BABICA - Strona domowa
Nieznane wątki z życia żołnierza
legionisty i kapłana
Henryka Domino
Ksiądz Henryk Domino przez długie lata był
proboszczem w parafii Rogi. Skierowany tu został w 1936 roku.
Swoją posługę kapłańską w naszej miejscowości sprawował do śmierci w roku 1964.
Spoczął na cmentarzu parafialnym w Rogach. Była to postać niezwykła, która
dobrze zapisała się w pamięci parafian.
Ród Dominów wywodzi się z Budziwoja (obecnie dzielnica Rzeszów). Jak głosi podanie, protoplastą rodu był chłop z tej wsi, który
zasłynął w walce z Tatarami. W nagrodę król miał mu nadać tytuł szlachecki i
nazwisko Domino (łac. dominus - pan). Właśnie z Budziwoja pochodził
dziadek księdza - Michał Domino (ur. w 1818 roku), który po ślubie z Katarzyną
Grzebyk z Siedlisk, zamieszkał w Siedliskach. Syn Michała i Katarzyny - Antoni
(urodzony w 1964 roku) poślubił Anielę Grzebyk. Około 1890 roku Antoni i Aniela
Dominowie przenieśli się do nowo wybudowanego domu w Babicy. Prowadzili duże jak
na tutejsze warunki, 20 morgowe gospodarstwo rolne, zajmowali się sadownictwem.
Spośród jedenastu chłopców, czterech wybrało stan kapłański.
Henryk był czwartym z kolei dzieckiem, urodził się 20
stycznia 1894 r. w Babicy. Tam uczęszczał do miejscowej szkoły powszechnej, a w
1906 roku rozpoczął naukę w ośmioklasowym I Gimnazjum w Rzeszowie. Szkoła ta
zaliczała się do najsurowszych w Galicji, gdyż stosowano w niej regulaminy
surowsze niż przewidywały przepisy oświatowe. W ostatnich latach nauki młody
Henryk związał się z organizacjami patriotycznymi "Zarzewie" i "Strzelec".
Świadectwo ukończenia szkoły otrzymał na początku czerwca 1914 roku.
Był to czas niespokojny, zaostrzała się sytuacja polityczna,
latem wybuchła wojna. Z tą chwilą Henryk zaciągnął się do "Strzelca", aby i " z
trudu mojego i znoju Polska powstała, by żyć..." Z rzeszowską Kompanią Strzelców
wyjechał w sierpniu do Krakowa. Po dwóch tygodniach ćwiczeń został żołnierzem VI
batalionu I Kompanii Strzelców, której dowódcą był Józef Piłsudski. We wrześniu
rozpoczął się szlak bojowy w oddziałach polskich walczących przy boku wojsk
austriackich. Jesienią 1914 roku brał udział w walkach pod Szczecinem, Laskami,
Dęblinem. W dniach 8-11 listopada toczył walki pod Krzywopłotami. W bitwie tej
Henryk został postrzelony w obie nogi. Z pola walki pod silnym obstrzałem
wyniósł go kolega. Ranny nie mógł brać udziału w działaniach, jakie zimą toczyły
się w okolicach Suchej Beskidzkiej, Nowego Sącza, Tarnowa. W tym okresie
oddziały Piłsudskiego przemianowano na I Brygadę, która weszła w skład szerszej
formacji Legionów Polskich. W lutym 1915 roku Henryk Domino otrzymał długi urlop
- do 10 kwietna. W tym czasie przebywał na leczeniu w Salzburgu - kurorcie w
zachodniej Austrii. Do oddziałów wrócił wiosną 1915 r., gdy rozpoczynała się
wielka ofensywa państw centralnych. W maju Domino brał udział w walkach nad
Nidą, pod Pińczowem. Następnie przeszedł szlak bojowy, w toku którego brał
udział w walkach pod Konarami, Żernikami (maj-czerwiec), Ożarowem (20 czerwca -
2 lipca), Urzędowem, Lublinem, Jastkowem (30 lipca - 3 sierpnia), Kamionką k.
Lubartowa, nad Bugiem (8-24 sierpnia). Udział Henryka Domino w wojnie, od
sierpnia 1915 r. do końca lutego 1916 r., jest bardzo dobrze udokumentowanych w
jego pamiętnikach, które zachowały się do dziś.
Kolejny etap działań I Brygady to szlak przez Wysokie
Litewskie - Kowel - Styr. Jesienią nad Styrem toczyły się ciężkie walki, w
których zaangażowane były I i II Brygada Legionów Polskich. W czasie tych
zaciętych bojów Henryk kilkakrotnie uniknął ran i śmierci. W pamiętnikach
pojawiają się często zapisy podobne do tego "...widząc w tem opiekę Bożą -
dziękowałem potem Bogu - ręka Boża czuwa zawsze nade mną i już nieraz
znajdowałem się w największym niebezpieczeństwie życia - zawsze udało mi się
wyjść cało". Przejmujące są także opisy niektórych potyczek: "Myśleliśmy już, że
jesteśmy zgubieni i że ani jeden nie wyjdzie z pola gradu ognia. Ostatkami sił
zaczęliśmy uciekać. Zmęczeni zaczęli wyrzucać tornistry, plecak - i ja również
bardzo zmęczony myślałem, że już dalej nie będę mógł ratować się ucieczką. (...)
Na szczęście karabin maszynowy wziął dystans za krótki - następnie za daleki i
dzięki temu zdołaliśmy ujść niechybnej śmierci już z objęć". Wrażenie robi
także opis pobojowiska: "... wzięliśmy po kilka ręcznych granatów, zbliżyliśmy
się jakich 5 kroków do Moskali, a gdy zachęciliśmy ich by się poddali,
odpowiedzieli nam ogniem karabinowym. Wtedy zaczęliśmy na nich rzucać granaty. W
jednej chwili zobaczyliśmy w powietrzu ręce - to kawał ciała ludzkiego - lub
głowę - oderwaną granatem. Ja z drugim Prusakiem rzuciliśmy się na przód biorąc
około 30 jeńca. Widok jaki przedstawił się nam był straszny - oto leżeli
porozrywani Moskale, bez nóg, bez rąk, bez głowy - tych, którzy dawali znaki
życia pozabieraliśmy i obandażowaliśmy. Na równinie przed rowem naliczyłem około
40 zabitych - niektórzy konali jeszcze w ostatnich przedśmiertnych konwulsjach.
(...) żal mnie się zrobiło tylu ludzi, z których niejeden zostawił w domu
rodziców, żonę, dzieci, braci, siostry, którzy go już nigdy nie zobaczą -
pomyślałem sobie, że i mnie ten los może spotkać i z serca mojego popłynęła
prośba do Stwórcy, by mię strzegł i wrócił mnie kochanym Rodzicom i braciom".
Walki nad Styrem, w ciężkich jesienno-zimowych warunkach, nadszarpnęły zdrowie Henryka. Osłabiony z wysoką gorączką, udał się do lekarza,
zdając sobie sprawę z tego, że szybko wróci z powrotem do okopu. Jednak
przerwanie frontu przez wojska rosyjskie sprawiło, że wszyscy którzy się
zgłosili, zostali odesłani na tyły. Zbadany przez lekarza, z rozpoznaniem
vitium cordis (wada serca), trafił kolejno do szpitala w Kowlu, Chełmie a
następnie w Józefowie w Czechach (19-24 listopada). Po powrocie do Kozienic,
gdzie wszystkie trzy Brygady Legionów Polskich miały swoją kadrę, został
skierowany do "Domu Rekonwalescentów" Legionów Polskich w Kamieńsku (między
Radomskiem, a Piotrkowem Trybunalskim). W szpitalu Domino przebywał do końca
stycznia 1916 roku.
Henryk Domino jako legionista.
Zdjęcie wykonane 12 lipca 1917 r.
Wiosną 1916 roku Henryk został skierowany do szkoły
podoficerskiej w Kozienicach koło Dęblina. Latem z jednostkami I Brygady,
ponownie wyruszył na Wołyń, gdzie walczył nad Styrem w bitwach o tzw. "Redutę
Piłsudskiego", "Polską Górę" niedaleko Kostjuchnówki, w okolicach Jeziornej i
Sitowicz.
W październiku Henryk trafił do biura werbunkowego wojska
polskiego do Częstochowy. Został komendantem biura werbunkowego w Praszkach w
powiecie wieluńskim. Jednocześnie z rozkazu dowódcy I pułku piechoty Legionów
Polskich Edwarda Rydza-Śmigłego, prowadził prace konspiracyjne na rzecz Polskiej
Organizacji Wojskowej. W czerwcu 1917 r. wrócił do oddziału w Modlinie.
Kryzys przysięgowy , aresztowanie Józefa Piłsudskiego,
spowodowało rozwiązanie Legionów Polskich. Z żołnierzy pochodzących z Galicji
utworzono Polski Korpus Posiłkowy. Przebywali oni w Zambrowie, gdzie odbywały
się intensywne ćwiczenia wojskowe. Dnia 3 września 1917 roku Henryk Domino
wyruszył transportem wojskowym do Przemyśla. Tutaj oddziały były rozbrajane,
żołnierze wcielani do formacji austriackich i wysyłani na front, najczęściej
włoski. W tej sytuacji " nie chcąc za obcą sprawę i pod obcym niebem marnować
swych sił a może i życia, które należało oszczędzać do pracy w niepodległej
Ojczyźnie, jesienią 1917 r. potajemnie wydaliłem się z pułku austriackiego z
Przemyśla". Henryk wrócił do rodzinnego domu w Babicy, gdzie do jesieni 1918
roku ukrywał się "przed czujnym okiem austriackich wart wojskowych, jako też
żandarmerii, które chwytały legionistów".
Za służbę wojskową w Legionach Polskich Henryk Domino został
odznaczony medalami: "Za wierną służbę", "Krzyżem Walecznych" i "Krzyżem
Niepodległości".
"Kiedy późną jesienią 1918 r. wojna światowa zbliżała się ku końcowi, a z mroków
niewoli zaczęły się ukazywać zręby wskrzeszonej i do życia niepodległego
powstającej naszej Ojczyzny, spod sztandaru twórcy armii polskiej i Wielkiego
Budowniczego Najświętszej Rzeczypospolitej, P. Józefa Piłsudskiego, zaciągnąłem
się do innej żołnierki, pod sztandarem Chrystusa Króla i jesienią 1918 roku
znalazłem się w zaciszu Seminarium Duchownego ob. łac. w Przemyślu...".
Święcenia kapłańskie przyjął 11 czerwca 1922 roku.
Na pierwszą placówkę został skierowany do parafii Laszki koło
Jarosławia. Nie przebywał tam długo, gdyż od 30 grudnia 1922 roku objął
tymczasowe obowiązki proboszcza parafii Radawa, na północ od Jarosławia. Pobyt
ten okazał się dłuższy, bo trwał do 1936 r. Początkowo był administratorem
parafii. Po zdaniu egzaminu konkursowego na proboszcza w 1931 roku, od 29
stycznia 1932 do 5 lutego 1936 pełnił obowiązki proboszcza.
W
czasie I wojny światowej parafia Radawa mocno ucierpiała, spłonęły domy,
kościół, na cholerę zmarło około 150 osób. Ks. Henryk Domino wydatnie przyczynił
się do odbudowy Radawy. Uczestniczył we wszelkich inicjatywach - budowa szkoły,
ochronki, kościoła, plebani, budynku gminnego, młyna, tartaku, dwóch domów
wypoczynkowych dla wojska. w 1938 roku za pracę społeczną na terenie parafii
Radawa ks. Domino został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Kawalerskim
Orderu Odrodzenia Polski.
Poświęcenie kamienia węgielnego przez ks. H.
Domino
pod budowę 2 klasowej szkoły powszechnej TSL w
Radawie koło Jarosławia w dniu 16 maja 1928
roku
W maju 1936 r. został przeniesiony na probostwo w Rogach. Tak
Radawa żegnała swego pasterza: "O jednym z dawnych naszych królów powiadają
nasze dzieje, że zastał Polskę drewnianą, a pozostawił murowaną. Podobne słowa
mogła i może powtórzyć niejedna nasza parafia o swoich duszpasterzach, którzy
obejmowali nieraz parafie bez kościołów, (...) a pozostawili po sobie w
parafiach niezapomniane pomniki swojej pracy około chwały Bożej zbawienia dusz
ludzkich. Podobne słowa w całej pełni możemy powtórzyć dzisiaj o naszym ks.
proboszczu Henryku Domino, który po 14 latach swej pracy u nas przeniósł się
obecnie do Rogów (...). Musimy go teraz pożegnać, ale nie na zawsze, bo
wdzięcznością i modlitwą pokoleń całych pozostaniemy na zawsze z naszym
niezapomnianym Ks. Dobrodziejem".
Ks. Antoni Domino i Barbara Krużel–Rajzauer
nad grobem księdza Henryka –
Rogi 18.09.2010 r. Fot. Zdzisław Domino
Źródło:
Janusz Słyś, "Motyl Rogowski" nr 3 (2007)
Henryk DOMINO - żołnierz i kapłan
W dniu 18 września 2010 r. w Auli
Michalickiego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Miejscu Piastowym odbył się
wykład Piotra Babinetz, posła na Sejm RP na temat „Żołnierze legionów z
krośnieńskiego”. Jego organizatorem była Wszechnica Piastowska i Urząd Gminy w
Miejscu Piastowym. Imprezą towarzyszącą stanowiła promocja wspaniale wydanego
przez krośnieńskie Wydawnictwo RUTHENUS – Rafał Barski, biografii i pamiętnika
ks. Henryka Domino pt. „Żołnierz i Kapłan”, który opracował Janusz Słyś ,
nauczyciel ze Studzian k. Przeworska. Ze strony rodziny Dominów z Babicy
uczestniczyli w tej niezwykłej uroczystości: ks. Antoni Domino, Barbara
Rajzauer–Krużel oraz „kronikarz” rodu Domino, babicki rodak Zdzisław Domino.
Janusz Słyś oddał swoją wyjątkową pracą,
wydaną przez Stowarzyszenie Miłośników Wsi Rogi hołd pamięci dla swojego długoletniego
proboszcza parafii Rogi ks. Henryka Domino, który tam swe obowiązki wykonywał od
1936 do 1964 roku. Osobą ks. Domino bliżej zainteresował się w 2000 r., gdy do
jego rąk trafiły szczątki korespondencji, a później pamiętniki Henryka Domino z
czasów I wojny światowej. Jego szlak bojowy wiódł z I Brygadą Legionów Polskich.
Nawiązał wtedy kontakt z rodziną – ks. Bronisławem Domino (bratankiem ks.
Henryka) proboszczem w Szufnarowej, a następnie z Barbarą Rajzauer–Krużel
zamieszkałą w domu rodzinnym ks. Henryka Domino. Nadmienię, że pamiętniki te
dlatego stanowią niezwykłą wartość historyczną, ponieważ są napisane nie przez
oficera lecz przez zwykłego, szeregowego żołnierza polskich Legionów.
Powitanie gości i wykładowcy posła na Sejm RP,
Ks. Antoni Domino dzieli się swoimi refleksjami po
polityka i samorządowca Piotra Babinetz
spotkaniu w Rogach
Opracowanie nosi tytuł "Ksiądz Henryk Domino – żołnierz i
kapłan", gdyż odnosi się do najważniejszych etapów życia bohatera książki.
Znaczna jej część dotyczy służby wojskowej w Legionach, a i lata kapłaństwa to
też służba oparta na doświadczeniach wojskowych pod rozkazami brygadiera
Piłsudskiego. Książka składa się z dwóch części. Część pierwsza to
mini-biografia ks. Domino: Ksiądz Henryk Domino – służba Ojczyźnie i Bogu. W
czterech rozdziałach autor opisał najważniejsze okresy jego życia. W części
drugiej starał się odtworzyć wspomnienia z odnalezionych przez Barbarę
Rajzauer–Krużel pamiętników nr 6, 7, 8 pisanych przez młodego żołnierza Henryka
Domino w okresie służby w Legionach Polskich, które obejmują okres od 1 sierpnia
1915 r. do końca lutego 1916 r. W opracowanych pamiętnikach zachowano oryginalną
pisownię sprzed około 100 lat, którą można porównać sobie z pisownią
współczesną. (Książka ma 127 stron i ciekawą kolorową wkładkę na kredowym
papierze, jest zszywana i w twardej oprawie).
Janusz Słyś podczas promocji książki:
Bratanek ks. Henryka - ks. Antoni Domino podczas
"Henryk Domino - żołnierz
i kapłan"
przemówienia na uroczystości w Rogach
Źródło:
Zdzisław Domino
Ksiądz Henryk Domino – służba Ojczyźnie i Bogu
(opracował i przypisami opatrzył Janusz Słyś)
PAMIĘTNIK WOJNY -
1914/15 - Nr 6
Sierpień 1915
1.08. niedziela
Od wczesnego ranku ostrzeliwała nas silnie artyleria rosyjska i zraniła kilku z
naszej kompanii między innymi został ranny od szrapnela[1]
Dąbrowski [2]. Przez
cały dzień nie można było wyjść z okopów, gdyż Moskale [3]
celnie bili do nas. Toteż wszyscy dzień ten spędziliśmy w okopach dopiero
w nocy
przywieziono nam obiad – jako też fasunek [4]
(12 chleb) w nocy silna strzelanina - warty .
2.08. poniedziałek
Zbudziwszy się około 530
rano pokrajałem sobie w czasie obserwacyi
słoninę – udałem się do pobliskich spalonych domów (baraków)
tam przetopiłem ją, ugotowałem ziemniaków i oprałem sobie koszulę,
ręcznik i 4 chusteczki – po południu napisałem do domu obszerny list. Wieczorem
wesoła lecz zmyślona wiadomość o zajęciu Warszawy – za to prawdziwa o zajęciu
pierwszych fortów Dęblina [5]
– salwy do Moskali – w nocy około 12-tej baon – zajmujemy rezerwowe okopy koło
komendy baonu.
Ucieczka Moskali z pod Jastkowa [6]
3.08. wtorek
Zaledwie ułożyliśmy się do snu i smacznie zasnęli zbudzono
nas i doniesiono nam, że Moskale zwiali – ruszyliśmy ich ścigać – więc zaraz
około 6-tej szosą poszliśmy naprzód - minąwszy okopy rosyjskie, przy których tak
wielu padło czwartaków [7]
wskutek nieroztropnego prowadzenia przez oficerów IV p.[pułku] Zatrzymaliśmy się
pod Jastkowem do południa – zaraz – okopy na górce – w południe idziemy na
pozycje – jednak ponieważ Moskale znowu uciekli – idziemy do wsi – biwakujemy do
wieczora (areoplany), wieczorem idziemy do pobliskiego lasu. Tam obfity fasunek
i kuchnia.
4.08.środa
Spędziliśmy
noc pod gołym niebem – wstajemy o 5-tej i ponieważ Moskale znowu cofli się jako
rezerwa posuwamy się naprzód. Przechodzimy przez wsie Majdan Krasieński –
Krasienin – obiad – w lesie – wieczorem przychodzimy do wioski Biadaczki [8]
– i gdy już ściemniło się udajemy się do lasu – tam spotykamy I i II pułk –
przemocą torujemy sobie drogę i rozstawiamy namioty – w których spaliśmy tę noc.
Na pozycjach po Kamionką [9]
(ad Lubartów)
5.08. czwartek
Od wczesnego ranka czułem się bardzo
osłabiony – wymioty i boleści – dopiero kąpiel w pobliskiej rzeczce trochę
polepszyła stan mego zdrowia – tam zmniejszyłem ciężar mego plecaka – ubrałem
nowe spodnie i wziąłem nowy plecak –
wieczorem udaliśmy się na pozycję pod Kamionkę, gdzie zmieniliśmy 32 pułk. 4-ta
sekcya ubezpieczała niezajęty odcinek między naszą kompanią a I pułkiem.
6.08. piątek
Cały dzień siedzieliśmy w okopach i smacznie spali – po
południu zrosił nas obficie rzęsisty deszczyk – dnia tego przyszła oficjalna
wiadomość o zajęciu Iwanogrodu [10]
i Warszawy – nad ranem miałem wartę, z której od czasu do czasu posyłałem
pozdrowienia Mochom [11]
z mego dzielnego Mannlicheera [12].
Mochy uciekają z pozycyi pod
Kamionką
7.08. sobota
Przyszedłszy z warty około 4-tej – położyłem się na 2
godziny – a ponieważ był piękny dzień wstałem już o 6-tej . Przyniosłem sobie
śniadanie z pobliskiego lasu i następnie urządziwszy sobie sztuczny stolik z
paczki z konserw napisałem kilka kawałków do znajomych. Około południa
dostaliśmy rozkaz pakowania się – powysyłane bowiem patrole skonstantowały
[13],
że Moskale uciekają całemi kupami z okopów. Cały więc nasz batalion ruszył w
pościg – po drodze byliśmy ostrzeliwani przez rosyjską artyleryę, która kilku
zraniła. Patrole powysyłane przodem ścigały uciekającego nieprzyjaciela, który
co dopiero opuścił okopy – ponieważ front został przełamany pod Lubartowem
[14].
