Bliźniacy w sutannach - księża Antoni i śp. Bronisław Domino
Pośród kapłanów jest niewielu braci bliźniaków. Księża Antoni i Bronisław Domino pochodzą z Babicy. Na świat przyszli w dniu 9 sierpnia 1935 r. w rodzinie rolniczej średniozamożnej, Gabriela (03.01.1905 – 13.11.1975) i Marianny z d. Kozioł (21.06.1910 – 28.12.1971), jako najmłodsi z czworga rodzeństwa. Najstarszy brat Stanisław (14.03.1927 – 14.08.1974) ożenił się z Ireną z d. Parus. Siostra Krystyna (06.09.1931 – 04.09.1988) wyszła za mąż za Kazimierza Rajzauera. Na całe ich życie i wybór drogi kapłańskiej bliźniaków Dominów wpływała religijno - patriotyczna atmosfera w rodzinie. Spośród licznego rodzeństwa ich ojca, czterech stryjków wybrało stan kapłański.
Jan i Stanisław byli salezjanami, Henryk i Bronisław pracowali w różnych
parafiach diecezji przemyskiej. Henryk był legionistą. Starszy brat bliźniaków
Stanisław należał do AK, uczestniczył w akcji „Burza” na terenie placówki AK
„Czeremcha” w Czudcu. Został aresztowany za posiadanie broni. Później wraz
z siostrą wyjechali w poznańskie i tam założyli rodziny. „
Pamiętamy 1939 rok – odpowiadali kiedyś bracia. – Przed wyruszeniem tatusia na
wojnę modliliśmy się całą rodziną i potem powtarzano, że Bóg wysłuchał modlitwy
dzieci, bo tato po kilku dniach wrócił, gdyż zginęły jego papiery. Już nigdy nie
poszedł na wojnę.”
„W dzieciństwie nas nie rozpoznawano, byliśmy zupełnie jednakowi. Jak
jeden dostał w skórę, to i drugi. Była podobno taka zabawna sytuacja: ktoś ze
znajomych stryjka miał dwie dziewczynki bliźniaczki i padła propozycja by… jedna
przyszła na miejsce któregoś z nas, ale mama z tatą się nie zgodzili! Ładnie nas
ubierali, zawsze jednakowo – mówią jeden przez drugiego. – Bardzo się nami
cieszyli. Uczyli nas obowiązkowości, prawdy i pracowitości. Mama nauczyła nas
gotować, mieliśmy dyżury w kuchni, gdy rodzina była z jabłkami na targu.” Szkołę
podstawową ukończyli w Babicy, liceum w Czudcu.
Ks. Bronisław opowiadał, że w domu bardzo zwracano uwagę na to, by
dzieciom nie brakowało niczego, co jest potrzebne do nauki. Kwitło czytelnictwo,
dziadek miał dużą jak na owe czasy biblioteczkę. Dziś już z nutką humoru mówi o
tym, jak razem z bratem uświadamiali patriotycznie swoją klasę. Na akademii z
okazji rocznicy śmierci Lenina szydzili z wodza rewolucji. Chciano ich usunąć z
liceum, ale ponieważ dobrze się uczyli, otrzymali jedynie nagany przy całej
szkole. – „ Z wyglądu nie różniliśmy się wtedy niemal niczym – wspominali po
latach. – Trudno nam się rozpoznać na niektórych zdjęciach. W szkole siedzieli
razem i ubierali się jednakowo. Nie zamieniali się przy odpowiedziach. Uczyli
się bardzo dobrze. – Nauczyciele nas nie rozróżniali. Bywało i tak, że ocenę
wpisywali drugiemu.
Potem zostali wytypowani na studia do Związku Radzieckiego. „Rodzice bali się,
że zrobią z nas komunistów” – śmieli się obaj. Zgłosili się więc: Antoni na
leśnictwo, Bronisław na weterynarię.
Przy końcu czerwca 1953 r. zostali przyjęci do przemyskiego Wyższego Seminarium
Duchownego. Gdy obaj zapragnęli się poświęcić się kapłaństwu, rodzice byli
zaskoczeni. Martwili się, kto z nimi zostanie. Rodzeństwo mieszkało daleko. Były
plany, że Antoni zostanie gospodarzem, tak jak dziadek imiennik. W seminarium
bliźniacy mieszkali zawsze osobno, jednak siedzieli obok siebie w kaplicy
i jadalni. Jeden przeżywał, gdy egzaminowano drugiego. Święcenia kapłańskie
przyjęli wraz z 37 kolegami kursowymi w dniu 7 czerwca 1959 r. z rąk ks. bp.
