłem
wtedy w Babicy w chwilę zadumy nad tymi bezimiennymi ofiarami, które musiały
oddać swoje życie, może jeszcze młode na ołtarzu, w ofierze Ojczyźnie.
Dodatkowym faktem w tragizmie tej zbrodni jest to, że ofiary do dziś nie
doczekały się pełnej identyfikacji. Według informacji uzyskanych w rzeszowskim
Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej w tej sprawie nie prowadzono żadnego
śledztwa. Zapytałbym: dlaczego? Przecież od zakończenia wojny upłynęło już tyle
lat. Franciszek Kornaga, były prezes
Gminnego Koła Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów
Politycznych w Czudcu dobrze znał ten problem. –
Trudna sytuacja finansowa w gminie –
stwierdza – nie pozwalała na
zabezpieczenie pomnika czy jego odbudowę. Nie udało się wykonać nawet tablicy
wskazującej miejsce zbrodni. Poprzednia z dwoma Krzyżami Grunwaldzkimi gdzieś
zaginęła, ktoś ją po prostu zlikwidował.
To
wszystko stało się powodem, że napisałem kilka artykułów na ten temat
opublikowanych m.in. w „Kwartalniku Czudeckim” nr 1 marzec 2001 r. str. 4-5 pt. „Gorący punkt. Kto dopisze
szczegóły morderstwa z 1943 r. w Babicy. Pomnik w ruinie”. Władze
samorządowe powiatu strzyżowskiego zainteresowałem zapewne publikacją w
miesięczniku „Bardo” listopad nr 12 (39) z 2002 r. pt.
„W Babicy pomnik ku czci poległych przestał istnieć!. Zapomniany
patronat”. W jednej z nich napisałem: „Jednakże w obliczu nowych zmian,
nowych programów nauczania młodzieży szkolnej i akademickiej, które coraz
częściej sięgają do korzeni naszego narodu, warto przypomnieć młodemu pokoleniu,
że i w podrzeszowskiej Babicy jest miejsce które wpisane jest do tragicznych
dziejów naszego narodu. O tym nie powinniśmy zapomnieć.
A może to rzeczywiście przyszły już nowe, inne czasy....”.
Po trzech latach w listopadzie 2005 r. otrzymałem zaproszenie
na uroczystość
poświecenia nowego pomnika, który powstał z inicjatywy radnych z
Babicy, a sfinansowany został przez Radę Gminy. Głównym inicjatorem odbudowy
pomnika był sekretarz powiatu
strzyżowskiego Jacek Boho. W dniu 11 listopada pomnik został poświecony przez
ks. infułata Stanisława Maca, w asyście proboszcza z Babicy ks. Józefa Trzeciaka
oraz księży: Antoniego i Bronisława Domino.
W uroczystości uczestniczyła kompania honorowa i dowódca 21 Dywizjonu
Artylerii Przeciwlotniczej 21 BSP, zastępca Komendanta Wojewódzkiego Policji
Janusz Ziobro, starosta strzyżowski Robert Godek, liczne grono kombatantów,
młodzież szkolna z pedagogami oraz
miejscowe społeczeństwo. Po poświęceniu zapalono znicze i złożono kwiaty.
Odczytano apel poległych. Po uroczystości odprawiono mszę św. koncelebrowaną w
kościele parafialnym p.w. Dobrego Pasterza. Uroczystość zakończona została
wieczornicą związaną z obchodami 87 rocznicy odzyskania niepodległości w Zespole
Szkół im. Jana Pawła II w Babicy.
Przypomniano więc i powtórnie upamiętniono dramat bezimiennych ofiar
hitlerowskiej zbrodni.

Uroczystość poświęcenia nowego pomnika - 11
listopad 2005 r.
Źródło:
Zdzisław Domino