Berbecki [15] ze swym pułkiem zaczął zachodzić
na tyły Moskali, lecz ci bojąc się osaczenia, zwiali. Pułk nasz dnia tego
schwycił 180 jeńca. Około 4-tej zatrzymaliśmy się w okopach rosyjskich – naprzód
ciągło kilkanaście linii tylarierskich Austryaków – piękny był to widok – gdy te
powoli posuwały się naprzód. W nocy II i III kompania miała ubezpieczenia i
forpoczty [16] – nasza zaś kompania błogo
zażywała odpoczynku w silnie zbudowanych ziemiankach rosyjskich, w których
zawarliśmy znajomość z „blondynkami rasy kaukaskiej” [17].
8.08. niedziela
Wczesnym
rankiem, bo około 4-tej pobudka i wymarsz. Dzień pochmurny i dżdżysty – powoli
posuwając się naprzód przekroczyliśmy rzeczkę Kamionkę,
a przeszedłszy przez spaloną wioskę Cieszków w lesie koło Aleksandrówki [18]
zatrzymaliśmy się chwilowo – tam zgotowaliśmy sobie trochu ziemniaków i zaraz
ruszyliśmy naprzód. Przechodziliśmy jeszcze przez Rudno [19] (wieś duża i
porządna), Elżbietów i kwaterą stanęliśmy we wsi Rudzienka
[20] pod Michowem w obszernej stodole. Po obiedzie udałem się do
miasteczka w zamiarze zakupna artykułów żywności – lecz nie udało mi się nic
dostać, ponieważ Austryacy, którzy kilka godzin rychlej
tu przybyli, wszystko zakupili. Zwiedziłem jedynie miasteczko, które
wielkością dorównuje Czudcowi [21] –
na uwagę zasługuje kościół i kancelarya gminy – rynek przegrodzony rzędem
kamienic – większą część mieszkańców to przeważnie synowie Izraela – domy
przeważnie drewniane – miasteczko nie spalone, bo ludność okupiła się. Wieczorem
wraz z Grzebykiem [22] udałem się drugi raz – ostrzygłem się i ogoliłem, a nadto
udało nam się kupić 5 bochenków za 4 korony. Wróciwszy około 9-tej na kwaterę
rzuciłem się w objęcia snu.
9.08. poniedziałek
Wysoko stojące na niebie słońce powiedziało nam dzień dobry – przed południem
napisałem do domu – nadto czyściłem broń, około 2-giej przegląd tej a o 3-ciej
wymarsz przez Michów w kierunku północno-zachodnim. Minąwszy dwie wioski,
których nazwiska nie znam – zatrzymaliśmy się na nocleg we wsi Podgórze [23] –
tam rozbiwszy namioty – około 9 udaliśmy się na spoczynek (odezwa Piłsudskiego).
Przejście Wieprza i
wkroczenie do gub. Siedleckiej
10.08. wtorek
Zbiórka alarmowa o 2-giej i wymarsz bez śniadania – przeszedłszy przez las,
jakie 3 klm [kilometry] minęliśmy okopy rosyjskie i około 10 po nowo zbudowanym
pontonowym moście przekroczyliśmy rzekę Wieprz, która w tem miejscu szerokością
dorównywa Wisłokowi [24] – nad rzeczką po lewej stronie szeroka dolina – po
przeciwległej stronie przeszliśmy przez miasteczko Łysobyki [25]. Mieścina
spustoszona, mieszkańców ani jednego, ślady łajdackich zachowań kozackich znać
na każdym kroku – w pobliskiej wiosce koło dworu odpoczynek i śniadanie – we
dworze nie zastaliśmy nikogo – gdyż właściciel Polak uciekł – ponieważ zostało
trochę książek – zabraliśmy je – przechodzimy przez kilka wiosek – Ruda [26]
spalona doszczętnie – pozycje rosyjskie wzdłuż domów – przed pozycyami rzeczka i
bagniska – na obiad zatrzymujemy się w lesie – po obiedzie przychodzimy znowu do
lasu – po uciążliwym marszu rozkładamy się – ja ze swą sekcyą idę jako łącznik
do I pułku – wróciwszy – wraz z kompanią udaję się na ubezpieczenie brygady –
razem z nami poszła IV kompania. Przez całą noc wysyłamy patrole – ja spałem
spokojnie – nad ranem w lesie.
11.08. środa
Około 7-dmej opuszczamy las – a nie mogąc się doczekać kilku, którzy nie wrócili
z wart – wracamy pod brygadę, a stamtąd do lasu – gdzie był V baon i III oraz II
kompania. Wszyscy przemęczeni i zgłodniali – bo brak chleba. Odpocząwszy jaką
godzinę, dostajemy rozkaz by maszerować naprzód – przechodzimy więc jeszcze
jakie 4 wiorsty [27] przez las – który był 10 wiorst długi – starannie
utrzymywany – następnie maszerujemy wzdłuż wsi „Ostrzepalin” [28], zupełnie
spalonej – tam spotykamy piękne gruszki – kwatery wygodne w stodole.
12.08. czwartek
Dnia tego spaliśmy o 9-tej, ja wstałem rychło – ugotowałem ziemniaków z konserwą
– około 11-tej wymarsz. Zaraz za wsią zatrzymaliśmy się – obiad – dłuższy postój
fasunek zakupnów – Turski [29] – około 4-tej wymarsz - przemarsz przez Sobole,
Centki, Czyże, Kozły, Żyłki [30] – wieś ta jeszcze gorzała w chwili, gdyśmy do
niej wchodzili – gdyż Moskale uciekając o 4-tej p. poł. [po południu] podpalili
je – tam dostaliśmy jeszcze fasunek sucharów – i około 10-tej udaliśmy się na
spoczynek – zupełnie przemęczeni forsownym marszem dnia tego.
13.08. piątek
Śniadanie około 7-dmej – ponieważ zaraz nie wymaszerowaliśmy, korzystając z
czasu i dostając świeżą pocztę (Bełdowski I.[31]). Napisałem kilka kawałków – po
południu wymarsz – przechodziliśmy przez wsi Gąsiory, Zakrzew [32] – (tor
kolejowy) Raski [33], (las). Kwaterą stanęliśmy we wsi Zakowel [34], koło szosy
Radzyń – Międzyrzecze (biwak, podarunki z Dąbrowy i Sosnowca) (75 klm
[kilometry] do Brześcia).
14.08. sobota
Do południa wypoczywaliśmy – około południa czyszczenie broni – w sąsiednim domu
„puella mala” [35] – starania bezskuteczne – około 2-giej wymarsz – Worsy [36]
(brygada) wieś duża – tutaj pierwszy raz spotkaliśmy bardzo wiele prawosławnych
krzyży – chłopi zaciągają – mówią po rusku – to robota
Moskali. Chełmszczyzna – na noc przyszliśmy do wioski Wólka Tużecka [37] – tam
zakwaterowaliśmy się w stodołach.
15.08. niedziela
W nocy o 2-giej nad ranem zbiórka alarmowa i wymarsz do pobliskiego lasu –
ponieważ wieś tę ostrzelali Moskale. W lesie tym pokładliśmy się i spaliśmy do
południa – ja wstałem rychlej – udałem się do samotnie w tym lesie stojącej
chaty – która była zamieniona na szpital i w której dnia tego bardzo wielu
leżało rannych – tam urwałem sobie lubasek [38] i ugotowałem ziemniaków
– nadto kupiłem 50 kartek – po obiedzie około 12-tej wymarsz przez wieś
Dzele [39] (silne rosyjskie okopy) do wsi Żerocin [40] – gdzie stała cała nasza
brygada. Brak chleba – dał nam się dobrze we znaki – mnie udało się kupić w tej
wsi od Austryaków bochenek wiejski za 4 korony. 9 wieczorem cukierki z fasunkiem
zamiast chleba – biwak.
16.08. poniedziałek
Pobudka o 6-tej – wymarsz o 7-mej – dzień ponury –
dżdżysty - przemarsz przez
wsi: Szachy (długi las) (tor kolejowy) Dołga [41] – za tą wsią na polu
postój dwugodzinny i obiad – następnie przeszliśmy rzeczkę Krznę [42],
dalej przez wsi Sycynę [43] i wieczorem doszliśmy na kwatery do wsi Worgule [44]
– gdzie dostaliśmy na noc stodołę – (suchary chlebowe).
17.08. wtorek
Dzień pogodny z rana – po śniadaniu około 7-dmej rano wymarsz – mieszkańcy
zmuszeni opuścili wieś – dlatego pustki – przemarsz przez las – Witulin [45]
(duża wieś – budynki porządne), Komorno [46] – forsowny marsz przez lasy –
dopiero na wieczór przybyliśmy do miasteczka Konstantynów [47] – tam wszystkie 3
pułki rozłożyły się biwakiem na polach z braku kwater – wieczorem rozpaliliśmy
wspólne ognisko i porozbijali namioty – brak słomy.
18.08. środa
Po śniadaniu otrzymaliśmy pocztę – ja z domu i od Bełdowskiego [48] – dnia tego
czwarty pułk w dniu urodzin naszego Cesarza był na mszy św. – muzyka odegrała
hymn – i kilka innych kawałków. Po południu byłem w mieście – miasteczko prawie
całe spalone – na uwagę
zasługuje wspaniały dwór – park – i muzeum – hr. Platterów [49] – kościół nowy –
styl gotycki – około 4-tej zbiórka i wymarsz do pobliskiej o 2 klm oddalonej wsi
Jakówki [50] – nocleg – biwak – ugotowanie ziemniaków – rajskie jabłka –
fasunek.
Przejście rzeki Bugu i wkroczenie na Litwę – gub.
grodzieńska
19.08. czwartek
Do południa pozostaliśmy w tej wiosce – przez ten czas czytałem książkę, o
1-wszej zbiórka – przemarsz dywizyi Austryaków – przechodziliśmy przez wsi
Perdyłło [51],
Robek [52], we wsi Gnajno [53] – postój i kolacya – następnie po nowo zbudowanym
pontonowym moście przekroczyliśmy około 7-dmej godziny ze śpiewem na ustach
rzekę Bug – a wkroczywszy do wioski Niemirów [54] – znaleźliśmy się w ojczyźnie
naszego wieszcza narodowego Ad. [Adama]
Mickiewicza – Litwie. Bug w tem miejscu szerszy od Wisły koło Wawelu – z brzegu
w Niemirowie [55] – który jest dość wysoki – roztacza się piękny widok na
srebrną wstęgę Bugu - nad Bugiem
okopy rosyjskie – ponieważ w Niemirowie stało wiele wojska austr.
[austriackiego]. Z braku kwater biwakiem stanęliśmy na polach – polowanie za
słomą – dołączenie rekrutów lubelskich – wzięcie Kowna [56] zmusiło Moskali do
opuszczenia linii Bugu.
20.08. piątek
Dzień dżdżysty – stoimy biwakiem na polach pod Niemirowem – w południe odwiedził
mnie Turski – poczta.
21.08. sobota
Raniutko o 4-tej śniadanie – wymarsz – deszcz – przemarsz przez lasy- i wsi
Zalesie, Matuszcze [57] – w południe postój i obiad we wiosce Makarowie [58] –
wieś zupełnie opuszczona – szosa, po południu idziemy na kwatery do następnej
wioski p.n. [pod nazwą] Kowaliki – kwatera w stodole – ziemniaki – wieś pusta –
do Wysoko – Litewska [59] 2 wiorsty.
Na
pozycjach pod Wysoko – Litewskiem
(Litwa)
22.08. niedziela
Pobudka o 5-tej rano kakao na śniadanie. Lubliniacy otrzymali rozkaz pozostania
we wsi. Batalion zaś nasz wyruszył na pozycje. Minąwszy miasteczko Wysoko –
Litewskie – szosą udaliśmy się prawie ½ wiorsty i tam we fosie kompania 1 i 2
rozłożyły się jako rezerwa – podczas gdy I pułk przed nami ścigał uciekającego
nieprzyjaciela. Około 4-tej po południu sekcyami zaczęliśmy posuwać się na linie
– i tam zajęliśmy gotowe okopy – łącząc na
lewo z V baonem – po godzinie zaczęliśmy znowu posuwać się do następnych okopów,
co widząc Moskale przywitali nas silnym ogniem artyleryjskim i karabinowym. W
tej to chwili został ranny komendant naszej kompanii pp. [podporucznik] Rzecki
[60] w rękę – 2 kroki ode mnie. Wieczorem posunęliśmy się znowu jakie 100 kroków
naprzód i tam zaczęliśmy się okopywać – tu pozostał ranny I sekcyjny Rosołowski
Witold [61] w nogę – w nocy kuchnia – fasunek – nad ranem dopiero udaliśmy się
na odpoczynek w świeżo wykopanych okopach.
23.08. poniedziałek
Wczesnym rankiem zbudził mnie potężny huk artyleryi rosyjskiej z której
szrapnele zasypywały nas – leżących i ze snu przecierających oczy – nie
zwracałem jednak na to i dalej spałem smacznie do południa. Po południu trochę
czytałem – wieczorem kuchnia – po drodze do kuchni widziałem leżącego na polu
rannego ciężko w brzuch saniteta [62] – wieczorem ranny Pawełkiewicz – rano
zabity Hyjek [63] z II komp. Około 12 położyłem się spać.
Mochy wieją z pod
Wysocko – Litewskie
24.08. wtorek
Posłyszawszy w nocy silny huk koło pozycyi rosyjskiej – już przeczuwaliśmy, że
Moskale przygotowują się do odwrotu i wcale nie omyliliśmy się, bo jak na drugi
dzień rano przekonaliśmy się – wysadzali mosty kolejowe około 2-giej w nocy , a
we wtorek nad ranem zwiali – następstwem tego było iż zbudzono nas około 5-tej
rano i zaraz pomaszerowaliśmy za niemi. Przeszedłszy wieś Raczyn [64] (zupełnie
spalona – gdyż wzdłuż niej znajdowały
się pozycye rosyjskie – piekarnie) przyszliśmy do wsi Riasno [65] i tam biwakiem
stanęliśmy około 8 rano na cmentarzysku koło cerkwi. Ponieważ wieś ta obfitowała
w sady owocowe – rzuciła się nasza wiara za owocami – inni znowu w cerkwi
zaczęli rabować świece – dopiero kapelan I pułku położył tamę temu. Ja
zwiedziwszy cerkwię – udałem się do pobliskiego sadu i tam udało mi się narwać
lubasek i jabłek. Po południu wymarsz do pobliskiej wioski Czepiele [66] – gdzie
z braku miejsca rozłożyliśmy się biwakiem na polach.
25.08. środa
Wysoko stojące na niebie słońce powiedziało mi dzień dobry – po śniadaniu udałem
się w pobliże stojącej strzeleckiej artyleryi – po drodze spotkałem się z
Bolesławiczem [67] – i z nim zamieniwszy słów kilka wspominałem minione chwile -
między innymi i tę, gdy ten niósł mię w noszach rannego pod Krzywopłotami
[68], na miejsce opatrunkowe. Po obiedzie pilnowałem godzinę kwatery dla V baonu
– (kapelan). Około 4-tej zbiórka – postój chwilowy na łące – przyjazd ob. Wilka
[69] na koniu – marsz na wschód – ponieważ jednak nadszedł 32
Landsturm [70] wróciliśmy się i stanęliśmy biwakiem koło wsi Czepiele na polu –
wieczorem wspólne ognisko i miła pogawędka w kole towarzyszy niedoli wojennej.
Przezornie wersje na temat marszu do Galicji i odpoczynku tam. Wieś mała –
większość domów spalona – domy puste – zniszczenie i ślady niedawnego pobytu
Kozumów [71].
26.08. czwartek
Dzień pogodny – do południa pluton nasz zajęty struganiem ziemniaków w kuchni –
koło południa fasunek – 1/5 chleba, 3 pap. [papierosy?] – po obiedzie wymarsz
całej brygady w kierunku wschodnim – deszczyk – kawalerya Bylina [72] mija nas
na drodze. Maszerujemy przez wsi Wojsko [73] – chwilowy postój – piękna cerkiew
– na 8 wieczór przychodzimy do wioski Robiomka - 6 klm [kilometrów] do Kamieńca
litewsk. [74] [litewskiego]. – woda zatruta –
brak kwater dlatego biwakujemy.
Wiadomość o zajęciu
Brześcia litewskiego.
27.08. piątek
Cały dzień zostajemy w tej wiosce i oczekujemy dalszych rozkazów. Rano około
9-tej udałem się do pobliskiego stawu i tam wykąpałem się – po południu
czyszczenie broni (za pomocą naboi) – brak wody – wieś pusta – w domach
charakterystyczne piece – służące za
łóżka – na nich starsi przepędzają całe późne lata – wykopaliska wieczorem –
wiadomość o zajęciu Brześcia litewskiego – gramofon – muzyka
strzelecka gra pod kwaterą brygady – przebrana kobieta – wesołe
usposobienia – nadzieja rychłego pogromu niedźwiedzia północy dodaje nam otuchy
– późno udajemy się na spoczynek.
Wymarsz z Litwy na
południe
28.08. sobota
Pobudka o 4-tej rano – i nadspodziewany wymarsz w kierunku zachodnim – różne
wieści krążą – jedni mówią iż Prusacy obejmują tu cały front, a my idziemy do
Galicyi i na odpoczynek – inni, iż front w Galicyi wsch. [wschodniej] przełamany
i tam idziemy itp. – dzień pogodny – krąży również pogłoska że cały korpus, do
którego wówczas należeliśmy idzie do Włoch – a
my do Galicyi – tę pogłoskę zdawały się potwierdzać całe kolumny trenów [75]
austr. [austriackich], jadących również w zachodnim kierunku. Wiara maszeruje
chętnie, ciesząc się nadzieją rychłego wypoczynku po tylu trudach – przemarsze
przez Wojsko [76] – postój godzinny 10-11 we wsi Szostakowo [77] (prosta) –
dalej maszerujemy w kierunku południowym – przechodzimy jeszcze kilka wsi i na 5
po południu przychodzimy do wioski Łyszczyce [78] – trzeci pułk biwakuje na polu
pod stogiem słomy, podczas gdy I i II pułk we dworze – koło dworu wspaniały sad
owocowy – w godzinę po przybyciu jestem w ogrodzie i zrywam
smaczne Demastyny [79] i jabłuszka – krośnieńskie przesyłki przez
Kozłowskiego [80] – wieczorem po raz drugi udaję się do ogrodu na jabłka.
Fasunek piwa – pułk Berbeckiego otrzymawszy
zakupna z Krakowa głośnem hurra daje wyraz zadowolenia ze swego dzielnego
pułkownika Berbeckiego, który okazał się tak wspaniałomyślny – i za parę set k.
[koron] fundną im wszelkich środków żywnościowych.
29.08. niedziela
Pobudka
o 4-tej – śniadanie i wymarsz przez tor kolejowy – w pustej wiosce cerkiew –
piękny sad – gruszki około 10-tej przychodzimy
nad rzekę Bug – czekamy aż most zostaje ukończonym – następnie
przekraczamy Bug – tutaj spotykamy treny pruskie – w których jako furmani pełnią
rolę jeńcy rosyjscy – również zajęci są przy robotach koło mostu – przeszedłszy
jeszcze jakie 5 wiorst wzdłuż Bugu – stajemy na 2 godzinny odpoczynek – tu
dostajemy obiad i kąpiemy się – pod wsią Stawki – następnie maszerujemy przez
wsie: Siciew, Nepl [81] (most – rzeczka – cerkiew) – na wieczór przychodzimy do
miejscowości Aaroczyn [82] – z dala od tej wioski przechodzimy przez silne
fortyfikacje, w których chcieli Mochy – dostępu do twierdzy – Brześcia lit.
[litewskiego]. W samej wiosce koło dworu
nadzwyczaj silne okopy – za dworem siedmiorzędowe druty kolczaste.
Spotykamy się z Prusakami – udało mi się od nich kupić trochę chleba – następnie
ugotowałem sobie ziemniaków – kolacja kluski – fasunek wina – około 10-tej
udałem się na spoczynek – nie rozbijawszy nawet namiotu – spałem więc pod gołym
niebem.
30.08. poniedziałek
Rzęsiście padający deszczyk przerwał mi smaczny sen – nie starałem się już
jednak na nowo zasnąć, bo zaraz zbudzono nas. Kazano się spakować, a zjadłszy
śniadanie wyruszyliśmy naprzód. Wkrótce wypogodziło się – a karne zastępy III
pułku żwawo maszerowały naprzód za dźwiękami muzyki, która szła na czele I komp.