Franciszka Bardy. Prymicje w czudeckim kościele pw. Świętej Trójcy były wielką,
niepowtarzalną radością dla całej okolicy. Antoni odprawiał Mszę Świętą przy
ołtarzu głównym i asystowali mu dwaj stryjkowie, a Bronisław przy ołtarzu
bocznym i też w koncelebrze z dwoma stryjkami. Rodzice cieszyli się ogromnie z
tej wyjątkowo rodzinnej i parafialnej uroczystości.
W dniu prymicji - 14 czerwca 1959 r., księża
Antoni i Bronisław Domino, wraz z czteroma
stryjkami księżmi: Stanisławem, Bronisławem
Henrykiem i Janem Domino
Antoni otrzymał pierwszą wikarówkę w Rogach, a Bronisław w Stobiernej. –
„Mieliśmy pozwolenie, aby się odwiedzać – opowiada ks. Antoni. – Kiedyś brat
złożył mi wizytę na parafii w Rokietnicy, i gdy przyszedł na plebanię, proboszcz
zasypał go pretensjami, że jeszcze nie pojechał tam, dokąd miał jechać.
Oczywiście pomylił nas.” „Innym razem Antek jechał do mnie pierwszy raz –
kontynuuje ks. Bronisław – i pytał ludzi o plebanię. Ogromnie się dziwili, że
ich ksiądz nie może tam trafić.” W 1967 r. byli razem w parafii w Desznicy,
gdzie było bardzo dużo kaplic objazdowych. Pokonywali na furmankach po 70 km
dziennie. W 1967 r. w Nowym Żmigrodzie ks. Antoni wszedł do zakładu
fryzjerskiego, aby się ostrzyc. – Obaj z bratem mieliśmy wtedy bardzo gęste
włosy. Powiedziałem fryzjerowi: Niech Pan mnie dobrze ostrzyże, bo mówią że w
przeciwnym wypadku włosy bardzo szybko odrastają… Fryzjer popatrzył na ks.
Antoniego i z pobłażaniem rzekł: „Ja każdego dobrze strzygę”. Za 1,5
godziny do tego fryzjera wszedł ks. Bronisław. Nie miał tęgiej miny gdy zobaczył
kapłana. Przyznał jednak po chwili, że jest bratem – bliźniakiem Antoniego.
Śmiechu było co nie miara.
Potem Bronisław pracował w Niewodnej, a Antoni w Lubeni. Wówczas ks. bp I.
Tokarczuk poprosił go o postawienie kościoła w rodzinnej Babicy. „Nie
przewidywałem tak wielkich trudności, wspominał ks. Antoni - …….. ostrzegali
mnie, bo w latach 1958-59 budowa nie powiodła się. Władze szybko dowiedziały się
o tym i co dwa, trzy dni przyjeżdżały na kontrole. Pierwszą mszę w Babicy
odprawiłem 27 czerwca 1971 r. To był pierwszy nielegalny kościół w diecezji
budowany od podstaw. Co dwa była kara administracyjna w wysokości ówczesnych
2000 zł. Dostałem nawet wraz z ojcem roczny wyrok z zawieszeniem na trzy lata
i grzywnę . Dwadzieścia razy byłem wzywany na kolegium.
W 1973 roku naszą świątynię odwiedził ks. kard. Karol Wojtyła. Nasz krewny,
ksiądz Mac, proboszcz krakowskich Grzegórzek, przyjaźnił się z nim. Z kolei
stryjek Stanisław Domino, poeta, studiował z młodym Karolem polonistykę.”
Po 12 latach pobytu w Babicy ks. Antoni otrzymał probostwo w Lutczy. W 1985
r. zorganizował skuteczny bojkot w tej parafii wyborów do sejmu. Na
plebanii mieściła się drukarnia podziemnych wydawnictw oraz spotykali się
działacze rolniczej „Solidarności”. Bliźniacy brali udział w dniu 31
sierpnia 1983 r. w manifestacji solidarnościowej w Rzeszowie, jednej z
największych w kraju. Obaj byli po cywilnemu, ze znaczkami „Solidarności” w
klapach. ZOMO-wcy puścili gaz. Oczy łzawiły. Bliźniacy zgubili się gdzieś w
tłumie. Poszli w kierunku „Horteksu” z palcami złożonymi w znak „V”. – „ZOMO-wcy
popukali nam w czoło opowiadał ks. Antoni. – Odpukaliśmy im. Wtedy nas zwinęli do
milicyjnego stara. Jeden z ZOMO-wców uderzył nawet ks. Antoniego pałka. –Wydawał
mi się podobny do jednego z moich byłych uczniów. Powiedziałem więc: „Ja pana
uczyłem religii, a pan mnie bije?”. I przestał. U innego zauważyłem na szyi
medalik. Kiedy zagadałem go o to, rozkleił się i rzekł: „Ja mam jeszcze dwa
tygodnie służby, a oni każą mi ludzi bić”. Po pewnym czasie kazali nam się
przesiąść z samochodu do więźniarki. Jeden z ZOMO-wców kopnął brata w siedzenie,
wołając przy tym: „Zgnijecie w więzieniu! To tak was biskup uczy?!” Zawieźli ich
najpierw do RUSW na ul. Jagiellońską. Z tym pobytem wiąże się jedno nie miłe
wspomnienie: widok szpaleru milicjantów pod bronią. Po krótkim przesłuchaniu
przewieziono ich wołgą do WUSW przy ul. Dąbrowskiego. Na kolejne przesłuchanie.
– Umówiliśmy się wcześniej z bratem, że do niczego się nie przyznajemy. Dlatego,
kiedy nas zapytali: „Co robiliście na manifestacji”, obaj zgodnie
odpowiadaliśmy: ”Nic”. Po przesłuchaniu wypuścili nas.
Później Antoni był proboszczem w Błędowej Zgłobieńskiej. Ksiądz Bronisław
zbudował kościół w Szufnarowej. Za jego rozbudowę w 1971 r. otrzymał karę
grzywny oraz rok w zawieszeniu na cztery lata. Był tam proboszczem od 1970 r.
Wspólnie po kilku latach spotkali się na parafii w Szufnarowej. Ks. Bronisław
jako kanonik pełnił funkcję proboszcza. Ks. Antoni w 2002 r. poprosił biskupa o
sprawowanie przy bracie funkcji administratora. I tak dotrwali do emerytury,
którą uzyskali w dniu 20 sierpnia 2005 r.
ks. Antoni, z prawej ks. Bronisław Domino
Obaj zamieszkali w Diecezjalnym Domu Spokojnej Starości. Odbyli wiele
podróży. Uczestniczyli w wielu pielgrzymkach. Wracali wspólnie na swoja
ojcowiznę. To ona ich łączyła i mobilizowała. I tak było do dnia 22 marca
2009 r. Wiadomość o śmierci ks. Bronisława sparaliżowała wielu. Uroczystości
pogrzebowe odbyły się w dniu 26 marca na terenie kościoła parafialnego w Babicy.
Ks. Bronisław spoczął na miejscowym cmentarzu. W jego pożegnaniu uczestniczyło
około 2 tys. ludzi! Po kilku miesiącach uwzględniając prośbę parafian z
Szufnarowej spoczął na zawsze wśród swoich parafian, którzy darzyli go
wyjątkowym zaufaniem. 2 sierpnia 2009 r. w Szufnarowej została odsłonięta i
poświęcona ku jego czci tablica pamiątkowa.
Obrazki pamiątkowe z jubileuszu 50-lecia kapłaństwa księży
Antoniego i Bronisława Domino
Szkic kazania na pogrzebie Bronisława Domino 26 marca 2009r. w Babicy wygłoszonego
przez ks. Stanisława Bartmińskiego z Krasiczyna
Stajemy u trumny ks. Bronisława, którego Pan w 74 roku życia w przeddzień
50-lecia kapłaństwa powołał z grona żyjących jeszcze 27 kolegów i dołączył do
tych 16, którzy go już poprzedzili do niebieskiej Ojczyzny. W przededniu
czekającego nas złotego Jubileuszu kapłaństwa patrząc na jego życie możemy
dokonać jakby bilansu życia naszego, mijającego pokolenia. On już, wraz z bratem
Antonim, miał swój skromny jubileusz 50-ciolecia: w uroczystość Św. Józefa w
Parafii Mrowla, tamtejsza Akcja Katolicka, podczas Mszy Św. urządziła im
uroczystość 50-ciolecia i złożyła życzenia. Za tę inicjatywę, wraz z kolegami,
składamy serdeczne Bóg zapłać wspólnocie parafialnej z Mrowli.