[kompanii] VI baonu. Za Howczynem na południe weszliśmy w silny fort – gdzie
oglądaliśmy silne okopy murowane – wilcze doły i różne przeszkody – tutaj to
bardzo krótko stawiali opór Moskale gdyż z jednej strony byli prażeni silnym
ogniem aust. [austriackim], z drugiej zaś Austryacy zaatakowali ich z flanki
[83]. W obrębie okopów zwiedzaliśmy pola poorane granatami – minąwszy tor
kolejowy – szliśmy przez bagna i około południa zatrzymaliśmy się w lesie pod
wioską Kąty [84] – deszcz – ziemianki – wieczorem przyszło 4 kompanie
Warszawiaków – przywitaliśmy ich muzyką, przemową i okrzykami na ich zdrowie.
Późno już udałem się na spoczynek.
31.08. wtorek
Przemokniętych i zmarzniętych zbudzono nas już o 4-tej rano – po śniadaniu
zaraz wymarsz – towarzyszył nam deszczyk – przeszedłszy kilka
wiorst lasem na południowy spoczynek
zatrzymaliśmy się we wiosce Wólka [85] – gruszki – po południu weszliśmy na
szosę – i tą zrobiliśmy jeszcze jakie 7 wiorst. Kwaterą stanęliśmy w małej
mieścinie Sławatycze [86], które całkiem spalone – piękny kościół i cerkiew –
kwatery na łące – czwarty pułk – nieostrożny wypadek z granatem, zranił 4 w V
baonie.
W sierpniu
Na
pozycjach pod Jastkowem w Lubelskiem
31 – 4.08.
Na
pozycjach pod Kamionką 5-8.08
Warszawa wzięta 4.08.
7 – 10.08 Pościg za Moskalami w kierunku na Michów –
przekroczenie
10.08 Wieprza i wkroczenie do guberni siedleckiej
10.18.8.
Dalszy pościg nieprzyjaciela w kierunku płn – wschodnim – wsi spalone –
spustoszałe – brak żywności
10.18.9.
19.08. Przekroczenie rzeki Bugu pod Niemirowem – wejście na Litwę
22 – 24.08 Na pozycjach pod Wysoko – Litewskiem
24.27.08
Dalszy pościg do Kamieńca Litewskiego
27.5.9.
Wycofanie I Brygady z frontu pod
Kamieńcem Litewskim i marsz wzdłuż Bugu na południe – Sławatycze Włodawa
- stan mego zdrowia dodatni
-
raz zesłabłem (5.08) – poczta często przychodząc dostarcza wiadomości z domu –
marsze nużące- nadzieja odpoczynku nadaje nam otuchy – nominacja 13.08
[1] Pocisk wypełniony kulkami, rozpryskujący się w
dowolnym miejscu na torze lotu, używany do I wojny światowej; popularnie odłamek
pocisku.
[2] Brak bliższych danych.
[3] Rosjanie.
[4] pobieranie z magazynu zaopatrzenia wojskowego, prowiantu, odzieży,
papierosów; przysposobienie czegoś.
[5] Miasto u ujścia Wieprza do Wisły. W latach 1837 – 1945 władze carskie
zbudowały twierdzę nad Wisłą – Iwanogród. Po 1878 r. twierdza znacznie
rozbudowana.
[6] Wieś koło Lublina.
[7] Legioniści 4 pułku piechoty.
[8] Majdan Krasieński, Krasienin, Biedaczka – miejscowości na północ od Lublina.
[9] Miejscowość położona około 30 kilometrów na północ od Lublina, niedaleko
Lubartowa.
[10] Dęblin.
[11] Moskale, Rosjanie.
[12] Karabin będący na wyposażeniu legionistów.
[13] Ustaliły, stwierdziły.
[14] Miasteczko na północ od Lublina.
[15] Berbeci Leon (1875-1963) oficer zawodowy armii rosyjskiej. Pułkownik
Legionów Polskich, dowódca 5.p.p.. Ranny pod Kostiuchnówką, szef sztabu LP. Po
kryzysie przysięgowym w PSZ. W WP generał dywizji – m.in. inspektor armii,
przewodniczący Zarządu Głównego Ligi Powietrznej Państwa. W 1939 r. internowany
w Rumunii, następnie w niewoli niemieckiej. Po wojnie powrócił do kraju. (inf.
Milewska W., Zientara M., Sztuka Legionów polskich i jej twórcy 1914 – 1914,
Kraków 1999 r.).
[16] Straż przednia.
[17] Insekty (wszy, pchły).
[18] Wioska koło Michowa.
[19] Wioski sąsiadujące z Michowem.
[20] Wioska pod Michowem.
[21] Miejscowość koło Strzyżowa, sąsiednia miejscowość wsi rodzinnej H. Domino,
Babicy.
[22] Kolega legionowy pochodzący z Budziwoja k. Rzeszowa.
[23] Miejscowość nieustalona. Obecnie zapewne część innej miejscowości.
[24] Rzeka na Podkarpaciu, przepływająca m.in. przez Babicę, rodzinną wieś H.
Domino. Dopływ Sanu.
[25] Miejscowość w powiecie Lubartowskim, obecna nazwa wsi od 1965 r. Jeziorzany
(siedziba gminy).
[26] Nowa Ruda – miejscowość koło Kocka.
[27] Wiorsta – rosyjska miara długości, ok. 1,67 km.
[28] Oszczepalin Pierwszy, Oszczepalin Drugi – miejscowości na północ od Kocka.
[29] Brak bliższych danych.
[30] Wł. Sęki, miejscowości na pn.- zach. od Radzynia Podlaskiego.
[31] Brak bliższych danych.
[32] Miejscowości na pn od Radzynia Podlaskiego.
[33] Właściwa nazwa Jaski, miejscowość przy szlaku kolejowym Łuków – Lubartów,
na pn. od Radzynia.
[34] Właściwa nazwa Żakowola Radzyńska lub Stara Żakowola – miejscowości na pn.
–wsch. od Radzynia.
[35] Łac. Zła dziewczyna, tutaj zapewne mało łaskawa.
[36] Miejscowość na pn. –wsch. od Radzynia Podlaskiego.
[37] Chodzi o miejscowość Wólka Łózecka, na pn. - wsch. od Radzynia Podlaskiego.
[38] Małe, półdzikie śliwki.
[39] Miejscowość nieustalona, być może chodzi o miejscowość Drelów na trasie z
Wólki Ł. do Żerocina.
[40] Miejscowość na pd. – wsch. od Międzyrzecza Podlaskiego.
[41] Szachy, Dołha – miejscowości przy linii kolejowej Międzyrzecz Podlaski –
Biała Podlaska.
[42] Lewy dopływ Bugu.
[43] Miejscowość na wschód od Białej Podlaskiej, na trasie Międzyrzecz – Biała
Podlaska.
[44] Miejscowość na pn.- zach. od Białej Podlaskiej.
[45] Miejscowość na północ od Białej Podlaskiej.
[46] Miejscowość na południe od Konstantynowa.
[47] Miasteczko na trasie Siedlce – Terespol, koło Janowa Podlaskiego.
[48] Brak bliższych danych.
[49] Konstantynów w dobrach hrabiów Platerów od 1888 r. (inf.
www.konstantynow.lubelskie.pl – 23.01.2008r).
[50] Wioska na wschód od Konstantynowa.
[51] Właściwie Peredyło – wieś położona w woj. Lubelskim, w gminie Janów
Podlaski.
[52] Miejscowość nie ustalona.
[53] Gnojno, miejscowość na północ od Konstantynowa, nad Bugiem.
[54] Miejscowość na północnym brzegu Buga, naprzeciw Gnojna.
[55] Miejscowość nad Bugiem.
[56] Miasto na Litwie.
[57] Obecnie miejscowości na Białorusi – Zaliessie, Maculisca.
[58] Miejscowość na Białorusi – Makarava.
[59] Miasteczko, obecnie Vysokaje na Białorusi.
[60] Edward Zinth ps. Rzecki, następnie porucznik, odznaczony Krzyżem Virtuti
Militarii V klasy (Inf. Lipiński W., Walka zbrojna o niepodległość Polski
(1905-1918), www.stankiewicze.co/vm/vm z.htm -23.01.2008 r.).
[61] Prawdopodobnie późniejszy kapitan, za walki w legionach odznaczony krzyżem
Virtuti Militari V klasy (inf. www.stankiewicze.co/vm/vm r.htm – 23.01.2008 r.).
[62] Sanitariusz.
[63] Pawełkiewicz, Hyjek – brak bliższych danych.
[64] Miejscowość nieustalona. Być może nie odbudowana po zniszczeniach I wojny
światowej.
[65] Obecnie Rasna na Białorusi.
[66] Obecnie Capjali na Białorusi, na północ od Vysokaje.
[67] Wyniósł rannego Henryka Domino z pola walki pod Krzywopłotami. Brak
bliższych danych.
[68] Bitwa w 1914 r. w czasie której ranny został H. Domino.
[69] Brak bliższych danych. Najprawdopodobniej chodzi o Wilhelma Wyrwińskiego
ps. Wilk (1882-1918), porucznika, dowódcę I plutonu w 3 kompanii VI batalionu
piechoty (inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.), także na podstawie dalszej
części pamiętnika sądzić można, że Wilk pełnił jakieś funkcje dowódcze.
[70] Pospolite ruszenie.
[71] Kozacy.
[72] Prażmowski Władysław (1888-1938) ps. Belina, major Legionów Polskich,
twórca i komendant kawalerii I Brygady – 1.p.uł. W WP pułkownik. Następnie
prezydent Krakowa i wojewoda lwowski (inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.).
[73] Obecnie Zadvarny Vojskaja .
[74] Obecnie Kamjaniec, miasteczko 30 km na wschód od Vysokaje.
[75] Zespół środków transportowych, zaopatrzeniowych dla wojska, tabor.
[76] Nazwa miejscowości.
[77] Miejscowość na trasie Vysokaje Kamjaniec , Sastakova.
[78] Chodzi prawdopodobnie o obecne Nave Lyscycy, przy linii kolejowej Wysocko -
Brześć.
[79] Zapewne nazwa jakiegoś gatunku owoców.
[80] Brak bliższych danych.
[81] Miejscowości na pn.- zach. od Terespolu, Neple na granicy nad Bugiem.
[82] Miejscowość nieustalona, być może chodzi o Okczyn, małą wioskę nad Bugiem.
[83] Bok, skrzydło.
[84] Wioska na południe od Terespola, koło miejscowości Kodeń.
[85] Zapewne Wólka Zabłocka , na południe od miejscowości Kodeń.
[86] Miejscowość na trasie Terespol – Włodawa, nad Bugiem.
Korespondencja z bratem Janem
Przepustki z wojska Henryka Domino
DZIENNIK PAMIENTNIKARSKI - WRZESIEŃ 1915 - NR 7
1.09. środa
Pobudka o 5-tej – pierwszy przymrozek dokuczył nam już dosyć – po śniadaniu
wymarsz szosą w kierunku połudn. [południowym] – wzdłuż drogi spotykamy bardzo
wiele szkieletów koni, które również padły ofiarą wojny – wzdłuż szosy po lewej
ręce duża wieś – Długobrody [1] – w południe odpoczynek – gruszki – piękny widok
na dolinę w której płynie Bug – około 4-tej przychodzimy do miasta powiatowego
Włodawa [2], miasteczko nie spalone – kilka większych domów – Prusacy
zakwaterowali się tam – tam również stanęła komenda naszej brygady – my zaś
przeszliśmy przez rzekę – o jakie 3 klm [kilometry] od Włodawy stanęliśmy
kwaterą we wsi Grochówek, koło której stały piekarnie naszej dywizyi
austriackiej, do której byliśmy przez pewien czas przydzieleni. Rozkwaterowawszy
się w wygodnej stodole – udałem się do piekarni i tam udało mi się kupić 3
bochenki za 3 korony. W nocy zaś udawszy się tam z Kretem [3] przynieśliśmy
około 7 bochenków – (za 10 paczek lub 2 bile [?]). Około 12 – położyłem się
spać.
2.09. czwartek
Cały dzień postój – do południa ogoliłem się – cały umył – wystarawszy się zaś u
Warszawiaków o czystą koszulę – ubrałem ją po południu – czyszczenie broni –
wystrzał – około 4-tej udałem się do komendy brygady w celu otrzymania urlopu –
powołując się na jedno rozporządzenie austr. wojny -
szef sztabu ob. Losenkowski (Józef) [4] bardzo przychylnie i grzecznie
porozmawiał ze mną w tej kwestyi – urlopu jednak nie dał, lecz poradził mi, bym
udał się do Nałęcza [5] by ten ułożył mi depeszę do domu, czy tam jestem
rzeczywiście potrzebny do pomocy w pracy na roli, a gdy przyjdzie potwierdzenie
z posterunku – wtedy można otrzymać urlop. Postąpiłem wedle wskazówek – ale do
tego dnia nie mam żadnej odpowiedzi. Depesza została nadana tego dnia we
Włodawie w urzędzie pruskim – w nocy odebrałem około 10-tej odebrałem upraną
bieliznę (2 kos. [koszule] 1 kal. [kalesony] 4 L [?]) – i długo w nocy
rozmawiałem z chłopem o
prześladowaniach religii w
Chełmszczyźnie – który opowiadał mi dosyć rozumnie w tej sprawie.
Wołyń
3.09. piątek
Wcześnie wymarsz – poniżej toru przechodzimy przez Bug i
wkraczamy do guberni wołyńskiej. Z Włodawy mieliśmy dalej maszerować na Chełm –
Lublin – Galicyję – ponieważ jednak koło Kowla [6] zaczęły brykać bandy Kozumów
– a sił aust. [austriackich] mało się tam znajdowało – zmieniono kierunek
naszego marszu na płd. [południe] i posłano nas na
wschód – za Bugiem przechodzimy przez lasy – widzimy akweny jezior –
Czarne Małe, Bolimiackie [7] - Obiad
w Zalesiu [8] – na wieczór przychodzimy do wsi Świteź [9] – nad dużym jeziorem
tego samego nazwiska – wysepka – teraz na lewo – w nocy fasunek przy sztabie
pułkowym – nocleg w stodole. Po południu inspekcja na tyłach batalionu.
4.09. sobota
Wymarsz wczesnym rankiem szosą prowadzącą do Lubomli [10] – obiad we wsi
Zagorzany – po południu zadarcie Bargiera z Austryakami – na wieczór
przychodzimy do wioski Kusnicze [11] – w poprzedniej wiosce zastałem się i tam
narwałem sobie pełno śliwek, orzechów i gruszek – wygodna kwatera w stodole.
5.09. niedziela
Wstawszy
sam około 5-tej poszedłem na wieś i kupiłem 1 ½ l. mleka – nadto porozmawiałem
sobie po rusku – ludność ruska – nieprzychylnie względem nas usposobiona – do
południa stoimy w tej wiosce – wraz z innymi gotuję. Kilku udało się do
pobliskiego miasteczka Lubomli ( 4 wiorsty)
po zakupna – dzień pogodny – słońce mile przyświeca – myśl o domu
rodzinnym. Po obiedzie przychodzi wiadomość iż kozacy przełamali front pod
Kowlem a patrole kozackie dochodzą do Kowla – skutkiem tego natychmiastowa
zbiórka i wymarsz przez kilka wsi –marsz nadzwyczaj forsowny – około 30 wiorst –
na godzinę 11 przychodzimy do miasteczka Maciejowa [12] – i tam
na nocleg – zajmujemy kwatery w żydowskich domach.
Kowel
6.09. poniedziałek
Zerwawszy się wczesnym rankiem udałem się do miasta w celu zakupu
chleba. Po długich poszukiwaniach udało mi się kupić 1 bochenek –
wróciwszy – zjadłem śniadanie i zaraz wyruszyliśmy naprzód. Maciejowa miasteczko
zażydzone – mało spalone – na szczególną uwagę zasługuje kościół i cerkiew, w
rynku trafiają się domy piętrowe – deszczyk – maszerujemy na wschód – torem
kolejowym – na południe – w jednej wiosce postój – ziemniaki – owoce koło cerkwi
– po południu wymarsz lasem – następnie torem przychodzimy już o zmroku do Kowla
– miasto oświetlone – w oknach wystawowych pełno cukierków i owoców – wiara
rozbiega się za zakupami – kwaterą
stajemy na ul. Targowej – w nocy
obiad – zakupiłem rodzynki - 1korona – 1funt – kwatera w izbie.
7.09. wtorek
Dnia tego spaliśmy do 7-dmej – po śniadaniu udałem się do Czarników – następnie
zobaczyłem się z Fr. [Franciszkiem] Stelmaszykiem [13] – a wróciwszy od niego
moje 10 k. [koron] za przepustkę od pp. [podporucznika] Wilka udałem się wraz z
Rogowskim [14] do miasta. Miasto jedno z większych – powiatowe – główna ulica
Aleksandra II ciągnie się od zachodu na wschód – domy dwupiętrowe – oświetlenie
gazowe – wspaniałe okna wystawowe – na głównej ulicy obok paradnych domków widać
i ostatnie budy - rzeka środkiem miasta płynie na północ. Brak chleba w całem
mieście daje się odczuwać – toteż straciłem 8 k. [koron]. Tylko na różne
cukierki, tytoń, piwo, placki ziemniaczane, chałwy. Naprawiłem Stelmaszykowi
zegar i około 4-tej wróciłem do domu nie zastawszy już I pl. [plutonu], gdyż ten
udał się na służbę do pułku – wieczorem przychodzi objąć pluton ob. [obywatel]
Zajchowski [15] z III komp. [kompanii]. Noc spokojna.
8.09. środa
I ten dzień pozostajemy również w mieście do południa byłem w mieście z Jul.
[Julian lub Juliusz] Otta [16] w poszukiwaniu za chlebem – tylko placki
ziemniaczane i gruszki – po południu gotowałem i trochę pospałem – wieczorem w
łaźni wykąpaliśmy się. Noc spokojna. Kowel jako ruski węzeł kolejowy odgrywał
ważną rolę – toteż tu zgrupowane były wielkie zapasy żywności, które Mochy
uciekając pozabierali – wieczorem widzieliśmy łuny – to bandy kozackie podpalały
sąsiednie wioski – W Kowlu drożyzna – poszło mi około 12 koron.
9.09. czwartek
Wczesny wymarsz szosą na północ – kolumna (VI b [baon]) wysławszy ubezpieczenia
porusza się zwolna naprzód – 8 klm [kilometrów] od Kowla – wieś Myślenica po pr.
[prawej] stronie – zamieszkuje ją polska szlachta chodaczkowa. Na drugą godzinę
przychodzimy do wioski Sikoń 13 klm [kilometrów] odległej od Kowla – (gruszki w
piecu) i tam zajmujemy wygodne kwatery – ja zaś udaję się do wioski i tu udaje
mi się wytrzasnąć kilka kawałków chleba – ludność wylęknięta – wiele domów
opustoszałych – mnóstwo wieprzów – kompania III ubezpiecza wieś – wieczorem
zabijamy wieprzaka na pluton – noc spokojna w stodole (Biernacki [17] - zakupy).
10.09. piątek
Cały dzień spoczywamy – po południu z Dobkiem [18] przypominamy minione czasy
szpitalne – rano 12 funtów
cukru na pluton – cały dzień gotujemy i smażymy – piszę pamiętnik na specjalnie
urządzonym stole – w nocy warta kwaterunkowa.
11.09. sobota
Do południa piszę pamiętnik, o 12-tej pluton nasz I udaje się na ubezpieczenie
wioski III placówki – moja III sekcja ma placówkę na cmentarzu – zmieniamy IV
komp. [kompanię]. Zaraz rozkładamy ognisko i na smalcu pieczemy ziemniaczane
placki robiąc tarko z denka manierki – ja udaję się do wsi za mąką –
przyszedłszy po raz drugi odchodzę z aresztowanym chłopem do komendy VI baonu –
po drodze z powrotem wstępuję na smaczny chlebuś z powidłem – wkrótce dostajemy
rozkaz wrócenia do kompanii – i wiadomość, że idziemy do Kowla – która później
okazała się zmyśloną, gdyż udaliśmy się wprost w przeciwnym kierunku tj. na płn.
[północ] 5 klm [kilometrów] przez las
do wsi Sereckowicze – wygodna kwatera w domu opuszczonym – płótno, ogórki –
połów na kury – noc spokojna.
12.09 niedziela
Po śniadaniu marsz do Kowla tą samą drogą, co poprzedniego dnia. Odpoczynek i
śniadanie w szkole koło Cerkwi w Sikoniu [19] – do samego miasta maszerujemy
szosą – Do Kowla przychodzimy na godzinę 2-gą – nasza sekcja obejmuje wygodną
osobną kwaterę.
Kowel (2-gi raz).
Była to pierwsza na wojnie tak porządna i wygodna kwatera - podłoga, lustro,
stół, krzesła – malowana – rychło udałem się na spoczynek. Przyszedłszy do Kowla
spotkaliśmy się z kom. [komendantem] Rzeckim, który już wrócił, by objąć służbę.
Wilk więc poszedł wkurzony.