Patrząc wstecz, w mijające właśnie półwiecze uświadamiamy sobie dług
wdzięczności wobec Boga i ludzi, uświadamiamy swoje nasze ludzkie błędy i
przywary. Ponieważ każdą Mszę św. nazywamy Eucharystią a Eucharystia to
wdzięczność, to podziękowanie, także podczas tej Mszy pogrzebowej pragniemy
podziękować Bogu i ludziom.
Ale zanim rozpoczyna się Najśw. Ofiara przepraszamy Boga za nasze grzechy. Pan
Jezus nie aniołów wybrał sobie na kapłanów ale zwykłych grzesznych ludzi, „sługi
nieużyteczne", jak mówi Ewangelia i co potwierdza św. Paweł. Za grzechy Kościoła
i jego kapłanów przepraszał papież i polscy biskupi. Że nie jesteśmy święci,
stale przypominają środki przekazu z lubością wyciągające na światło księżowskie
grzechy i słabości. Śp. Bronisław też nie był wolny od ludzkich grzechów i
słabości. Dlatego składamy za niego tę Najśw. ofiarę. Niech Mu Bo wybaczy i my
też zapomnijmy o jego winach, jak chcemy, by inni zapomnieli o naszych. Ale
chyba nie zło przeważało w jego życiu, jeśli tak licznie wypełniliście ten
kościół by podziękować za dobro, które przez niego stało się naszym udziałem.
Na początku, wraz z bratem Antonim i żyjącymi jeszcze kolegami dziękujemy Bogu
za dar życia. 60-lecie zakończenia wojny uświadomiło ogromne straty poniesione
przez nasz naród: Wśród milionów poległych i pomordowanych Polaków mogli być
nasi rodzice i my sami. Przeżyliśmy, chociaż innym, może lepszym, zdolniejszym,
pobożniejszym nie było to dane. Myśmy byli zbyt młodzi by walczyć, lecz na tyle
dorośli by pamiętać tamte lata grozy. Potem przyszedł trudny czas powojenny.
Tysiące, i tysiące narażonych było na głód i choroby. Pomoc zachodnia, wkrótce
odrzucona ze względów politycznych, umożliwiała przeżycie i zdrowie. Ale czujemy
wdzięczność nie tylko za dar życia i zdrowia fizycznego. Rodzice, nauczyciele,
kapłani, mimo szykan i utrudnień, pracowali nad rozwojem życia umysłowego,
duchowego, religijnego. To im zawdzięczamy, że nie przerobiono nas na ludzi bez
Boga, wiary i moralności.
Kapłan z ludzi wzięty. W wadowickim spotkaniu Jana Pawła II z
rodakami padły słowa: "Tu się wszystko zaczęło, Szkoła się zaczęła i kapłaństwo
się zaczęło". Do dziś Podkarpacie to "zagłębie wiary i pobożności".
W Babicy w podkarpackiej pobożnej rodzinie Gabriela i Marii, mającej już
dwójkę dzieci syna o 8 i córkę o 4 lata starszych urodzili się 09. 08. 1935r.
dwaj chłopcy: Antoni i Bronisław. Ich wypatrzył sobie Pan Bóg i wrzucił w ich
serca ziarno powołania. Ale pieczę o to ziarno zlecił rodzicom. Oni przez lata
słowem, przykładem, modlitwą i ofiarą kształtowali młodych ludzi. Dziś naszą
wdzięczność wyrażamy w modlitwie za ich dusze, bo już nikt z naszych rodziców
nie żyje. Ale proszę współczesnych rodziców o kontynuację tego dzieła.
W podkarpackiej szkole w Babicy i Czudcu, nauczyciele byli to w ogromnej
większości ludzie ukształtowani przez przedwojenne jeszcze Seminaria
Nauczycielskie, Pomimo, iż ówczesna szkoła miała za zadanie narzucać
światopogląd materialistyczny, tzw. marksistowski, nauczyciele odczuwali dumę,
gdy ich wychowankowie szli do Seminarium, chociaż często władze szkolne i
policyjne dopuszczały się szykan, robiły im wyrzuty i nieprzyjemności.
W podkarpackiej parafii. Tu w parafiach byliśmy zwykle ministrantami, tu podpatrywaliśmy życie księży zarówno proboszczów jak wikariuszy. Oni, ci kapłani, z których niemal wszyscy odeszli już do Pana, swoją wiarą pobożnością gorliwością kształtowali naszą postawę: najpierw jako młodych kleryków, a potem młodych wikariuszy, katechetów, proboszczów. Dziś za tych wszystkich kapłanów zanosimy modły... Także za liczną i bardzo ofiarną służbę pomocniczą: kościelnych, organistów, siostry zakonne. – Jeden Bóg wie, ile im zawdzięczamy. Przede wszystkim dar powołania, który w nas rozwijali.
W 1953 roku do przemyskiego Seminarium duchownego zapukało 56 maturzystów, z których po 6 latach 43 zostało księżmi. Rok 1953, to mroczne lata stalinizmu. Otwierane dziś przez IPN i udostępniane powoli, archiwa obrazują prześladowanie narodu i Kościoła w tamtych czasach. Ukazują jak rządzący Polską z rosyjskiego namaszczenia, komuniści, usiłowali zgasić ostatnie światła nadziei dla Polaków:
Trwają procesy polityczne świeckich i księży, mające zohydzić
i zgnoić przedwojenne i wojenne autorytety zarówno religijne jak narodowe i
polityczne. Zaaresztowano Prymasa, Stefana Wyszyńskiego, wysiedlano wielu
aktywnych księży, zlikwidowano Caritas, wydawnictwa katolickie, Małe Seminaria i
niektóre zakony. I w tym, czasie, 56 maturzystów prosi o przyjęcie do Seminarium
Duchownego w Przemyślu. Tam, w szacownej, najstarszej w całej okolicy uczelni i
Instytucie Teologicznym, przez 6 lat przygotowywać się będą do kapłaństwa.
Wspomnijmy dziś z wdzięcznością, naszych wychowawców, którzy budowali w nas
kapłaństwo. Biskup Franciszek Barda Majestatyczny wyniosły Góral, wzbudzający
respekt nawet u nachodzących Go milicjantów. Jak zaświadczał żyjący jeszcze ks.
Jan Jakubczyk, kiedyś gdy przesłuchujący go agent podniósł głos, biskup wstał -
poderwali się także Ubecy i zaczęli się wynosić, po prostu uciekać. Przypomniała
się scena z pojmaniem Pana Jezusa w Ogrojcu.
Biskup Wojciech Tomaka, - ujmujący bezpośredniością i
humorem. Profesorowie, na których - my młodzi - patrzyliśmy z niemal nabożną
trwoga. Wszyscy odcisnęli trwały ślad swych osobowości na naszych wrażliwych, bo
młodzieńczych duszach. A przez nas ten ślad odcisnęli na przemyskim Kościele,
nazywanym w owym czasie „Ecclesia pia et docta" czyli Kościół bogobojny i
ukształcony. Niemal wszyscy już odeszli. Niech ich Bóg obdarzy życiem wiecznym
Golcowej 31.07.1961 - 30.07.1964,
Budach Łańcuckich 31.07.1964 - 30.06.1967,
Desznicy 01.07.1967-10.07.1968,
Niewodnej 11.07.1968 - 26.04.1971,
i wreszcie jako proboszcz w Szufnarowej 27. 04. 1971 - 20. 08. 2005.