13.09. poniedziałek
Cały dzień siedzę w domu – trochę czytam i piszę po południu w brygadzie z
Pająkiem [20] – rodzynki – noc spokojna.
14.09. wtorek
Rano udaję się do brygady z zapytaniem w sprawie mego urlopu – tam dowiaduję
się, że depesza poszła z Włodawy – lecz nie ma żadnej odpowiedzi – za to może
przyszła poczta – której miano przywieść
13 wozów. Po południu wraz z
ob. Grzebykiem szukamy po szpitalach Pitery [21] – a nie znalazłszy go –
wstępujemy na chwil kilka do miasta – około 3-ciej zbiórka do kąpieli –
wieczorem udałem się do miasta z Pudełkiem [22]. Urlop – wieczór miła pogadanka
w kwaterze z ob. Grzebykiem. Noc spokojna.
15.09. środa
Około 4-tej budzi nas nagle
pogrążonych w śnie nieprzyjemny i drażliwy głos Bargiera [23] – alarm. Zbiórka
na ulicy w pełnym rynsztunku – szybko wstajemy i w pół godziny później batalion
nasz maszeruje już w kierunku wschodnim szosa koło stacyi po moście. Tu mamy
sposobność oglądnąć stacyę, z której rozchodzi się bardzo wiele linii. Za mostem
skręcamy na prawo i szosą maszerujemy 4 klm [kilometry] do lasu. Tam na skraju
spotykamy kompanię z V baonu, która w noc starła się z oddziałem kozackim. Tutaj
kompania nasza I marszem ubezpieczonym pokonuje las, pierwszy pluton jako
służbowy wysyła oba boczne ubezpieczenia – szpicę i łączniki – między którymi i
ja się znalazłem – Szpica - Gronian [24] daje kilka strzałów niby to zobaczywszy
kozaków i tem alarmuje kompanię – wkrótce przychodzimy na tor – nim posuwamy się
jakie dwie wiorsty i około 9-tej skręcamy na lewo do wsi Bilin, gdzie był już
nasz cały baon. Tam zjedliśmy śniadanie i wypoczęliśmy do 10-tej. Wieś duża –
trochu spalona – cerkiew nad stawem. Około 10-tej maszerujemy dalej – przez
wsie: Skulin (cerkiew, pół spalona – pusta), Kreczewicze, duży dwór – wieś
długa, domy porządne – wiele konopi – charakterystyczne iż w każdej wiosce –
całe beczki ogórków – tutaj spoczywamy w ogrodzie tylko 10 minut – w
międzyczasie udaję się do domów i za 30 kop. [kopiejek] przynoszę bochenek
chleba i parę kiszonych ogórków. Następnie maszerujemy jeszcze 2 wiorsty i
kwaterą stajemy we wsi Łamaczanka [25] – wieś biedna – prawie pusta – kwatera w
stodole – na około lasy - dlatego ubezpieczenia – w nocy warta kwaterunkowa. Noc
spokojna.
16.09. czwartek
Około 8-mej marszem ubezpieczonym wyruszamy oglądawszy zgliszcza zapalonej chaty
przez i na 10-tą przychodzimy do wsi
Powórsk [26] – u wejścia do wsi mijamy tor kolejowy, we wsi piękna cerkiew – sad
wokoło – zmieniwszy kwaterę
zostajemy na noc w stodole
- po południu na boisku [27] urządzam stół i piszę – przejazdem – 6 pułk
huzarów – cały batalion idzie naprzód na patrolowanie, zostaje się jedynie I
komp. [kompania], z której II pluton pełni służbę przy komendzie pułku we
dworze. Wieczorem poszukiwanie kuchni. Noc spokojna.
17.09. piątek
Około 6-tej śniadanie i torem kolejowym jakie 4 klm [kilometry] przychodzimy do
wsi Zajaczółka, wieś nędzna, mała, prawie pusta – z dala witają nas strzały
karabinowe – to patrole III kompanii ścierają się z nieprzyjacielem. Gdy tak
siadamy pod domu, nagle z hukiem przelatują nam 2 szrapnele – zaraz pojmujemy
położenie i wiemy, że Moskale niedaleko. Do południa stoimy w tej wiosce – w
pobliskim domu za 20 kop. [kopiejek] kupuję bochenek chleba – gotuję ziemniaki z
łojem który zbieram przy zabitej krowie – napełniam 2 puszki. Po dwunastej idzie
pluton nasz ma ubezpieczenie wsi – 3 placówki – nasza sekcya ma placówkę na
cmentarzu koło lasu. Zmieniamy III pluton III komp. [kompanii] – właśnie
przyszliśmy, gdy ci kończyli zlewać miód do flaszek – zaraz i my poszukiwamy
tego nektaru – lecz poszukiwamy bez rezultatu – w pobliskim domu spotykam
3 kobiety, zajęte młóceniem – pogawędka – przychodzi Rogowski – spacer – nihil
[28]
– następnie gotuję ziemniaki – wieczorem rozmawiam ze staruszkiem Polakiem,
wieczór mleko, kawa mleczna, a o 7 -mej udałem się na cmentarz, gdzie zmieniłem
Ostę [29] – stałem do 9-tej – służba nadzwyczaj odpowiedzialna – na wzgórku
krzaki –
rzeczka, las, za plecami cmentarz – myśl ulatywała do domu rodzinnego – gdzie
wszyscy w najlepsze śpią sobie – a ja na posterunku stoję – i patrzę tylko z
której strony zjawi się Kozak, by z nim się zmierzyć. O 9-tej zmienia mnie Osto
Jan – przychodzę do stodoły – tam śpię do 12 – o 12 zmienia nas II pluton.
Wracamy do wsi – od 1 – 2 warta kwaterunkowa – noc spokojna. We wsi tej
poprzedniej nocy Kozacy zaatakowali w nocy IV pułk i zabrali im 1 kompanię i
oddział karabinów maszynowych – przyczyna – nie ubezpieczenie się z tyłu. Toteż
kompania nasza ubezpieczając wieś podwoiła czujność.
18.09. sobota
Około 6-tej śniadanie – umyłem się – wkrótce nadchodzi I pułk, z ust ordynansa
batalionowego dowiadujemy się, iż w nocy Kozacy III bat. [batalionu] zabrali
karabin maszynowy podszedłszy pod redutę gromadnie (swoi Kozacy – salwa ) –
następnie I i III kompania na południe – około cmentarza jakie 3 wiorsty idzie
przez wieś Jeziorno [30] (krzyże na mogiłach czwartaków). A tam spotykamy
kompanię i komendę V baonu – który poprzedniego dnia nad rzeczką koło Gulewicz
miał potyczkę z Moskalami (kilku rannych). W Jeziornej zostaje się III komp.
Wyrusza zaś przez las dalej – w lesie ubezpieczenie – pierwszy raz obejmuję
komendę nad patrolą i szukam przejścia przez rzeczkę. Wysłany przodem przychodzę
do wsi Sitowicze – gdzie już była 2 dni kompania V baonu – na próżno czekałem na
kompanię – dopiero później dowiedziałem się od Jaroszka że I komp. [kompania] w
pobliskiej wsi – 2 klm [kilometry] oddalonej – wkrótce dostaję się do wsi Rudki
Sitowickie – gdzie zmieniamy znowu V baon. Wieś brudna opuszczona, gdyż ludzi
ewakuował V baon – zaraz udajemy się na patrol (III sek. [sekcja]) do lasu – 5
mostków spalonych – rzeczka Stochód [31] – w powrocie z patrolu zaglądamy do
spalonej chaty koło lasu – tam znaleźliśmy 2 świnie, kury i ule z miodem – nie
mogąc zabić żadnej
świni bagnetami upolowaliśmy 5 kur i z łupem wróciliśmy na kwatery. Następnie
ja, Grzebyk, Jurkowski, Kościan, Marczewski [32] poszliśmy po świnię po długich
trudach (bagno) udało nam się ją
napędzić do wody – a wyciągawszy ją
z tej – poczęstowałem ją kilka razy kołem – i tak pozbawiłem ją życia.
Nadzwyczaj trudna przeprawa przez mosty – w nocy do 12-tej patrol
i warta – ponieważ wpadłem w pościgu za świnią po kolana w bagno – więc
na warcie bardzo zmarzłem – przyszedłszy przezułem się i rzuciłem się na ziemię
do snu.
19.09. niedziela
Wczesnym rankiem, gdy wszyscy jeszcze w smacznym śnie pogrążeni byli, ja,
Rogowski, Grzebyk, Lubieński [33] porwawszy kilka naczyń i sito udaliśmy się do
tej samej chaty spalonej i tam wybraliśmy miód z 2 uli – w ten sposób, że
przewracaliśmy ule, stawiali podstawą do góry i podkurzali – pszczoły więc
porwawszy się do góry, zostawiając miód – wybrawszy kilkanaście naczyń
wróciliśmy na kwaterę – gdzie już zastaliśmy oparzoną świnię – nastąpił podział
tej na 3 sekcje – następnie wytapianie miodu – około południa miód był gotowy –
16 manierek, wszyscy więc z II i III sekcji dostali po manierce. Po południu
otrzymaliśmy długo bo od 3.09. oczekiwaną pocztę – ja 20 kartek i 10 listów –
czytam do późnego wieczoru –przeniósłszy się myślą do domu rodzinnego – noc
spokojna.
20.09. poniedziałek
Wstawszy około 8-mej zaledwie zdołałem się napisać 2 karteczki do Rodziców,
Jasia gdyż o 10 odeszła poczta – po południu wraz z całą sekcją III udałem się
do lasu z dwoma pastuchami po bydło. W lesie na polanie – pasły się stado krów,
baranów i koni. Po godzinie , gdy gospodarze zdołali zgonić stada –
wsiadłszy na 2 wozy – przodem udaliśmy się do wsi – zaledwie zdołaliśmy zjeść
śniadanie gdy nadeszła konnica aust. [austriacka], by nas zmienić. Zbiórka
kompanii i odmarsz do Jeziornej – tam znalazłszy wygodne kwatery ( III sekcja w
komorze) udaliśmy się na spoczynek. Krążą wersje, że idziemy do Kowla i na
odpoczynek – te jednak później okazały się niestety zmyślonemi. Noc spokojna.
21.09. wtorek
Raniutko około 6-tej ugotowałem kawy w izbie – około 7-dmej zbiórka i odmarsz –
maszerujemy przez miasteczko Gulewicze (nędzne domy – drewniane – ul.
Trojanowskiego) okolica bagnista – rzeczka – mosty popalone – za Gulewiczmi
przechodzimy przez wieś polską Maydan i przychodzimy do wioski Czerniawka –
kwatery w izbach – ja idę na ordynansa od 12 do komendy baonu IV. Po południu
czytam gazety – warta kwaterunkowa po północku.
22.09. środa
Zbiórka około 10-tej i przez las 2 wiorsty marszu do Trojanówki – niby
miasteczko, które wcale nie wygląda na takie – domy drewniane –cerkiew w środku
– na równinie. Miasteczko to zaraz ubezpiecza z naszej kompani pluton I-wszy od
lasu (północny kier. [kierunek]) – jest 3 placówki – nasza III sekcya obrała
placówkę na drodze prowadzącej od cerkwi na północ. Ponieważ dnia poprzedniego
byli tu jeszcze Kozacy – i nagle zostali wypędzeni przez naszą żelazną brygadę –
ludzie z tego miasteczka również uciekając wszystko prawie pozostawili – toteż w
poszukiwaniu w sąsiednich domach znaleźliśmy między innymi
cały wór mąki, który zużytkowaliśmy w ten sposób, że zaniosłem go zaraz
do Żydka i umówiłem się z nim, by upiekł na dzień następny chleba. Przy tej
sposobności wystarałem się o 2 bochenki chleba – nadto zamordowaliśmy jednego
wieprzaka, lecz mięso wydawało nam się wieprzowate [34] – i dlatego zostawiliśmy
je. Pod wieczór przychodzi w tę część miasta V baon – zmienia
nas – wracamy zatem do kompanii – komendant znajduje kwatery – już
rozkwaterowaliśmy się, lecz niedługo cieszyliśmy się zasłużonym odpoczynkiem, bo
zaraz nastąpiła zbiórka i odmarsz na placówkę od strony zachodniej – skąd rano
przymaszerowaliśmy. Zajmujemy jedną z ostatnich chałup – rozniecamy ognisko
- część ludzi pełni służbę kolejno – inni zaś gotują i smażą mięso ze
świeżo zabitego wieprzaka przez I sekcyę. Ja z 2 ludźmi byłem tej nocy na
patrolu i około 2-giej położyłem się spać. W nocy przymaszerował VI pułk – (Maślukiewicz
[35]).
23.09. czwartek
Około 5-tej zbudzono mię – wziąłem Lubieńskiego i z tym udałem się do Żyda po
chleb – 30 bochenków – każdy po jednemu – około 8-mej po śniadaniu wymarsz –
marsz ubezpieczony – przez las – w lesie – w połowie drogi strzały do reduty
rosyjskiej na moście – ze wsi Gorodoka wypędzamy Kozumów – prusacy prażą ogniem
artyleryjskim cofających się z Maniewicz Mochów – wkrótce wchodzimy do Gorodoka
– tutaj spotykamy się z Prusakami -
zamierzony atak na Maniewicze nie doprowadzony do skutku – okazało się bowiem iż
Maniewicze już zajęte. Kwatery w Gorodku – ciasna izba.
24.09. piątek
Rano około 7-mej w cerkwi – woda i mycie się – wymarsz około 10-tej do Maniewicz
– tam wygodne kwatery w opuszczonych domach. Dywizja pruska maszeruje na
południe – wieczorem ognisko wspólne i pogadanka.
25.09. sobota
Dzień pogodny – rano około 9-tej wraz z ob. Grzebykiem napisaliśmy podanie o
urlop – potwierdzamy je w komendzie baonu – wnieśliśmy je do komendy pułku,
gdzie nas pocieszono nadzieją – Po południu wymarsz na
ubezpieczenie do pobliskiego (1 ½ wiorsty) folwarku (Smoładawica) – piękny
dworek wśród lasu – park i ogród owocowy – w nocy 9-10 warta kwaterunkowa – noc
spokojna.
26.09. niedziela
Piękny dzień słoneczny – około 8-mej śniadanie – następnie wracamy do Maniewicz
– stąd zaś kompania nasza wraz z V baonem udaje się do pobliskiej wioski Gołuzya
– oddalonej o jakie 7 wiorst od poprzedniej – piękna cerkiew nowa – pod cerkwią
zabity chłop za porwanie się z siekierą na naszego oficera. Kwatery zajmujemy w
stodółkach pod lasem – po południu ja z 3 ludźmi udaję się po świnie – 3 –
barany – noc spokojna. W okolicznych lasach mieli być Kozacy – ubezpieczenia.
27.09. poniedziałek
Około 8-mej wymarsz – V baon naszej kompanii i pół bateryi przez las do
pobliskiej wioski – 7 wiorst do Wólki Gałuzyjskiej – na skraju wsi dworek polski
– stawy – zajmujemy kwatery w północnej części wsi – wieś opuszczona – ludzie
pouciekali do lasów, które dookoła otaczają te wioski. Po południu rekwirujemy
pozostawioną w komorach mąkę – zanosimy do bab i te na rano pieką nam po 1
bochenku na każdego. Przed południem napisałem kilka kawałków – ogoliłem się –
po południu udajemy się zmienić 3 pluton na placówce. Kopiemy okopy – w nocy
ubezpieczenia – patrol – 8-9 w nocy dwa razy warta – około 8-mej strzały koło
wiatraku – z rozkazu ob. Zajchowskiego [36] palimy stodołę – kompania została
tem zaalarmowana – ob. Rzecki oddaje pluton ob. Tomaszewskiemu [37] – nazajutrz
jednak pluton obejmuje z powrotem ob. Zajchowski – kilkakrotnie powtarzały się
strzały – całą noc nie spaliśmy – ob. Ganenor [38] zasnął na posterunku
alarmującym w sieni.
28.09. wtorek
W południe idziemy naprzód marszem ubezpieczonym – przez las – jakie 8 wiorst do
wsi Bielskaja Wola – skąd dopiero wyganiamy Kozumów – których przed naszym
przybyciem mogła być cała sotnia – w lesie aresztujemy dziewczynę –
przestraszona – We wsi zajmujemy wygodne kwatery – 3 domy na pluton – wieś pusta
– wieczór polowanie na kury – pożar w kominie – noc spokojna.
29.09. środa
Od wczesnego ranku wraz z obywatelem Grzebykiem i Markiem [39] byłem zajęty
wybieraniem miodu – jak i po południu – po południu Grosman [40] bije świnię –
wieczorem strzały (III pl. [pluton]) na placówce alarmują nas.
[1] Dołhobrody, miejscowość na północ od Włodawy.
[2] Miasto nad Bugiem.
[3] Brak bliższych danych.
[4] Brak bliższych danych.
[5] Brak bliższych danych.
[6] Miasto, ważny węzeł kolejowy, obecnie Ukraina.
[7] Jeziora obecnie na Ukrainie, Bolimiackie - prawdopodobnie Pulmeckie.
[8] Wioska na południe od jeziora Pulmeckiego, Zallesja.
[9] Obecnie Sviitjaz nad Jeziorem Svijazke (Ukraina).
[10] Miejscowość na południe od J. Świteź, na trasie kolejowej Chełm – Kowel,
obecnie Ljuboml na Ukrainie.
[11] Zagorzany, Kusnicze - miejscowości na trasie przemarszu do Lubomli.
[12] Miasteczko niedaleko Lubomli.
[13] Brak bliższych danych.
[14] Brak bliższych danych.
[15] Brak bliższych danych.
[16] Brak bliższych danych.
[17] Brak bliższych danych.
[18] Brak bliższych danych.
[19] Myślenica, Sereckowicze, Sikoń - miejscowości w pobliżu Kowla.
[20] Brak bliższych danych.
[21] Brak bliższych danych.
[22] Brak bliższych danych.
[23] Brak bliższych danych.
[24] Brak bliższych danych.
[25] Bilin, Skulin,Kreczewice, Łamaczanka - miejscowości w na trasie przemarszu
w kierunku wschodnim.
[26] Miejscowość położona na linii kolejowej Kowel – Sarny.
[27] Część stodoły.
[28] Nic.
[29] Brak bliższych danych.
[30] Wszystkie poniżej wymieniane miejscowości, do końca pamiętnika nr 7 na
wschód od Kowla, między Kowlem a Sarnami.
[31] Rzeka, prawy dopływ Prypeci.
[32] Brak bliższych danych o powyższych.
[33] Brak bliższych danych.
[34] Niesmaczne, zepsute.
[35] Brak bliższych danych.
[36] Brak bliższych danych.
[37] Brak bliższych danych.
[38] Brak bliższych danych.
[39] Brak bliższych danych.
[40] Brak bliższych danych.
Henryk Domino w mundurze
Fragment książeczki wojskowej Henryka Domino
wojskowym
PAMIĘTNIK WOJNY - 1914/15/16 - NR 8
Październik 1915
Zajęcie pozycji pod Rafałówką (nad Styrem) [1]
1.10. piątek
Zaalarmowani poprzedniego dnia wieczorem strzałami na placówce III plutonu I
kompanii na skraju wsi Bielskaja Wola – całą noc spędziliśmy wszyscy w okopach w
ostrem pogotowiu, wyczekując nieprzyjaciela, który od czasu do czasu składał
naszej placówce wizytkę. W nocy często powtarzały się strzały, nikt z nas nie
zmrużył oka tej krytycznej nocy, kiedy zaś około 5-tej rano wróciliśmy na
kwatery – zaledwie zaczęliśmy gotować śniadanie, gdy nagle zawołano „zbiórka”.
Zgromadziliśmy się więc na dworze, tam zaczekaliśmy jeszcze chwil kilka, a
następnie ruszyliśmy w marszu ubezpieczonym na przód w stronę Rafałówki – skąd
niepokoiły nas patrole kozackie. Na samym przedzie szedł I pluton mojej kompanii
– a więc szpica z 4 ludzi – następnie ubezpieczenie lewe w którem ja byłem –
ubezpieczenie prawe – po za naszym plutonem II i III w tyralierach - gdyśmy zaś
wysunęli się już kawał po za wieś – ruszył V batalion. O wiorstę drogi od wsi
spodziewaliśmy się Kozaków. Przypuszczenia nasze nie okazały się mylnymi, bo gdy
znaleźliśmy się w odległości 200 kroków od lasu usłyszeliśmy nagle strzały z
lasu skierowane ku nam. Padliśmy więc wszyscy na ziemię, a gdy strzały ustały
zaczęliśmy ostrożnie posuwać się dalej. Kiedy dotarliśmy już na skraj lasu,
spostrzegliśmy ognisko, które palili przedtem Kozacy, a którzy dawszy strzałami
znak swoim – uciekli. Posuwaliśmy się następnie powoli naprzód. W jednej chwili
szpica spostrzega kilkudziesięciu Kozumów na przedzie w chwili gdy przejeżdżają
na prawo przez drogę – strzałami wita ich należycie. Mijamy samotny dom w lesie
i wkrótce dochodzimy na skraj lasu – posuwamy się jeszcze naprzód po czystem
polu – za chwilę jednak, gdy zostaliśmy ostrzelani doszedłszy do wzgórza
okopujemy się. Przed nami o ½ kilometra znajdował się Styr – otoczony dookoła
zaroślami i bagnami, na lewo o ½ kil. Las – na prawo również nad Styrem po lewej
ręce wieś Sobieszyce – za Styrem na wzgórzu miasteczko – Rafałówka. Bacznie
obserwując co się przed nami dzieje spostrzegliśmy całe kolumny Moskalów,
maszerujące od strony Rafałówki ku nam – na lewym brzegu Styru pokazują się
Kozacy – nie zrażamy się jednak – pogłębiamy okopy i przygotowujemy się na
gościnne przyjęcie naszych miłych braci spod cara. Tymczasem na lewym skrzydle i
na prawym zajmują pozycje kompanie V baonu. Czekamy jednak na próżno na naszych
zemlaków, nie spieszyło im się tego dnia do nas – posłali nam jedynie w upominku
kilka granatów i szrapneli. Wiara zaczęła zaraz na temat amunicji rosyjskiej
robić liczne przypuszczenia – tymczasem nadszedł wieczór zagadkowy –
powysyłaliśmy ubezpieczenia i pokładliśmy się w okopach będąc przygotowanymi na
wszelką ewentualność. Moskale jednak cicho siedzieli tej nocy – nie znając
naszej siły.
Odwrót
2.10. sobota
Z brzaskiem dnia zbudziłem się, wypocząwszy po torturach dnia poprzedniego. Od
samego rana Moskale ostrzeliwali nas silnie ogniem artyleryjskim. Granaty ryły
ziemię przed i za okopami naszymi – szrapnele pękały obficie nad naszemi głowami
nie wyrządzając nam prawie żadnej szkody. Koło południa Moskale zaczynają bić do
nas coraz bardziej – pluton I-wszy zmienia pozycję i przesuwa się więcej na
prawo. Tam znachodzi gotowe okopy. Na prawym skrzydle dały się słyszeć nasze
strzały karabinowe. W tem spostrzegamy w tyle na prawo posuwającą się tyralierę
wzdłuż lasu. Sądząc, że to nasi nie zwracamy na nich wiele uwagi – lecz bacznie
śledzimy, co dzieje się przed nami, spodziewając się ataku. W tem nagle z tyłu
dochodzi nas strzał. Oczom naszym przedstawia się widok, który wznieca wśród nas
zamieszanie – oto spostrzegamy w tyle za nami kozaków, którzy z wyciągniętymi
szablami, z karabinami w rękach posuwali się wzdłuż lasu. Odwracamy się więc i
paczkami otwieramy do nich ogień – wszczyna się piekielna strzelanina – zdanie –
„jesteśmy otoczeni” złowrogo przechodzi z ust do ust – jesteśmy gotowi
bronić się do ostatka a nie poddać się. Tymczasem Moskale rażeni ogniem od nas z
boku przez kompanię rekrutów, która była okopaną w lesie jako rezerwa, okopali
się na miejscu i czekali dalszych losów. Następnie zaczynamy się powoli
wycofywać sekcjami do lasu – na linii panuje największe zamieszanie – tu unoszą
karabin maszynowy – tam konny ordynans galopuje na pozycje z rozkazami – grupki
legionistów pochylone na dół szybko cofają się w las, a na to wszystko celnie
bije artyleria rosyjska przeważnie granatami ekrazytowymi [2] pękającymi ze
strasznym hukiem. W lesie zbiera się nasza kompania – wielu jeszcze brakuje –
ale nie ma czasu na nich czekać – cofamy się dalej – w środku lasu zatrzymujemy
się trochu – zrobiliśmy zbiórkę i w tyralierach zaczęliśmy się dalej wycofywać.
Podczas zbiórki dostałem od sanitetów całą pocztę I kompanii, której nikt nie
chciał zabrać. W tak krytycznej chwili nie rzuciłem jej, lecz cierpliwie
niosłem, bo wiedziałem, że tam będzie kilka kawałków do mnie z domu i myślałem
sobie w duchu – trzeba na ostatek przynajmniej dowiedzieć się co się dzieje w
domu. Rozdawałem ją więc a resztki niosłem dalej. W tem znaleźliśmy się znowu w
czystem polu – z lewej strony doszedł nas krzekot rosyjskiego karabinu
maszynowego. Moskale wiedząc, że tędy będziemy cofać się, postanowili nam odciąć
odwrót. Myśleliśmy już, że jesteśmy zgubieni i że ani jeden nie wyjdzie z pola
gradu ognia. Ostatkami sił zaczęliśmy uciekać. Zmęczeni zaczęli wyrzucać
tornistry – plecaki – i ja również bardzo zmęczony, myślałem, że już dalej nie
będę mógł ratować się ucieczką. Trudno mi było rozstać z mojem plecakiem, w
którym zgromadziłem całą pocztę, w którym miałem wiele pamiątek z pola. Na
szczęście karabin maszynowy wziął dystans za krótki – następnie za daleki i
dzięki temu zdołaliśmy ujść niechybnej śmierci już z objęć. Przed kwadransem na
polu na którem teraz znaleźliśmy się, Kozacy zabrali do niewoli kuchnię, która
przywiozła nam obiad, jednak nie zdołała już wydać i ratowała się ucieczką, jak
również 3 wozy z fasunkiem, Kania [3], kucharz, chcąc uciec padł pod szablą
Kozaka. Po drodze prowadzącej z lasu do Bielskiej Woli spotkaliśmy kilka ubitych
koni, rozrąbanych szablami Austriaków i kilku strzelców. Tutaj bowiem – gdyśmy
jeszcze byli na pozycjach, Kozacy stoczyli walkę z uciekającym pułkiem
austriackim kawaleryi nr 13, pułk ten wycofawszy się
nie zawiadamiając nas o tem przynajmniej uratował nam odwrót. Ustawił
bowiem na wzgórzu karabin maszynowy i Kozaków, którzy zajęli nasze tyły zmusił
do ucieczki. Straty Kozaków poważne. Dowlekłszy się do Bielskiej Woli – tam
odpoczęliśmy kilka minut, a następnie ruszyliśmy dalej w tył. Na skraju lasu
czekał już na nas – komendant pułku aust. [austriackiej] kawaleryi – major i ten
kazał nam się wrócić i atakować. My jednak wiedząc, że 6 kompania nie sprosta
siłom nieprzyjaciela nie zgodziliśmy się
na to i dalej wycofaliśmy się. Już późnym wieczorem przyszliśmy do wsi Wólki
Gałuzyjskiej, gdzie również były inne kompanie VI baonu, które dowiedziawszy się
o naszem trudnem położeniu szły nam z pomocą – narażając się w drodze na
niebezpieczeństwa (przejazd Kazumów przez kolumnę – strata koni – jeńcy 40).
Zgłodniali, bo od 3 dni nie mając nic ciepłego w ustach – pokładliśmy się w
stodołach – lecz zaledwie zdołaliśmy zasnąć – rozkaz alarmowej zbiórki
zerwał nas na nogi. Kompania I otrzymała za zadanie stanowić ochronę artyleryi,
która zaraz wycofała się do Gałużyc. Na 12-tą stanęliśmy w Gałużyi – tam
znalazłszy kwatery – udaliśmy się na spoczynek.
3.10. niedziela
Wypocząwszy należycie po tych trudach, wstaliśmy około 6-tej – zgotowaliśmy
sobie śniadanie – dostaliśmy fasunek i udaliśmy się na pole koło cmentarza,
gdzie zaczęliśmy okopywać się wraz z V baonem. Dzień pogodny – około południa
opuszczamy Gałuzyję i na wieczór przychodzimy do wsi Maniewicze – tutaj
spotykamy mnóstwo spalonych domów w czasie naszej nieobecności – zajmujemy
kwatery. Wieczorem zgłosiło się do naszego plutonu około 10 szóstaków [4],
których pułk został rozbity pod Kostjuchnówką (niezawodne prowadzenie
tchórzostwo poszczególnych komendantów). W nocy warta kwaterunkowa.
4.10. poniedziałek
Rano odmaszerowała I + IV kompania VI baonu do dworku Smoładowica na
północny-wschód od Maniewicz, gdzie mieliśmy za zadanie patrolować całą okolicę
i w nocy ubezpieczyć Maniewicze. Reszta baonu została we wsi. Około 10-tej
obejmuję komendę nad patrolą złożoną z 7 ludzi – mam dotrzeć do rzeczki i
biegiem jej posuwać się 3 kil. [kilometry], zarekwirować kilka sztuk bydła i
Kozaków i wrócić. Ponieważ ta okolica jest niepewna i w każdym miejscu mogłem
natknąć się na grasujących Kozaków, patrol była niebezpieczną. Lecz nie
straciłem ducha – spatrolowaliśmy więc dany odcinek, około 4-tej wróciłem.
Czekała już na mnie obfita bo 45 kawałków
poczty. W nocy cały I pluton wysuwa się w pole – wystawia ubezpieczenie. Ja z
dwoma ludźmi jako patrol łącząca do VI pułku – idę 3 kil. [kilometry] do wsi
Perekrestya, lecz doszedłszy tam, nie zastaję placówki – wracam więc i melduję
to kompanijnemu – w nocy patrole w las.
5.10.
wtorek
Nad ranem sekcja moja III-cia udaje się na lewo pod las i tam wystawia
posterunki obserwacyjne. W południe wracamy do dworku – tam II i III pluton
zabił 3 krowy – mamy dość mięsa, smażymy i gotujemy. Piękny dzień jesienny,
liście zaczynają spadać – usiadłszy na ławce w ogrodzie – przenoszę się myślą do
domu. Wieczorem odmaszerowała I i IV komp. [kompania] do wsi Perekrestya – tam
IV kompania ubezpiecza – I-wsza udaje się na odpoczynek, wieś ta położona w
lesie zaledwie 10 domów – Polacy.
6.10.
środa
Wczesnym rankiem wychodzimy z domu i złożywszy w lesie rynsztunki [5] –
odpoczywamy. Zimny poranek jesienny zaczyna nam dokuczać – po południu czytam i
piszę. W południe idę na patrol z 5 ludźmi na północ, skąd dały się słyszeć.
Niczego nie zauważyłem wracając kupiłem bochenek chleba za 3 korony –
podzieliłem na cały patrol. Wieczorem przyszedł nas zmienić I pułk – myśmy
odmaszerowali przez Smołodowice, Maniewicze do Gorodka, tam zostajemy na noc.
7.10. czwartek
Cały dzień na kwaterach – deszcz – czyszczenie karabinów – obfity fasunek –
karne ćwiczenia kompanijne, wieczór zmieniamy kwaterę i ubezpiecza nas I pluton
na drodze do Gałuzyi – zrobiwszy baryery na tej drodze.
8.10. piątek
Koło południa zbiórka
III pułku na głównej drodze i odmarsz w kierunku płn.- zachodnim do wsi
Gradyski, odległej o 12 wiorst. Droga prowadzi przez las – bagna – wygodne
kwatery i nocleg.
9.10. sobota
Cały dzień pozostajemy na kwaterach – wieś duża – ponura – ludzi bardzo mało –
poszukiwania za kabanem [6] dla plutonu nie uwieńczone pomyślnym skutkiem – w
nocy ubezpieczenia nad rzeczką.
10.10. niedziela
Koło południa odmarsz 5 klm [kilometrów] do Trojanówki. Tam
spotkaliśmy niedobitki VI pułku i I pułk. II zaś pułk i IV pod komendą
brygadiera Piłsudskiego udał się na prawe skrzydło, a przeszedłszy Styr pod
Kołkami okopał się i dokazywał cudów waleczności np. odebranie Moskalom armat,
zabranych Austriakom – znalazłszy kwatery – udajemy się na nie –
rozniecamy wspólne ognisko – smażymy – gotujemy
i wesoło czas upływa nam.
11.10. poniedziałek
Cały dzień na kwaterach, do południa piszę list do rodziców – zamiary
przeniesienia się do artyleryi – po południu w poszukiwaniach za chlebem udaję
się do starych znajomych mi rodzin żydowskich – dzień piękny, kwatera wygodna.
12.10. wtorek
Około 8-mej wymarsz do Gradysk – patrol do futorów w lesie – przyprowadzenie
kabana – awantura – major Trojanowski [7] godzi sprawę.
13.10. środa – 19.10. poniedziałek
Przez kilka dni jesteśmy w rezerwie i wypoczywamy. Mamy iść na odpoczynek, wolno
się starać o urlop. 4 urlopy w kompanii – wiara wnosi podania – ja również
próbuję szczęścia. Nie mamy żadnych ćwiczeń – defilada – zakupno z Lublina –
łaźnia – bielizna z Ligi Kobiet z Lublina. Cały III pułk kwateruje w tej wsi – I
pułk w Trojanówce. W ostatnim dniu przygotowują nas do wymarszu – każą
uzupełniać amunicję – dowiadujemy się, że Mochy przerwali front Czechom – wiemy
już co nas czeka – następny dzień sprawdza nasze przypuszczenia.
Wymarsz
z Grodysk okres ataków.
20.10. wtorek
Wczesnym rankiem alarm – i wymarsz. Maszerujemy najpierw do Gorodoka – tam
odpoczynek godzinny – następnie maszerujemy w kierunku pd. zach.
[południowo-zachodnim]. Koło cmentarza – przekraczamy tor kolejowy – na wieczór
przychodzimy na nocleg do wsi Okońsk. Z bliskiej oddali dochodzą nas strzały
armatnie i karabinowe. Nie zważając na to kładziemy się w ciepłej izbie do snu.
Zdobycie Jabłonki
21.10. środa
Jeszcze ciemno było gdy nas zbudzono. Maszerujemy szosą na płdnie [południe]. Po
drodze spotykamy Prusaków, wracających z pozycji, zmienił ich nasz I pułk.
Uszedłszy jakie 172 wiorsty od wsi zatrzymujemy się (VI baon) i okopujemy się
wzdłuż szosy koło lasu – jesteśmy w rezerwie – zimno dobrze nam dokucza – przed
nami jakie 500 kroków słychać strzały karabinowe. Już
dobrze się rozwidniło gdy do uszu naszych doszedł donośny głos hura – to I pułk
zaatakował Moskali. W niespełna 10 minut prowadzono już pierwszych Moskali –
wszyscy ucieszeni i zadowoleni, że dostali się do niewoli, gdzie bezpiecznie o
życie. Maszerujemy szosą do wsi Jabłonki. Po drodze spotykamy jeszcze jeńców
(wszystkich około 200) nadto 2 oficerów rosyjskich, których prowadzi nasz oficer
na koniu – widzimy rannych, których Moskale znoszą – przechodzimy okopy
rosyjskie – w nich pełno amunicji – i kilka trupów rosyjskich – zatrzymujemy się
dopiero na skraju wsi za stodołami. Moskale już uciekli ze wsi – w pościgu na
nimi I pułk – na prawo VI pułk. W ataku tym wzięto oprócz 200 jeńców 2 karabiny
maszynowe, które Moskale zabrali Prusakom. Na pozycjach tych jak wcześniej
wspomniałem byli Prusacy – ci nie mogli wypędzić Moskali i do tego stracili
nawet 2 karabiny – toteż ze zdziwieniem dowiedzieli się o naszym zwycięskim
ataku i bardzo z nas byli zadowoleni, co okazuje się z rozkazu, z okazji
zdobycia Jabłonki, wydanego przez Prusaków. Około jedenastej maszerujemy do wsi
Jabłonka Borowaja – po drodze spotkałem Curzajawskiego [8] podchorążego VI
Pułku. Wieś ta przedstawia się uroczo, z tego choćby względu, że leży w środku
lasu – domy stoją nie naruszone – ludniejsze dość. Tam stoimy koło 3 godzin –
następnie maszerujemy w kierunku zachodnim 7 klm [kilometrów] do wsi Zagorówka –
tutaj dostajemy obiad – bijemy prosiaka i udajemy się na spoczynek.
Atak na
Kukle
22.10. czwartek
Rano zbiórka i wymarsz naprzód przez wieś Dołżyce. Zagórówka jak i Dołżyce wsi
porządne – nie spalone – przechodzimy przez łąki i wkraczamy do lasu. Tutaj
dochodzi nas niedaleki odgłos strzałów karabinowych. W środku lasu spotykamy
bagnistą rzeczkę, budujemy więc mostek i przeprawiamy się na drugą stronę.
Uszedłszy jeszcze jakie 200 kroków kompania I-wsza i II-ga
zostaje w rezerwie w lesie, III i IV zajmuje pozycje na skraju lasu, silnie
ostrzeliwana przez Moskali – przy tej okazji został ranny kolega Kolbusz [9],
który 2 dni jak powrócił ze szpitala po boju Jaskłowskim. Przez cały dzień
panowała zacięta strzelanina. Kule szukały i nas w rezerwie – został ciężko
ranny podporucznik II komp. [kompanii] ob. Spława [10] i zmarł z ran. Cały dzień
niesiono koło nas lub prowadzono rannych – śmierć również miała obfite żniwo –
szczególnie w III kompanii zginęli wszyscy podoficerowie. Gdy się już ściemniło
– podsunęliśmy się pod samą linię. Najpierw III potem nasza I kompania
krzyknąwszy hurra pędem rzuciła się naprzód na okopy rosyjskie. Lecz były one
opróżnione, gdyż obrońcy ich uciekli – pozycje więc zostały zdobyte. Teraz
nastąpił „fasunek” Moskali, których dosyć zabraliśmy [11]. Ja z innymi udałem
się na patrol do pobliskiego lasku. Tam Moskale robili zbiórkę – kilku z nich
zabraliśmy – nie chcących się poddać ubiliśmy nadto odbiliśmy kilku Austryaków,
którzy ze łzami w oczach dziękowali nam za ocalenie. Przed nami śliczny lecz
smutny widok – oto cała wieś Kukle w płomieniach – Moskale uciekając – znaczyli
w ten sposób swoje ślady. Następnie przychodzimy do wsi, przez 2 godziny
ubezpieczamy wieś od strony północno-wschodniej – następnie zmienia nas V baon –
udajemy się na kwatery.
23.10. piątek
Nad ranem znowu idziemy na 3 godziny bliżej ubezpieczenia – spodziewając się
ataku – następnie idziemy (I komp. [kompania]) do cerkwi, skąd po godzinie
przenosimy się na kwatery. Tymczasem szóstacy ustawili na wieży cerkwi karabin
maszynowy – spostrzegłszy to Moskale zaczęli ich silnie ostrzeliwać artyleryą i
zmusili do zmiany pozycji. W całej wsi ruch panował nie do opisania. Moskale
coraz bardziej zaczęli puszczać upominki na wieś ze
swoich dział. W największym ogniu dzielę na pluton zakupy z Lublina – około
południa okopujemy się przed domem. Noc spędzamy spokojnie na kwaterach –
wieczór poczta i załażą z Czarkowskim [12], fasunek bielizny.
Szrapnel w izbie !!
24.10. sobota
Moskale biją cały dzień do wsi – szrapnele i granaty pękają po całej wsi – nasza
I-wsza kompania, jak i cały VI baon w rezerwie na kwaterach. Po południu coraz
częściej zaczynają pękać szrapnele koło naszej kwatery. Wszyscy pouciekali z
izby – zostałem tylko ja pisząc kartkę do domu, Stawiarski, Giec [13] i
Lubieński. Wtem usłyszeliśmy za ścianą huk i w tej chwili zrobiło się ciemno –
ja w tej chwili znajdowałem się przy drzwiach – jakaś siła niewidzialna
przewróciła mię i wypchnęła z sieni – gdzie doszły mię z izby głosy – sanitet!
Nie wiele myśląc i nie tracąc przytomności wpadłem do izby i oczom moim
przedstawia się wzruszający widok. Na ziemi siedział ob. Stawiarski a pokazując
mi na nogę mówił – urwało mi nogę – trochę mię boli – zawołajcie sanitata. Przy
drzwiach stał Giec zraniony drzazgami w twarz i jęczał z bólu. Lubieński zaś
poturbowany w rękę – już pobiegł do lekarza – będąc zadowolonym, że dostanie się
na Hinterland [14]. Przywołałem zaraz sanitetów – ci obandażowali Gieca, a
Stawiarskiego przenieśli na noszach do kwatery doktora. Wszyscy dziwiliśmy się,
jak biedny Stawiarski z obojętnością i zimną krwią poddał się losowi. Ale i ja
nie wyszedłem bez pamiątki z tej izby – bo oto kulki szrapnelowe podziurawiły mi
płaszcz – widząc w tem Opiekę Bożą – dziękowałem potem Bogu – ręka Boża czuwa
zawsze nade mną i już nieraz znajdowałem się w największym niebezpieczeństwie
życia – zawsze udało mi się wyjść cało. Wieczorem udałem się na kwaterę doktora
– tam wypłaciłem wszystkim trzem zapomogę po 4 korony. Stawiarskiego pomogłem
wynieść na
wóz – przy pożegnaniu zaś poprosiłem Lubieńskiego, by odwiedził moich rodziców,
gdy będzie blisko Babicy, pozdrowił Ich ode mnie i pocieszył, że jestem zdrowy,
co Lubieński zrobi, będąc w Rzeszowie. Wieczorem okopujemy się po za stodołami –
atak – około 12-tej wracamy na kwatery – znalazłszy kawał urwanej nogi –
owinąwszy ja w płótno grzebiemy pod domem – i udajemy się na spoczynek, ale już
nie w izbie lecz w stajeńce.