Dziś po ponad 50 latach komunizm minął jak jakiś straszny
sen, Kościół i naród odnowił się tchnieniem Ducha Świętego. Ale Pan Bóg swoje
zamierzenia przeprowadzał rękami ludzi. Po święceniach, zaczęliśmy pracować w
diecezji, jak to się pięknie mówi „na niwie Bożej". Nie były to czasy łatwe, bo
wtedy wszystko, dla rządzących Polską komunistów, miało posmak polityczny:
Budowaliśmy kościół "z żywych kamieni" z ludzi. Przez większość kapłańskiego
życia uczyliśmy religii - niekiedy po 25-30 godzin w tygodniu, za darmo, bez
pensji i bez ubezpieczenia. Dziś niektórzy mają emerytury państwowe w granicach
ledwie 600-800 zł. miesięcznie. Uczyliśmy w salkach katechetycznych tworzonych
i budowanych, wraz z bardzo ofiarnymi rodzicami, w zakrystiach, budynkach
gospodarczych, mieszkaniach prywatnych, ponosząc konsekwencje administracyjne ze
strony ówczesnych władz, płacąc kolegia.
To nasze - odchodzące - pokolenie wdrażało podstawy liturgii
posoborowej; zdobywało pierwsze polskie tłumaczenia, uczyło się pierwszych
polskich części Mszy św. Kto dziś pamięta Msze łacińskie, Msze plecami do ludzi?
Nasze pokolenie tworzyło pierwsze duszpasterstwa rolników, inteligencji,
robotników, prowadziło pierwsze oazy, wprowadzało religię do szkół, gdy ustały
komunistyczne szykany. To nasze pokolenie kapłanów "dla ludzi przeznaczonych"
uczyło czytania Pisma Świętego na godzinach biblijnych, organizowało pierwsze
kursy dla narzeczonych, pierwsze pielgrzymki np. piesze do Częstochowy, czy na
spotkania papieskie. Do jednych z bardziej czynnych na tym polu należał śp.
Bronisław. Jeśli dziś do bram Seminarium przemyskiego czy rzeszowskiego, pukają
nowi ludzie, to są oni z siewu Jana Pawła II, ale i naszego. Dziś inni
wychowawcy, inni biskupi, ale w tym samym Kościele zbierają plon naszego siewu
Za wolność i niepodległość i za polskość
Przemówienie pożegnalne Krystyny Hojny
z Szufnarowej:
Czcigodny Księże Bronisławie, Pierwszy Proboszczu parafii w Szufnarowej
Decyzją ks. biskupa Ignacego Tokarczuka, została w roku 1970
powierzona Ci misja, otwarcia parafii w Szufnarowej. Stanąłeś na jej czele jako
duszpasterz i budowniczy dzieła, które trzeba było rozpocząć od początku. Miałeś
do dyspozycji starą chałupę, stodołę i kilkanaście arów pola, a ponadto wielki
zapał i dużą wiarę w Bożą pomoc. Jako powierniczkę tego dzieła, obrałeś sobie
Matkę Chrystusową i z Nią pod hasłem "Z Maryją zwyciężymy" przystąpiłeś do
pracy. Drogę, przez którą przeszedłeś, można nazywać drogą Golgoty, ze względu
na ówczesne relacje między państwem a Kościołem, a także ze względu na sytuację
gospodarczą kraju.
Twoje ręce były poorane, popękane i zniszczone pracą którą
włożyłeś na rzecz parafii. Nie były to ręce kapłana, lecz ciężko pracującego
robotnika na budowie. W powierzonej sobie parafii byłeś wspaniałym gospodarzem.
Z Twojej determinacji, uporu i wielkiego zaangażowania powstała perła
Szufnarowej - świątynia Boża pod wezwaniem Matki Boskiej Miłosierdzia w Obrazie
Ostrobramskim. Obraz ten otrzymałeś od bardzo życzliwego Ci biskupa Tokarczuka
jako dar dla powstającej parafii i sam go przywiozłeś autobusem z Przemyśla.
Aby budować, a wybudowałeś i zorganizowałeś wiele (kościół
parafialny, plebanię, punkt katechetyczny, organistówkę, magazyn przykościelny,
kaplicę na cmentarzu i sam cmentarz, otoczenie kościoła) potrzeba było dużo
pieniędzy i zachodu w zakresie zabezpieczenia materiałowego. Na cel ten sadziłeś
porzeczki, pożyczałeś pieniądze od sąsiadów i znajomych, i wreszcie dawałeś
swoje. A wszystko po to, aby chwałę Bożą szerzyć w Szufnarowej, a parafianom,
skrócić drogę do kościoła o 6 kilometrów. Duże wsparcie otrzymywałeś od swojego
brata Antoniego, który ma duży współudział w otwieraniu szufnarowskiej parafii.