Na pozycjach za Kuklami
25.10. niedziela
Wczesnym rankiem, bo już około 4-tej – wyszedłszy na ulicę usłyszeliśmy na
pozycjach piekielna strzelaninę i ustawiczne hurra. Biegiem lecimy na pozycje za
cerkwią – kulki tylko świstają nam koło uszu – po drodze spotykamy kompanie z I
pułku, która znajdowała się w rezerwie. Przed nami atakował I-wszy pułk. Po
chwili przesuwamy się na prawe skrzydło i tam niedaleko wiatraka okopujemy się
szybko, gdyż artylerya rosyjska zobaczywszy nas, celnie ostrzeliwała. Byliśmy w
rezerwie Austryaków, którzy o 50 kroków byli przed nami. Moskale biją cały czas
z artyleryi – szczególnie granatami – płonący dom – po niejakim czasie zmieniamy
Austrayaków – ci udają się do wsi. Po południu byłem na patroli z Biernackim.
Wieczorem strzelanina – w nocy fasunek płaszczy – obiad i poczta. Noc spokojna.
Patrol w okopach rosyjskich
26.10. poniedziałek
Wczesnym rankiem idę na patrol na ochotnika z Rogowskim i Ostą (Kędzierskim) do
okopów rosyjskich, zbadać, czy Moskale są jeszcze w nich. Doszedłszy na górkę,
zobaczyłem w odległości 400 kroków przy okopach, leżącego człowieka dającego mi
jakieś znaki ręka. Wróciłem więc do Rogowskiego, który z Ostą stał nieco w tyle
– wziąłem od niego lornetkę, powróciłem na poprzednie stanowisko i przez
lornetkę zobaczyłem, że ranny w
nogę Austryjak. Wróciliśmy więc do kompanijnego z zapytaniem, co mamy dalej
robić – bojąc się podstępu Mosków – kompanijny zostawia to do naszej woli – ja
więc chętnie z lornetką w ręku ostrożnie posuwam się do rannego – przyszedłszy
do niego dowiedziałem się od niego, że poprzedniego dnia rano w czasie ataku
został ranny i przywlókł się aż tutaj z pobliskiego lasu skąd
Austryacy uciekli – po nieudanym ataku. Okopy rosyjskie przy których ranny leżał
były puste – przywołałem więc Rogowskiego i Ostę. Koło okopów leżało kilkunastu
zabitych Austryaków – w okopach pełno karabinów, łopatek oraz całych
rynsztunków. Wziąłem 3 plecaki – 2 nowe karabiny – rannego usiłowaliśmy zabrać
na celcie [15] – lecz ponieważ sprawiało mu to ból – zostawiliśmy go –
zapewniając go, że zaraz przyjdą saniteci z noszami to go wezmą. W powrocie
znaleźliśmy oficera I pułku Sternschussa [16] – wzięliśmy jego papiery, browning
[17], zegarek, lornetkę, te oddaliśmy w kancelaryi Brygady – ja zaś zostawiłem
sobie na pamiątkę czapkę i scyzoryk. Wróciwszy do okopów zdaliśmy raport –
wszyscy zazdrośnie patrzyli na me 3 plecaki i czapkę – zaraz zmieniłem sobie
plecak, gdyż mój był już podarty – schowałem sobie koc, trochę bielizny ciepłej
i nowy karabin – resztę rozdałem innym. Zaraz poszły patrole – by również coś
znaleźć – poprzynosili więc plecaki i karabiny. Około 10-tej odchodzimy do wsi –
beczka ogórków kiszonych – wieczór na kwatery – noc spokojna.
27.10. wtorek
Rano o 4-tej alarm – wymarsz w kierunku wschodnim – marsz ubezpieczony – po
drodze spotykamy mnóstwo nie pogrzebanych Moskali, bandaże , amunicję – to ślad
zaciętej walki stoczonej na tych polach. W odległości 1 ½ klm [kilometra] od wsi
Kukle zatrzymujemy się w lesie (VI
baon) i zajmujemy rów leśny – artylerya rosyjska puściła nam kilka szrapneli –
na lewo w lesie Prusacy – cały dzień siedzimy w tym rowie – dzień pogodny –
obiad w południe – po południu załatwiam pocztę – wieczorem udajemy się do
rosyjskich ziemianek – które Moskale zbudowali – spodziewając się tu zimować lub
iść naprzód – a nie cofać się. Jak widzimy Moskale zacięcie się bronią tu nad
Styrem, codziennie pchają nowe posiłki – nadto mają wiele amunicji i robią nią
wielkie spustoszenie w naszych szeregach. W ziemiankach zapalamy sobie i udajemy
się na spoczynek. Noc spokojna.
Prima nix [18]
28.10. środa
Cały dzień zostajemy w ziemiankach.
Rano udaję się do Prusaków w zamiarze zakupna chleba, lub innych prowiantów –
nic jednak skórałem u nich – bo sami nic nie mieli – w powrocie przeszukuję
próżne ziemianki rosyjskie. Tam znalazłem z garniec ziemniaków – zabrałem ze
sobą i wkrótce już zajadałem się okraszone łojem baranim. Za mojem przykładem
poszli i inni szukać – lecz już za późno. Po południu spada pierwszy śnieg –
chowamy się zziębnięci do ciepłych ziemianek – żołd – rachunki kasowe. Pod
wieczór fasunek i kuchnia. Wieczorem grzejemy się przy wspólnych ogniskach. Noc
spokojna.
Atak na Kamieniuchę
29.10. czwartek
Pobudka o 3-ciej – śniadanie i wymarsz na pozycje, gdzie zmieniamy I pułk –
Ponieważ zimny już poranek – zbieramy opał i palimy. O 8-mej artylerya pruska
zaczyna silnie ostrzeliwać okopy rosyjskie, znajdujące się na skraju wsi
Kamieniucha. Pod działaniem silnego ognia artyleryjskiego Moskale zaczynają
wycofywać się z okopów – i zaczynamy podsuwać się naprzód – zaczyna bić do
nas artylerya rosyjska. Ponieważ do wsi dzieliła nas odległość jakieś wiorsty i
to zupełnej równiny – podsuwanie nasze było utrudnione. Toteż podsuwaliśmy się
aż do wieczora. Koło 3-ciej godziny Prusacy weszli do wsi – a gdy już byli na
wzgórku koło cerkwi – przypuścili kontratak Moskale. Prusacy cofnęli się, lecz
wzmocniwszy się rezerwą poszli naprzód – Moskale wycofali się z okopów –
zatrzymali się jednak na ich lewym skrzydle w lesie – tam też przy końcu zaczęła
bić artylerya pruska – zmuszając Moskali do ucieczki – tembardziej, że i my
wspomagali ja silnym ogniem karabinowym. Wieczorem zatrzymaliśmy się przed lasem
i okopali I, II, IV, kompania III zaś udała się do gotowych rosyjskich okopów.
Ponieważ do uszu naszych dochodziły ciągłe krzyki rannych Moskali o pomoc
sanitarną – powychodziły zaraz liczne patrole i poprzynosiły nam Moskali –
których nasi saniteci zaraz opatrzyli. W nocy przyjechała kuchnia – przywożąc
ciepłą a tak pożądaną strawę – fasunek butów, ciepłej bielizny, swetrów itd. Noc
spokojna. Ogniska. Zabici Moskale.
Zwiedzanie pobojowiska
30.10. piątek
Wczesnym rankiem prowadzę patrol
złożoną z 5 ludzi do lasu celem skonstantowania, czy nie ma tam Mosków.
Znajdujemy próżne okopy – gdzie niegdzie ciała poległych Moskali – w powrocie
spotykamy Prusaków, maszerujących na pozycje. Wracam z ludźmi do obozu – a
rozpaliwszy ognisko – rozgrzałem się i około 10-tej wraz z ob. Grzebykiem
poszliśmy zwiedzić okopy rosyjskie i pobojowisko dnia poprzedniego. Tam
zobaczyliśmy straszne działania pruskiej artyleryi – całe okopy pozasypywane –
co kawałek zagłębienie i dziury od granatów – co kawałek trup Moskala. – pełno
amunicyi i karabinów japońskich – Prusacy znosili swych poległych braci i
grzebali ich koło wiatraku. Na widok tylu poległych – doznaje człowiek
wdzięczności wyborem Boga – że raczył zachować człowieka przy życiu. Wieczorem
udałem
się do wsi a spotkawszy tam pruską kantynę [19] – kupiłem za 3 korony flaszkę
wina, którą potem wypiliśmy z ob. Grzebykiem i Skowronem [20] – dobrymi
przyjaciółmi z Budziwoja – miła pogawędka w okopach – plany na przyszłość. Noc
spokojna.
31. 10. sobota
Około 5-tej rano wstałem zmarznąwszy serdecznie w nogi – gdy wstałem byłem
pokryty cały śniegiem, nie dziw więc, że zimno zaczęło mi dokuczać. Następnie
zbiórka batalionu. Zbiórka i i III pułku pod wiatrakiem – śnieg –
odmaszerowujemy na lewe skrzydło – gdzie podobno Moskale znowu przełamali front.
Marsz przez las – na południe przychodzimy do wsi Lisowo, tam zostaje I pułk –
III maszeruje jeszcze 5 klm do wsi Wołczyska. Z braku kwater – otrzymujemy
rozkaz budowania ziemianek, tembardziej, że mamy w nich pozostać 10 dni w
rezerwie – na ziemianki pozwolono nam rozebrać 2 stodoły. Wiara z zapałem wzięła
się do kopania ziemianek, ciesząc się 10-dniowym wypoczynkiem. Wieczorem podział
200-stu funtów cukru na kompanię – 24 menażek na pl. [pluton]. Noc spokojna.
W październiku
Dotarcie do rzeki Styr (1.10.)
Na pozycjach pod Rafałówką (1 – 2)
Otoczenie przez Mocków i odwrót (2.10.)
Powolne cofanie się na Wólkę Gał., Gałuzyję i Maniewicze (2 – 5. 10.)
Ubezpieczenia w Smodoławicy i Perekrestyi (5 – 10. 10.)
Tygodniowy odpoczynek w Gradyskach – urlopy (3) – (12 – 20. 10.)
Przerwanie frontu Austryakom pod Maniewiczami, niespodziewany nasz wymarsz
na pozycje (20.10.)
Zajęcie Jabłonki (21.10.)
Zwycięski atak na Kukle (22.10.)
Dwudniowy wypoczynek w Kuklach – szrapner w izbie
– (22 – 24. 10.)
Na pozycjach za Kuklami (25.10.)
Patrol do okopów rosyjskich (26.10.)
Atak na Kamieniuchę (29.10.)
Przesunięcie na lewe skrzydło pod Lisowo (31.10.)
Fragment pamiętnika H. Domino z dnia 29.09.1915 r.
Listopad 1915
„Wszystkich Świętych”
1.11. niedziela
Ponieważ nie zdołałem zbudować ze swoją sekcją ziemianki – spędziłem noc pod
gołym niebem w wykopanem dole na snopkach, którymi były pokryte stodoły.
Wstawszy około 8-mej godziny ugotowałem sobie kawy a umywszy się w pobliskim
strumyku wziąłem się z innymi do dalszej roboty około ukończenia ziemianki.
Jedni z sekcji pogłębiają – a ja z Polityńskim [21] poszedłem szukać materyału
na dach. Na polu w odległości ½ wiorsty znajdował się cmentarz – a około niego
dawne okopy rosyjskie. Tam skierowaliśmy swe kroki. Cmentarz wywarł na mnie
przygnębiające wrażenie – krzyże podruzgotane od pocisków armatnich, które nawet
spoczywającym tam w wiecznym odpoczynku – nie dały spokoju. Austryacy
przychodząc zabierali krzyże i o zgrozo!! palili je by się rozgrzać. Na
cmentarzu znajdowały się mogiły poległych Prusaków. Przyniosłem ze 3 razy kilka
okrąglaków i około południa spocząłem sobie. Tymczasem ci, którzy pogłębiali
dół, nie zważając na to, że im głębiej – tem więcej wody – i praca ich w niwecz
się obróciła – gdyż w południe ściany obwiozły się i musieliśmy pomyśleć o innej
ziemiance. Po południu 5-ty
batalion zaczął rozbierać cerkiew. Za ich przykładem poszli i niektórzy z
naszego baonu – znosząc blachę i deski do swych ziemianek. Nie przyłożyłem ręki
do tego karygodnego czynu i politowaniem patrzyłem się na burzycieli świątyni
Pańskiej. Koło wieczora zaczęliśmy kopać inną ziemiankę, lecz na wieczór nie
wykończyliśmy – spać zmuszeni byliśmy więc pod gołym niebem – podczas gdy inni
mogli spać pod dachem. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko i gwarząc popijaliśmy
czarną kawulę – przed spoczynkiem nie przeczuwając niczego – porozbieraliśmy się
(pierwszy raz od kilku miesięcy) i smacznie zasnęliśmy. Dnia tego za tytoń
„wytrzasnąłem” od Austryaków dwa bochenki chleba i kupiłem w naszym sklepie kilo
cukru za 60 zł.
2.11. poniedziałek
Około 3-ciej nad ranem alarmowa zbiórka i wymarsz do wsi Lisowo – a stamtąd koło
parku – w kierunku płdn. zach. [południowo-zachodnim]. Dochodzimy do toru,
wzdłuż toru spotykamy poległych Rosyan – ofiary poprzedniego ataku. Na skraju
lasu zatrzymujemy się – pozwolono nam zgotować sobie kawy. Nie tracąc czasu
znajdujemy po drugiej stronie toru strumyk – tam nabieramy wody – i wkrótce
kilkanaście ognisk wskazuje – ze nie czekamy na kuchnię, by nam przywiozły
śniadanie, lecz sami bawimy się w kucharzy. Około 9-tej wchodzimy do lasu – na
skraju którego znajdowały się okopy rosyjskie wówczas opuszczone – w lesie
spotykamy sanitaryuszy pruskich i lazaret [22]
polowy – znak, że linia w pobliżu. Zajmujemy tymczasowo gotowe ziemianki –
zbudowane przez rezerwy pruskie. Po południu przesuwamy się bliżej linii na
drugi skraj lasu. Tutaj znachodzimy okopy bez dachów – budujemy sobie dachy by
przynajmniej na głowę deszcz nie kropił. Wtedy został ranny telefonista Sawnor
[23] z Lublina. Prusacy chcąc wyrównać front zaatakowali na wieś Podgacie – atak
mimo tylu strat nie powiódł im się –
maja zamiar zaatakować w nocy – i dlatego rezerwy ściągnięto bliżej. O zmroku
przyjechały kuchnie – przywożąc nam obiad i kolację – noc spokojna.
Zajmowanie pozycyi pod wsią Podgacie w gradzie ognia
karabinowego
3.11. wtorek
O brzasku dnia opuszczamy okopy ( I komp. [kompania]– bo II w Lisowie, a III i
IV zostaje w rezerwie) i wysunąwszy się na skraj lasu – rozwijamy się w
tyralierę i podbiegamy celem zgęszczenia linii pruskiej, kiedy dobiegamy na
wzniesienie – Moskale zobaczywszy nas otworzyli ogień karabinowy – kulki jak
roje os lub pszczół brząkały nam koło uszu – wtedy to dostał ataku serca i
został na zawsze na polu św. P. Garbarz – Madej Stan.[24]
[Stanisław] z Rzeszowa – wówczas komendt. [komendant] III pl. [plutonu] I
kompanii – kilku zostało rannych – niektórym zaś kulki podziurawiły płaszcze,
plecaki – konserwy, Bargier. Dostawszy się do okopów posuwamy się na prawo
bliżej wsi Podgacie i tam zajmujemy wyznaczony nam odcinek – w okopach spotykamy
Austryaków między Prusakami – Kiedy już każdy zajął swoje miejsce udałem się z
ob. Grzebykiem na prawo i tam za cukier dostałem od Austryaków kilka kawałków
chleba. Koło południa do naszej kompanii dołączyła I komp. [kompania] II pułk.
[pułku] II Brygady. Było to pierwsze spotkanie I z II Brygadą na pozycjach –
Zaraz udałem się do tych wiarusów z Karpat [25] – i dowiedziałem się, że tylko
jedna kompania jest na pozycjach, a inne – IV w lesie w rezerwie nie mogłem więc
zobaczyć się ani z Macem ani z Wójcikiem [26]. Całe popołudnie schodzi mi na
czyszczeniu karabinu – na rozmowie z Grzebykiem oraz pisaniu kartek do Rodziców
– Nasze okopy znajdują się w odległości 300 – 400 metrów od okopów
rosyjskich, leżących na skraju lasu – W las ten bije cały dzień pruska artylerya
siejąc zniszczenie i śmierć wśród drzew, które pod pruskimi
działowymi skłaniają się jakby głowy w dół i całymi koronami spadają na ziemię.
Wieczorem deszcz – o 6-tej wracamy do lasu do rezerwy – dostawszy obiad i
kładziemy się spać – nie długo jednak śpimy – bo około północy alarm – błądzenie
po polach – i przybycie na pozycje – przechodzimy odcinek zajęty przez Prusaków
– którzy wystawiwszy ubezpieczenie smacznie chrapią – wtedy to znalazłem „Kochmaschynę”
[27] – która służy mi wiernie i karmi. Zająwszy swój odcinek kładziemy się spać
– szukawszy przedtem na darmo kropli wody – noc spokojna.
4.11. środa
Wczesnym rankiem zerwawszy się – znalazłem w okopach wykopana studzienkę, a
zaczerpnąwszy mętnej wody, której by nasza Baśka [28] nie tknęła – zgotowałem
kawy i trochę się posiliłem. Dzień pogodny – artylerya pruska silnym ogniem
praży skraj lasu gdzie ukryty nieprzyjaciel w swych niezdobytych okopach. Po
południu obejmuję inspekcję w kompanii – wieczorem biorę kilku ludzi i w kubłach
przynoszę obiad dla IV kompanii, która była w pierwszej linii przed nami.
Ponieważ kuchnia nie mogła dojechać na pozycje musieliśmy blisko kilometr
dźwigać kotły – narażeni nawet na niebezpieczeństwo życia, ponieważ Moskale
oświetlali nas rakietami i słali nam pozdrowienia żołnierskie swemi
ekrazytówkami [29]. Około 1-wszej położyłem się spać – wystawiwszy w okopach
posterunki obserwacyjne z IV sekcyi.
5.11. czwartek
Ponieważ noc była zimna i zmarzłem w nogi – wstałem już około 6-tej gdy zaczęło
się rozwidlać i przełknąłem trochę chleba i wzrok mój zwróciłem na pozycje
nieprzyjacielskie. Po chwili zauważyłem na skraju lasu – jakąś
poruszającą się szarą masę – masa ta później wydłużyła się i zaczęła się zbliżać
ku naszym pozycjom. W masie tej poznałem tyralierę Moskali – którzy rozwinąwszy
się pod lasem zaatakowali nas. Tyralierę tę zauważyli i inni. Zaraz zbudziliśmy
por. [porucznika] Rzeckiego kmdt. [komendanta] I kompanii i Dubiela [30] por.
[porucznika] IV komp. [kompanii] – Rzecki posłał natychmiast celem zgęszczenia
IV komp [kompanii]. Mój I pluton – razem przeszliśmy do IV komp [kompanii]. (100
kr [kroków]). Tymczasem Prusacy, z którymi IV komp. [kompanii] łączyła chcąc
podpuścić bliżej Moskali nie kazali strzelać. Moskale więc pewni, że w okopach
znajdą Czechów, którzy im się zaraz poddadzą – powoli zbliżali się do naszych
pozycyi. Tymczasem Prusacy ustawili dwa karabiny maszynowe – a z kompanii I II
bryg. [brygady] 1 karabin masz. [maszynowy] i gdy Moskale byli już w odległości
100 kroków zaczęli do nich bić. Moskale zgłupieli – jedni zaczęli się cofać – ci
jednak zginęli od naszych strzałów karabinowych – inni zaś podczołgali się do
poprzecznego rowu łączącego nasze pozycje z lasem, na polu zostało już kilku
zabitych – reszta ciężko rannych, ci czołgając się do swoich ginęli od celnych
strzałów pruskich. Garstka jaka znalazła chwilowe schronienie w rowie zaczęła
nas ostrzeliwać i my im odpowiedzieli ogniem karabinowym. Tymczasem Prusacy,
chcąc Moskali zmusić do poddania się – rzucili ze swoich pozycyi kilka ręcznych
granatów – a następnie sekcja pruska wyszedłszy z okopów zaczęła okrążać Moskali
– wtedy garstka Moskali porwała się do kontrataku – śliczny to był widok, gdy
dwa małe zastępy zbliżały się do siebie – w jednej chwili dali do siebie ognia,
ze strony pruskiej jeden zabity – jeden ranny – u Moskali 3 rannych – reszta
poddaje się. Ale ci co zostali w rowie nie myśleli się poddać. Poszło więc 3
Prusaków a z nimi ja i Biernacki sierżant I komp. [kompanii]. Wzięliśmy po kilka
ręcznych granatów zbliżyliśmy się jakie 5 kroków do Moskali, a gdy zachęciliśmy
ich by się poddali odpowiedzieli nam ogniem
karabinowym. Wtedy zaczęliśmy rzucać na nich granaty. W jednej chwili
zobaczyliśmy w powietrzu ręce – to kawał ciała ludzkiego – lub głowę – oderwana
granatem. Ja z drugim Prusakiem rzuciliśmy się naprzód biorąc około 30 jeńca.
Widok jaki przedstawił nam się był straszny – oto leżeli porozrywani Moskale,
bez nóg, rąk, bez głowy – tych którzy dawali znaki życia pozabieraliśmy i
obandażowali. Na równinie przed rowem naliczyłem około 40 zabitych – niektórzy
konali jeszcze w ostatnich przedśmiertelnych konwulsjach. Ja z Biernackim i
dwoma Prusakami – przeszliśmy blisko okopów rosyjskich zbierając rannych i
szukając chleba – na widok tyle zabitych – żal mi się zrobiło tylu ludzi, z
których niejeden zostawił w domu rodziców – żonę, dzieci, braci, siostry, którzy
go już nigdy nie zobaczą – pomyślałem sobie, że i mnie ten sam los może spotkać
i z serca popłynęła prośba do Stwórcy, by mię strzegł i wrócił kochanym Rodziom
i braciom. Jak od jeńców później dowiedzieliśmy się, zaatakowała nas 1 czata – a
druga była w rezerwie – ta jednak widząc groźne położenie swej poprzedniczki –
wolała nie iść z pomocą – by się stracić. Gdy już wróciliśmy do swych okopów
około 10-tej – por. [porucznik] Rzecki wydał rozkaz, aby chorzy zapisali się i
poszli do doktora do Lisowa (3 wiorsty).
Od kilku tygodni byłem coraz bardziej słabszy a ponieważ stan zdrowia pogarszał
się z dnia na dzień – ja który przez 7 miesięcy nie zaglądałem do doktora –
zdecydowałem się wraz z innymi pójść do doktora. Wszyscy przepowiadali mi, że
szkoda mojej drogi, bo mię doktor wróci – i ja również spodziewałem się tego,
nawet nie pożegnałem się z kolegami mówiąc do nich – do widzenia za kilka
godzin. Poszło nas więc z I plutonu około 12 ludzi, z samej mojej sekcyi,
liczącej 8-śmiu – poszło 7 ludzi. Po drodze ostrzeliwali nas Moskale –
przechodząc koło komendy pruskiej – spotkaliśmy Stelmaszyka [31]
wiozącego fasunek – zafasowaliśmy więc po bochenku chleba i kawy. Na 2-gą
przyszliśmy do Lisowa – gdzie stał nasz tabor [32] batalionowy, kuchnia – oraz
tren austryacki. Doktor zbadawszy chorych z IV kompanii – połowę z nich, którzy
nie mieli 39o gorączki odesłał do kompanii – resztę zostawił – między
nimi Pudełka i Sekulskiego [33]. Nas miał zbadać dnia następnego. Wieczorem
zaczął pokropywać deszcz – porozbijano namioty – ja zaś wystarawszy się o
miejsce w szopie, gdzie stali z końmi Prusacy, wraz z Ostą tam spokojnie od
kilku pierwszy raz przenocowałem.
6.11. piątek
Spędziwszy spokojnie noc wstałem około 8-mej – zgotowałem
śniadanie – „czarnej piczy” – wystarałem się o woreczek sucharów od Prusaków a
około południa wraz z pudełkiem przeszliśmy koło taboru austr. i po dworskim
ogrodzie snując piękne plany na przyszłość – (hinterland – Badd – Hall –
Salzburg). W południe pojechał dr Paczesny [34] do pobliskiej wsi Sewerynówki na
pogrzeb św. p. porucznika Żulińskiego Romana [35] zmarłego wskutek ran
odniesionych w ataku na Kamieniuchę. Ponieważ wrócił dopiero wieczorem nie badał
nas znowu tego dnia. Po południu przyszli z pozycyi z naszego plutonu jako
chorzy ob. Bargier, Jurkowiecki [36] i Borsuk [37]. Wieczorem wyfasowaliśmy po
bochenku chleba – nadto ja otrzymałem drugi w dodatku kawę, wino, rum i
dostaliśmy pocztę. Na noc wziąłem do stodoły oprócz Osty – jeszcze Pudełka i
Sekulskiego – pogawędka z wiarusami z II brygady – Noc spokojna.
Wołczysko – Sewerynówka. Badania lekarskie
7.11. sobota
Rano w całej wsi zamieszanie – artylerya ucieka – tren
wycofuje się – podobno Moskale przełamali front. Dr Paczesny uciekł gdzieś – my
chorzy idziemy do Wołczyska – i tam meldujemy się u dr brygady, austrayackiego
porucznika, który uznawszy nas za chorych (mnie vitim cordis [38]) odsyła do
szpitala w Sewerynówce. Maszerujemy więc przez Lisowo a na 5-tą przychodzimy do
Sewerynówki. Tam zapisano nas do księgi – dano kolacyę – i ciepłą kwaterę. Noc
spokojna.
Przybycie do st. kol. Maniewicze
8.11. niedziela
Po śniadaniu wsadzono nas na furmanki, które miały nas
zawieść do stacyi kol. [kolejowej] Maniewicze. Droga ta prowadziła przez las –
mijamy Sobiesin – Okońsk i na południe jesteśmy u celu. Saniteci prowadzą nas do
szpitala polowego pokrytego celtą – w którym znajdowało się około 200 chorych.
Dnia tego wypłacono 11-stu obywatelom z mojego plutonu zapomogi po 4 korony, co
stwierdzają podpisami. Noc spokojna – bo z dala od linii, nie potrzebujemy się
obawiać alarmu.
Wyjazd na „Hinterland”
9.11. poniedziałek
Cały dzień zostajemy w szpitalu. Koło stacyi ruch nie do
opisania – bo to ostatnia stacya kol. [kolejowa] przed linią – to przychodzą
transporty chorych lub rannych – to furmanki zajeżdżają po prowiant itd.
wieczorem o 6-tej godzinie wsiadamy do pociągu (salonówka) i odjeżdżamy n
Hinterland .
Kowel – Chełm
10.11. wtorek
Po całonocnej jeździe – przyjechaliśmy do Kowla na 7-mą rano.
Legioniści w liczbie około 100 udali się z sanitetami do pobliskiego szpitala IV
armii. Tam zaraz idziemy do kąpieli – ubranie dajemy o dyzynfekcji – następnie
udajemy się na sale a tutaj dostajemy łóżko – na którem zapomnieliśmy jak się
śpi. Po smacznem obiedzie udajemy się na stacyę – i wsiadłszy około 5-tej do
pociągu - jedziemy dalej.
Przybycie do Chełmu [39]
11.11. środa
Kiedy zaczęło się rozwidlać zobaczyliśmy z dala wieże i mury
miasta Chełmu – na 7-mą byliśmy już na stacyi – tam wysiedliśmy i po śniadaniu
udaliśmy się grupkami do szpitali. Ja, Pudełek i Sekulski – trzymaliśmy się
razem i dostaliśmy się do „szkoły technicznej”. Tam znowu kąpiel i desynfekcja.
Badania lekarskie po południu – ja, Pud. i Sek. dostajemy drugą dyetę.
Pobyt w Chełmie
12.11. czwartek 13.11. piątek
Ponieważ spotkaliśmy tu dr Polaka [40] i jednego zugsfuhrera
[41], znajomego Pudełka – mieliśmy wszelkie wygody i niczego nam nie brakowało.
Lecz niedługo przeznaczonem nam było pozostawać w tym szpitalu – po dwóch dniach
opuściliśmy go – wyjeżdżając dalej.
15.11. niedziela
Około 11-tej przed południem udajemy się na dworzec kolejowy i odjeżdżamy w
stronę Galicyi. Cieszyłem się myślą, że może uda mi się dostać teraz w strony
rodzinne – jednak zawiodła nadzieja – około 10-tej w nocy przybywamy do
Lublina – po dwóch godzinach udajemy się w dalszą podróż. Cały pociąg sanitarny
– wiezie około 400 chorych i rannych – stacje kolejowe przeważnie popalone i
zniszczone – wszędzie ślady, że tędy przeszło widmo wojny.
16.11. poniedziałek
Około 6-tej rano zbudziłem się w Kraśniku [42] – stacja w
lesie – tutaj śniadanie. Liczne mogiły i krzyżyki, wskazują, że tu stoczono bój
zacięty – okolica lesista – swojska – powoli mijamy małe stacyjki: Karówka,
Szaslawka, Rzeczyca – Zychów, Zaklików (miasteczko), Lipa, Kępa [43]
przejeżdżamy przez most na Wiśle i na 3-cią przyjeżdżamy do Rozwadowa [44].
Tutaj zatrzymaliśmy się na ½ godziny – widziałem się z Jerzykowską [45] i około
3 ½ udaliśmy się w dalszą podróż. Mijamy powoli stacye: Grębów, Sobów,
Tarnobrzeg, Mielec i na 9-tą przybywamy do Dębicy [46]. Tutaj próbowałem wyrwać
do Rzeszowa i zdecydowałem się już przesiąść do obok stojącego pociągu osobowego
– lecz dowiedziawszy się od konduktora, że to pociąg zdążający nie w stronę
Rzeszowa [47], lecz Rozwadowa – w chwili, gdy ten już ruszał z miejsca, zdążyłem
jeszcze na powrót wrócić do własnego pociągu. W Krakowie byliśmy na 12-tą w
nocy. Nadzieja, że w tym prastarym grodzie wawelskim zostaniemy w szpitalu znowu
zawiodła – bo zaraz w nocy pojechaliśmy dalej.
17.11. wtorek
Na 3-cią po południu przyjeżdżamy do Morawskiej Ostrawy [48], na 6-tą jesteśmy w
Przerowie, mamy jechać do Wiednia – w Przerowie [49] przykra
niespodzianka, bo oto przyszła depesza, by jechać do Józefowa [50] w Czechach –
skręcamy więc z toru prowadzącego do Wiednia i zbaczamy na Ołomuniec [51]. Rano
zbudziliśmy się już na miejscu.
Pobyt w Józefowie
18.11. środa
Ze stacyi udajemy się wraz z sanitetami do szpitala. Po
drodze mijamy baraki jeńców rosyjskich, których w tym miejscu znajduje się
kilkanaście tysięcy. Przechodzimy przez most i wchodzimy do miasta, położonego
na wzgórzu. Moskale pracują około wznoszenia murów fortecznych. Wszyscy
legioniści w liczbie około 50-ciu przeznaczeni zostali do szpitala garnizonowego
– z tego zaś wieczorem – po kąpieli w łaźni przeniesiono nas do innego szpitala.
Pobyt w szpitalu w Józefowie
19.11. – 24.11.
Nie należał w
cale do przyjemnych – wikt marny – nie wolno wyjść na miasto – pepicy – każą nam
zamiatać i myć podłogi – w zamian za to przypominamy im o bohaterskich czynach
ich braci w polu – doktór dowiedziawszy się o tem, po tygodniu bez badania –
odsyła nas do kadry – zostawiając tylko ciężko chorych i rannych, którzy również
chcą z nami jechać – Arasztuny – Sobczak – ja, Pudełek i Sekulski trzymamy się
razem – IV dyeta – vitim cordis i Muskelreumat [52]. Niecierpliwie oczekujemy
dnia – by się tylko wydrzeć na wolność z tego więzienia.
Praga
25.11.
Wczesnym rankiem via Kónigratz – Chlumetz [53] – na 11-tą jesteśmy w Pradze
[54]. Odstawiono nas do komendy placu leg. Pol. [Legionów Polskich] w
kasarni [55] Józefa – tam obiad – zelntum 3.50 h – na miasto nie
wolno wyjść – około 4-tej udaliśmy się na dworzec kolejowy – o 7-mej wyjeżdżamy
– około 50 legionistów – transport prowadzi austr. porucznik.
26.11.
O drugiej nad ranem w Ceskiej Trebovie – na 6-tą w Przerovie
[56] – tam czekamy – i czytam gazety – o 4-tej po południu w Trzebinii [57] –
zamiar „zwiania” – nie doprowadzony do skutku z powodu obawy przykrych
następstw. Przesiadamy się zaraz i na 5-tą jesteśmy w Szczakowej [58]. Po
godzinnem postoju i wypiciu szklanki „piwska” puszczamy się w dalszą podróż –
zaraz usnąłem i zbudziłem się dopiero w tych okolicach, gdzie w roku 1914 w
jesieni I Brygada leg. Pol. {legionów Polskich] stoczyła zacięte bitwy z Mochami
pod Laskami ad Dęblin. Liczne krzyżyki stojące wzdłuż toru – wskazują, że tu
obficie polała się krew – miłe wspomnienia
po przebytych trudach i zmiana losu – mijamy stacyę Garbatkę [59],
położona w lesie – przejeżdżamy przez olbrzymich rozmiarów most drewniany na
Wiśle – poniżej którego spoczywa w wodzie zniszczony przez Moskali most żelazny
– im bliżej Dęblina – tem silniejsze linie okopów, zasieki druciane – okopy
betonowe – aż trudno uwierzyć, by je mogli ludzie zdobyć. Z budowy ich
poznajemy, że to Moskale, to mistrzowie tej sztuki – mieliśmy sposobność
przekonać się o tem jeszcze na polach pod Pińczowem, Ożarowem, Tarłowem,
Lublinem itd [60].
Dęblin (Iwanogród)
27.11.
Do Dęblina przyjeżdżamy na 9-tą rano – śniadanie – ponieważ
do Kozienic przeszło 30 klm [kilometrów] drogi więc o 11-tej rano wracamy
pociągiem do Garbatki a stąd pieszo 14 klm [kilometrów] – na 4 po południu
przychodzimy zmęczeni do celu naszej podróży t. j. [to jest] do Kozienic [62] –
udajemy się do kmdy [komendy] placu – a ta daje nam kwaterę i nocleg na „Etapówce”.
Kwatera ta bez okien, słomy – na 1-wszem piętrze przedstawiała się bardzo
marnie.
Kozienice
28.11.
Przed południem przychodzimy do koszar I batalionu – pobyt w
koszarach wcale mię nie przynęcał – zamiast łóżek – prycze – na nich słoma –
podobna do sieczki, zmieniana pewnie przed miesiącem – wskutek czego prawie
poruszała się od „blondynek” które gościnnie rozgościły się. Wikt marny –
pobudka o 6-tej rano – ćwiczenia od 7 – 10 ½ i od 2 – 4 ½ po południu –
miasteczko całe żydowskie – szalona drożyzna. W następnym dniu udaliśmy się do
lekarza i ten, wszystkich nas, którzy przyjechaliśmy z Józefowa uznał za chorych
i przeznaczył do najbliższego transportu do Kamieńska [61].
Kozienice
29.11. – 30.11.
Wszystkie 3 Brygady Legionów Pol. [Polskich] mają swoją kadrę w Kozienicach.
Każda brygada ma swój batalion uzupełniający – który zajmuje jeden barak na
koszary. Baraki te stoją koło szosy lubelskiej. Nadto w Kozienicach znajduje się
kadra kawaleryi, artyleryi Leg. Pol. i komenda Grupa Leg. Pol. –
strzegąca interesów na tyłach, z pułkownikiem Zielińskim [63] na czele.
W listopadzie
Budowa ziemianki w dniu „Wszystkich Świętych” (1)
Alarm i wymarsz do Lisowa (2)
Zajmowanie pozycyi w gradzie ognia karab. [karabinowego]. I ofiary (3)
Krwawe odparcie ataku Moskali i udanie się do lekarza (5)
Badanie lekarskie w Wołczysku i przybycie do szpitala pol. I bryg. [polowego I
Brygady] W Sewerynówce (7.11)
Przyjazd do stacyi kol. [kolejowej]Maniewicze (8.11.)
Wyjazd na Hinterland (9.11.)
Przybycie i pobyt w Kowlu (10.11.)
Pobyt w Chełmie (11, 12, 13, 14)
Wyjazd z Chełmu (15) i podróż przez Lublin – Rozwadów – Dębica, Kraków, Przerów
– Ołomuniec i przybycie do Józefowa (18.11.)
Pobyt w Józefowie (18 – 25. 11.)
Wyjazd z Józefowa (25.11.) podróż przez Pragę (25) Ceską Trebova, Przerów,
Szczakowa i przybycie do Dęblina i Kozienic (27.11.
27 – 30. 11.) Kozienice.
Grudzień 1915
W dniu 3 grudnia odjeżdżam z transportem przeznaczonym do Kamieńska – zbiórka o
8-mej koło szpitala – o 12-stej w Garbatkach wsiedliśmy do pociągu – w
wagonie spotkała mnie miła niespodzianka mianowicie spotkałem się z Tomaką
Marcinem [64], kolegą z gimnazjum. W Kielcach stanęliśmy na 7-dmą wieczorem i
zaraz udaliśmy się do „Ligi Kobiet” na stacyę – większa część transportu udała
się do lokalu Schroniska – ja zaś i kilku innych zaproszonych prywatnie –
zjadłem u pewnego państwa smaczną kolacyę i przenocowałem. Rano zwiedziłem
trochę miasto – wstąpiłem do katedry i około 9-tej odjechałem kolejka herbsko –
kielecką w stronę Kamieńska – w Częstochowie [65] stanęliśmy (115 klm
[kilometry]) na 5-tą po południu – tam poczekalismy godzinę i wsiadłszy o 6-tej
do pruskiego pociągu (warszawsko – wiedeńska) przybyliśmy na
7-dmą do Kamieńska (4.12.) – do „Domu Rekonwalescentów” Legionów
Polskich. Zaraz zameldowaliśmy się w kancelaryi a jako przyjezdni udaliśmy się
do lokalu dawnej szkoły, gdzie musiały nowe transporty zawsze spędzić kilka dni,
zanim przeznaczono je na sale.
7.12.
W dniu 7 grudnia cała szkoła poszła do łaźni a następnie na
sale. Ja dostałem się na salę V-tą.
9.12.
W dniu 9.12. zbadał mię dr Chrzanowski [66] – diagnoza:
Lugens-pitzen [67] katar – Vitium cordis – pobyt do 19.12.
Tutaj dopiero należycie wypocząłem po niewygodach w Kozienicach. Każdy ma tu
swoje łóżko – wodociągi na salach – oświetlenie elektryczne – urządzenie i
pomieszczenie na 2000 ludzi – dawna fabryka mebli giętych. Komendantem kapitan
Łuczyński [68], były ordynans p. [pod] pułkownika Zielińskiego, twórcy i
dziadzia ukochanego II-giej Bryg. Legionów Polskich. Około 18-tego przyszły mi
pieniądze z domu około 80 koron, które przydały się na Święta – z tych 50 koron
odesłałem w styczniu w pole jako dług I-wszemu plutonowi. Strawę duchową
czerpałem z książek wypożyczanych z biblioteki Domu Rek. [Rekonwalescentów]
wyposażonej w porządne dzieła. Stan ludzi około 1500 – co 10 dni odchodziły
transporty do Kamieńska 2 razy na miesiąc transporty do superrewizyi [69] i
Krakowa. Szefem sanitarnym był dr por. Koźmiwski [70] do pomocy dr ppor.
Sokołowski [71], który w styczniu dostaje nominację na porucznika.
Ponieważ dom Rekonw. Jako dawna fabryka „Wojciechów” położony
jest w odległości 1 ½ klm [kilometra] od miasteczka Kamieńsk – ludność biedna –
przeważnie robotnicza – toteż jak mogą zdzierają legionistów – zakładając
resteuracyje i herbaciarnie, w których legioniści zostawiają cały żołd. (Ewka).
W dniu 20 XII staraniem kapelana Legionów urządzono
dla Legionistów spowiedź wspólną – w lokalu herbaciarni – przystąpiłem i
ja do niej – nazajutrz 21 XII komunia św. w Kamieńsku w kościele parafialnym.