Wrogość władz państwowych do Kościoła spowodowała, że
budowałeś bez zezwoleń, narażając się na szykany. Pierwszym uderzeniem w Ciebie
było zaplombowanie plebanii i pozbawienie Cię dachu nad głową. Nie załamałeś się
jednak i zamieszkałeś w stodole, wokół której nocami kręcili się ormowcy.
Liczyli na to, że kiedyś nie wytrzymasz, że będziesz miał dość, że zmienisz
miejsce noclegu. Ty jednak musiałeś tam wytrwać, ponieważ istniało realne
zagrożenie zajęcia stodoły, co równałoby się z likwidacją parafii. Trwało to 2
miesiące. Wytrwałeś, choć było Ci bardzo ciężko, ale sam powiedziałeś znamienne
słowa "Mój Mistrz nie tyle cierpiał." A ołtarzem, przy którym sprawowałeś
najświętszą Eucharystię, był prosty stół postawiony na klepisku w stodole. Ty
nie ustąpiłeś, lecz tworzyłeś i budowałeś. Za każdy z budynków były represje:
rozprawy w sądzie, grzywny, kolegia. Z Twojej działalności spowiadali Cię
wielokrotnie towarzysze z komitetu wojewódzkiego partii. Przychodziły jednak
chwile zwątpienia. Ksiądz Dyka, nasz rodak, doświadczony wiekiem kapłan,
podtrzymywał Cię na duchu mówiąc: "Proszę księdza po Wielkim Piątku nastąpi
chwalebne Zmartwychwstanie, a potem będzie Hosanna".
Za Twoją pracę i trud, niech Ci wynagrodzi Bóg w Trójcy
Jedyny, a Matka Boska, którą tak bardzo umiłowałeś, niechaj przytuli Cię do
Swego macierzyńskiego serca. Nie mówimy żegnaj, lecz do zobaczenia Drogi
Duszpasterzu i Przyjacielu.
Spoczywaj w pokoju!
Kościół pw. Matki Bożej Ostrobramskiej w Szufnarowej
Ks. B. Domino - długoletni
proboszcz i budowniczy
kościoła w Szufnarowej
Czcigodny księże kanoniku Bronisławie! Nasz
duszpasterzu.
Zdjęcia z mszy pogrzebowej koncelebrowanej i złożenia do
grobu ciała ks.
Bronisława Domino, na cmentarzu w Babicy
Wszystkim uczestnikom pogrzebu w
Babicy 26 marca 2009 mojego brata ks. Bronisława Domino składam serdeczne
podziękowania: ks. biskupowi Edwardowi Białogłowskiemu, Księżom koncelebrantom;
Robertowi Godek – staroście powiatu strzyżowskiego, Tadeuszowi Przywara –
wójtowi gminy Wiśniowa, Stanisławowi Gierlak – wójtowi gminy Czudec, Jerzemu
Łukasiewiczowi – dyrektorowi Gimnazjum w Wiśniowej, Małgorzacie Książek –
dyrektor SP w Szufnarowej, Bożenie Piórek – dyrektor SP w Babicy, pocztom
sztandarowym Gimnazjum z Wiśniowej, OSP z Błędowej Zgłobieńskiej, OSP z Mrowli –
Lipie. Szczególne podziękowania składam OSP z Szufnarowej i wiernym Parafii
Szufnarowa wraz z ks. proboszczem Władysławem Depą, chórowi parafialnemu z
Szufnarowej oraz moim rodakom z Babicy wraz z ks. proboszczem Józefem
Trzeciakiem. Dziękuję także wiernym z parafii Mrowla – Lipie, Błędowa
Zgłobieńska, Wiśniowa, Niewodna, Łowisko i Desznica oraz wszystkim uczestnikom
pogrzebu nie wymienionym z imienia i nazwiska.
10.03.2002 r.
nr 35 (596) 30.08.2009 r.
Źródło:
Zdzisław Domino
Mała galeria pamiątkowych zdjęć księży bliźniaków - Antoniego i Bronisława Domino
Źródło:
Barbara Rajzauer-Krużel