Urlopów na Święta prawie żadnych nie było – Święta były smutne, bo z dala od
swoich – wspólna Wigilia – podarunki – przemowa Łuczyńskiego – ponieważ byłem
jeszcze chory na piersi trzymano mię cały styczeń – położenie piękne – naokół
lasy.
Spotkałem tu wielu znajomych: Nowak, Sikora, Pasierb, Wł.
[Władysław] Tomaka, Lew Wojtek, Pawełkiewicz, Uchędalski itd. Kazimierski [72] –
wariat – chciał mię posłać do superrewizyi – lecz to zaszło i ja wyjechałem do
Kozienic.
Styczeń 1916
Cały styczeń spędziłem w Domu Rekonwalescentów.
Luty 1916
Ponieważ za trzy dni wyjeżdżam w pole – mam mało czasu i dlatego
bardzo skromnie będę notował – będzie to rodzaj tylko kroniki.
1.02. wtorek
Odjazd z Kamieńska wieczorem o 5-tej – w Kielcach [75] na 12
w nocy.
2.02. Środa
O 4.30 rano w Zagożdżonie [74] – przespaliśmy się w domach
wiejskich – o 8-smej puściliśmy się pieszo do Kozienic [75] – o 10 w Augustowie
[76] – następnie wozem do Kozienic po południu do koszar baonu.
6.02. niedziela
Stawałem do raportu kmndy [komendy] grupy do p. pułk.
[podpułkownika] Zielińskiego i dostałem 8 dni urlopu do Babicy i Salzburga. Por.
Błeszyński [77] wstawił się za mną u kap. Kukiela [78] i łatwiej mi poszło – bo
o urlop było wówczas bardzo trudno.
8.02. wtorek
O 3 po południu wraz z Zawadą poszliśmy do Zagożdżona
– kolacja w Augustowie – o 10-tej odjazd.
9.02. Środa
Na 8-smą rano w Olkuszu [79], na 10-tą w Trzebini [80] – o
11-tej wsiadłem do wojskowego pociągu na Wiedeń – brak miejsca – na 11 ½ w nocy
w Wiedniu – nocleg na stacyi Westbahnhof [81].
10.02. czwartek
Zostawiwszy plecak u portiera o 5-tej rano wsiadłem do
pociągu – miłe towarzystwo – po drodze obserwowałem okolicę – szczególnie Dunaj,
koło Linzu [82] – (11-tej rano). W Salzburgu [83] stanąłem na 4-tą po południu –
tramwajem do miasta – list do P. Rhen [84] – daremne oczekiwanie w Paterss
Keller [85] – i pod mieszkaniem do 8-mej – spotkanie i rozczarowanie – smaczna
kolacya – miła pogawędka do późna.
11. 02. piątek
Cały dzień spędziłem na odwiedzaniu znajomych – na zwiedzniu
miasta, z którem wiążą mię tak miłe wspomnienia – na obiedzie w Peterss-Keller –
wieczorem w Branstubl – biez.
12.02.
sobota
Przygotowania do odjazdu – pakowanie swoich rzeczy –
wieczorem o 6-tej randes vues am Makauplatz dei Union bank [86] – miluchną
Helcią Schmidt [87]. – o 9.33. odjazd – wieczorem telegram z domu – bym wstąpił
do Pragi.
13.02. niedziela
O 7 rano przyjechałem do Wiednia – wziąłem pokwitowanie od
portyera i dorożką przyjechałem na Nordbahnhof [88] – ponieważ nie było już
pociągu do Krakowa – byłem zmuszony zatrzymać się na cały dzień w Wiedniu –
zostawiłem więc pakunki u portyera i poszedłem na miasto – w komendzie placu – w
kościele – w południe telegram do Jasia – korospondencya – przed odjazdem
spotkałem się z Ratzem [89] – odjazd o 7 wieczór.
14.02. poniedziałek
O 8 rano w Krakowie – ponieważ jednak na głównym dworcu
pociąg zatrzymał się tylko 5 minut – nie mogłem pójść poszukać mającego mię tam
czekać braciszka Jasia, ponieważ ten otrzymał mój telegram dopiero 15.II w
wtorek – na 2-gą po południu byłem w Rzeszowie. Ponieważ jednak za ½ godziny
odchodził pociąg na Jasło [90] – więc nie mogłem już iść do miasta – stacya
spalona – ślady Moskali – Ponieważ pociąg w Babicy nie stawał wówczas jeszcze
napisałem list i rzuciłem go na przystanku w Babicy z cukierkami – by po mnie
przysłali konie do Czudca – w Czudcu byłem na 3-cią – powozem do miasta – koło
trafiki [91] złożyłem pakunki – zaraz mię obstąpiono – przypatrując się jak
jakiemu nadzwyczajnemu zjawisku – wkrótce nadjechał Franuś brat parą koni –
wsiadłem więc zaraz – by jak najprędzej dostać się do Drogich Rodziców i
rodzeństwa – by ich może ostatni raz zobaczyć. Radość – pogadanki do późna w noc
– podarunki z Salzburga.
14 – 22. 02.
Spędziłem na urlopie w Babicy.
16.02. środa
Wozem pojechałem do Rzeszowa – udałem się do znajomych.
Rzeszów przedstawił mi się wstrętnym w porównaniu z innymi miastami – jakie
poznałem na wojnie – (Baran Ant. JKKN. Patroś [92]) o 2 ½ pociągiem do Czudca z
Czudca pieszo do Babicy.
17. 02. czwartek
Byliśmy wozem – ja – Tatko i Mamusia w Siedliskach [93] u
krewnych – najpierw u Gugaliny [94] – gościna – rum – kiełbasy – herbacina etc.
– następnie u Stryka – powrót na 7 wieczór.
W czasie pobytu na urlopie poznałem się z P. M. Gracowską
[95] mieszkającą u Jelińskiej [96] z
mamą i siostrą – a przychodzącą do P. Szerautowej [97]. Nadzwyczaj sympatyczna i
wesoła panienka – toteż nie dziwota, że zawiązała się między nami nić serdecznej
przyjaźni – z nią spędziłem kilka błogich chwil u P. Szerautowej – z tego powodu
Rodzice czynili mi wyrzuty i pogniewali się na mnie – i z gniewem żegnali mię
przy odjeździe – napomni że mię może ostatni raz widzą – to też później
usprawiedliwiłem im się – i przyznali mi racje.
20.02. niedziela
Na rannej mszy wozem w Czudcu.
21.02.
poniedziałek
Wieczorem u Wojtka Szczepana [98] – popijaocha u Zelmana [99]
– przykre następstwa – odprowadzenie Gracowskiej – powrót do domu circa 11-ta.
22.02. wtorek
Od rana pakowałem się – po południu – wymeldowałem się w
żandarmeryi – przed południem przykra scena u P. Nauczycielki [100] – wieczorem
zimne pożegnanie – o 7-dmej wsiadłem na sanie i Franciszek odwiózł mię do Czudca
na stacyę – po drodze spotkałem się z Józefem Pasternakiem [101] i żoną Jaśka
brzegowca [102], wracającymi do Rzeszowa. Na stacyi spotkałem Marysienkę. O
8-mej odszedł pociąg. W Rzeszowie czekałem do 5 rano w poczekalni – wciągnięty
tam przez Marysię ponieważ wstydziłem się Jej matki – czas od 9 – 5 rano zeszedł
szybko na rozmowie – jabłka.
23.02. środa
O 5-tej wsiadłem do pociągu wojskowego – następnym, który
wychodził 10 minut później z Rzeszowa miała jechać Marysieńka – z Matką – ta
miała pozostać w Krakowie – a córeczka Jej miała następnie udać się aż do
Myszkowa [103] do siostry. W Krakowie o 10-tej chciałem iść do brata Jasia –
lecz mię nie puszczono do miasta – na 11 w Trzebini – za kwadrans nadjechała
Marysieńka – spędziliśmy miłe chwile do 3-ciej w restauracyi – aż do 3-ciej
następnie odjechaliśmy do Szczakowej – gdzie po pożegnaniu się – drogi nasze
rozdzieliły się – wsiadłem do pociągu i ułożywszy się do snu – zbudziłem się aż
dnia następnego w Zagożdżonie o 5 rano.
24.02. czwartek
U Żyda w gospodzie wypiłem herbatę i przespałem się do 8-mej – następnie z
towarzyszem podróży – również legionistą puściłem się do Kozienic. W
Augustowie spotkaliśmy automobil – próżny – jadący w kierunku Kozienic. Poczciwy
szofer widząc nas, dźwigających porządnie wypchane plecaki – zabrał na auto – w
lesie przygoda – na 10-tą stanąłem w Kozienicach – wymeldowałem się w komendzie
batalionu – gdzie z obywatelką Wiśniewską [104] załatwiłem pomyślnie sprawę mego
przedłużonego o 8 dni urlopu (8 – 16 – 24 II) i udałem się do koszar – do
kompanii marszowej – tj. II-giej – Przez kilka dni nie mogłem sobie znaleźć
miejsca i myślą byłem w Babicy w domu i przy Marysieńce, która zajęła miejsce w
moim sercu i to nie ostatnie.
Przy końcu lutego przydzielono z naszej kompanii legionistów
mających średnie wykształcenie, którzy byli kilkanaście miesięcy w polu do
mającej się otworzyć szkoły podoficerskiej – do tej szkoły i mnie przydzielono
na podstawie karty wojskowej.
Z I Brygady przydzielono do tej szkoły: Kapr. Brzozowski Jan
(w połowie marca), St.ż. Domino Henryk, St.ż. Garbień, St.ż. Gondek
Stanisław, Sierżant Hebala Józef, Kapr. Kawiński Józef, Kapr. Klaczyński,
Szereg. Kierkowski, Kapr. Kwiatkowski Roman, Kapr. Leszek Kornel, St.żoł.
Luceńko Stanisław, Plut. Medrzycki Józef prof. gim. z Sambora, Sier. Miłoberski
Adam,
Kapr. Pacocha Franciszek, Kapr. Polański Stan., Kapr. Popowicz Adam, Kapr.
Potocki Józef, St. ż. Sosik Antoni, Kapr. Stąpkowicz Wł, Sierżant Szajewski,
Kapr. Wantałkowski Jerzy, Kapr. Kowalik Józef.
[1] Rafałówka – miejscowość na trasie kolejowej Kowel – Sarny, wszystkie
poniższe miejscowości do dnia 9.11. w tym rejonie- Wołyń. Styr – rzeka – prawy
dopływ Prypeci.
[2] Ekrazyt – kwas pikrynowy, związek chemiczny mający zastosowanie jako
materiał wybuchowy używany do napełniania granatów.
[3] Brak bliższych danych.[4] Legioniści VI pułku.
[5] Wyekwipowanie i uzbrojenie żołnierza.
[6] Wieprz, świnia. Także pogardliwa nazwa Ukraińca.
[7] Trojanowski Mieczysław (1881-1945), major, dowódca baonu IV i VI Legionów
Polskich. W WP generał brygady. Po kampanii wrześniowej internowany na Węgrzech.
Wywieziony do obozu w Mauthausen, tam zamordowany (inf. Milewska W., Zientara
M., op. cit.).
[8] Brak bliższych danych.
[9] Brak bliższych danych.
[10] Brak bliższych danych.
[11] J. Kruk-Śmigla zanotował, że baon VI wpadł pierwszy na okopy rosyjskie i
zabrał 1 karabin maszynowy i stu kilkudziesięciu jeńców (J. Kruk-Śmigla, Za
wierną służbę Ojczyźnie. Dziennik Legionisty I Brygady, opracował z rękopisu,
wstępem i przypisami opatrzył oraz podał do druku Jerzy Kirszak, Krosno 2004, s.
46.
[12] Brak bliższych danych.
[13] Brak bliższych danych o powyższych.
[14] Zaplecze, terytoria położone daleko od ośrodków cywilizacji; tutaj – z dala
od linii frontu.
[15] Tkanina używana na plandeki, namioty, osłony; plandeka.
[16] Sternschuss Adolf (1853-1915), prawnik, radca prokuratorii skarbu we
Lwowie. W LP Departamencie Wojskowym Naczelnego Komitetu Narodowego, w 1915 r. w
I Brygadzie, gdzie służył w stopniu sierżanta. Zginął pod Kuklami (inf. Milewska
W., Zientara M, op. cit.).
[17] Płaski, szybkostrzelny pistolet automatyczny.
[18] Pierwszy śnieg. Śnieg był tak gęsty, że zupełnie przesłaniał pole (J. Kruk-
Śmigla, op. cit. ,s. 50.
[19] Rodzaj baru, bufetu, miejsce sprzedaży artykułów pierwszej potrzeby dla
wojska.
[20] Brak bliższych danych.
[21] Brak bliższych danych.
[22] Szpital wojskowy urządzony doraźnie podczas wojny.
[23] Brak bliższych danych.
[24] Brak bliższych danych dla powyższych.
[25] Legioniści II brygady toczyli wcześniej walki na górzystych i lesistych
obszarach Karpat Wschodnich (m.in. walki pod Rokitną, Rańczą).
[26] Brak bliższych danych na temat powyższych.
[27] Maszynka do gotowania.
[28] Popularne nazwa dla konia w gospodarstwie rolnym.
[29] Granaty wypełnione ekrazytem.
[30] Dubiel Franciszek, porucznik LP, odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V
klasy (inf. Milewska W. Zientara M., op. cit., www.stankiewicze.com/vm/vm d.htm
).
[31] Chodzi zapewne i Stelmaszczyka F.
[32] Zespół środków transportowych, zaopatrzeniowych dla wojska, tren.
[33] Brak bliższych danych.
[34] Brak bliższych danych.
[35] Właściwie Żuliński Tadeusz, ps. Roman Barski (1889 -1915) dr medycyny, w
1914 -1915 r. komendant Polskiej Organizacji Wojskowej w Warszawie. Następnie w
Legionach na czele tzw. „baonu warszawskiego”, dowódca I kompani w 1p.p. Poległ
pod Kamieniuchą (inf. W. Lipiński, op. cit., Milewska W, Zientara M, op. cit.).
[36] Być może chodzi o podanego wcześniej Jurkowskiego? Brak bliższych danych.
[37] Brak bliższych danych.
[38] Vitium cordis – wada serca.
[39] Duże miasto na Lubelszczyźnie.
[40] Brak bliższych danych.
[41] Plutonowy.
[42] Miasto na Lubelszczyźnie, na pd – wsch od Lublina.
[43] Stacje kolejowe na linii Kraśnik- Rozwadów.
[44] Ważny węzeł kolejowy.
[45] Brak bliższych danych.
[46] Niektóre stacje kolejowe na trasie Rozwadów – Tarnobrzeg – Dębica (ważny
węzeł kolejowy).
[47] Miasto położone na linii Kraków – Przemyśl, ważny węzeł kolejowy i drogowy,
m.in. w kierunku rodzinnej Babicy.
[48] Duże miasto w Czechach na Morawach.
[49] Przerow, Prerov – miasto w Czechach, ważny węzeł kolejowy.
[50] Josefov, Josefstadt – miasto, twierdza w Czechach, obecnie część miasta
Jaromer, na północ od Hradec Kralowe.
[51] Duże miasto w Czechach, ważny węzeł kolejowy.
[52] Reumatyczna wada serca, dawniej często spotykana.
[53] Miejscowości na trasie do Pragi – Hradec Kralowe, Chlumenec.
[54] Najważniejsze miasto w Czechach, stolica.
[55] Budynek przeznaczony dla żołnierzy, koszary.
[56] Miasta, ważne węzły kolejowe w kierunku Praga – Cieszyn.
[57] Miasto na zachód od Krakowa, ważny węzeł kolejowy.
[58] Ważny węzeł kolejowy na Śląsku, obecnie część miasta Jaworzno.
[59] Miejscowość położona na skraju Puszczy Kozienickiej, przy trasie kolejowej
Radom – Dęblin.
[60] Miejsca wcześniejszych walka Legionistów – latem 1915 r.
[61] Miasto w dolinie środkowej Wisły, na pn-wsch. od Radomia. W czasie I wojny
światowej w rejonie Kozienic toczyły się ciężkie walki.
[62] Obecnie wieś między Radomskiem a Piotrkowem Trybunalskim.
[63] Zieliński Zygmunt (1858-1925), pułkownik w armii austr.-węg. Od 1914 r. w
Legionach Polskich, wspóltwórca II Brygady, następnie w komendzie Grupy LP, w WP
generał broni (inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.).
[64] Brak bliższych danych.
[65] Ważne miasto na pn. – zach. od Krakowa.
[66] Brak bliższych danych.
[67] Lungenspitzen - oskrzela
[68] Łuczyński Jan (1869-1920) kapitan LP- 2 p. p. szef stacji zbrojnej w
Budapeszcie i w Pradze, komendant Domu Ozdrowieńców w Kamińsku, w WP major (inf.
Milewska W., Zientara M., op. cit.).
[69] Superrewizja – ponowny, dokładny przegląd (tu: lekarski)
[70] Brak bliższych danych.
[71] Brak bliższych danych.
[72] Brak bliższych danych na temat powyższych.
[73] Ważne miasto polskie, obecnie stolica województwa świętokrzyskiego.
[74] Obecnie część miasta Pionki.
[75] Obecnie miasto powiatowe w woj. mazowieckim.
[76] Miejscowość w powiecie kozienickim, od 2006 r. prawa miejskie.
[77] Błeszyński Jerzy (1888-1946) – ps. Ferek, Toporzyk. Porucznik LP, adiutant
5 p. p. W WP płk dyplomowany, attache wojskowy w Paryżu - gen. Bryg. w st.
sp.(inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.) .
[78] Kukiel Marian (1885-1973) – Kpt. LP – dowódca VI baonu 7. p. p. Po I wojnie
światowej, historyk wojskowości. W latach 1942-1949 minister obrony narodowej w
rządzie RP w Londynie. Po II wojnie światowej na emigracji. Dyrektor Instytutu
historycznego im. Generała Sikorskiego, redaktor Tek Historycznych (inf.
Milewska W., Zientara M., op. cit.).
[79] Miasto w woj. małopolskim, siedziba powiatu.
[80] Miasto w woj. małopolskim, ważny węzeł komunikacyjny.
[81] Stacja kolejowa w Wiedniu, dworzec zachodni.
[82] Miasto w Austrii nad Dunajem. Stolica kraju związkowego Górna Austria.
[83] Miasto w zachodniej Austrii, uzdrowisko o międzynarodowym znaczeniu. Domino
wcześniej przebywał w Salzburgu w marcu 1915 r.
[84] Brak bliższych danych.
[85] Zapewne nazwa restauracji. Nazwa być może od imienia i nazwiska
właściciela.
[86] Spotkanie (randka) przy placu na którym znajdował się Union Bank.
[87] Brak bliższych danych.
[88] Stacja kolejowa w Wiedniu, dworzec północny.
[89] Brak bliższych danych.
[90] Miasto, ważny węzeł kolejowy.
[91] Sklep tytoniowy.
[92] Brak bliższych danych.
[93] Miejscowość niedaleko Babicy.
[94] Marianna Gugalina z domu Domino, stryjna Henryka.
[95] Brak bliższych danych.
[96] Brak bliższych danych.
[97] Nauczycielka w miejscowej szkole.
[98] Brak bliższych danych.
[99] Karczma w Babicy prowadzona przez Żyda Zelmana.
[100] Zapewne Szerautowa.
[101] Brak bliższych danych.
[102] Przydomek Jana Pasternaka, który był właścicielem gruntu koło stacji
kolejowej nad brzegiem rzeki. Nazwisko Pasternak było popularne w Babicy.
[103] Miasto w woj., śląskim, siedziba powiatu, położone na trasie ważnej lini
kolejowej Warszawa – Katowice.
[104] Brak bliższych danych.
H. Domino w Salzburgu
Pamiątka z pobytu Henryka Domino w Nowym Targu
Mała galeria pamiątkowych
zdjęć żołnierza i kapłana Henryka Domino
Pamiątka z prymicji
W Rogach wita sie z bratem Na plebani w Rogach
Bracia księża Dominowie
Kleryk Henryk Domino
Ks. Henryk Domino z bratem
ks. Bronisławem w Dukli
Rodzina Dominów - 1911 r. Henryk w
Żarty braci. "Nalewanie oleju do głowy"
mundurku gimnazjalisty
Ks. Henryk Domino z chorą matką
Wieloletni proboszcz - ks. Henryk
Ks. Henryk podczas uroczystości
przed
plebanią w Rogach
udzielania ślubu
Ks. Henryk na miejscu budowy kościoła w
Henryk Domino wśród kombatantów
Radawie
Uroczystości pogrzebowe
Wspólna
modlitwa
Dyplom odznaczenia Krzyżem Kawalerskim
Orderu Odrodzenia Polski
Źródło:
Barbara Rajzauer-Krużel oraz Janusz Słyś